Okazuje się, że MOJA dieta działa.. ale bardziej na mojego K., niż na mnie.. ten to się zawsze umie ustawić.. a prawda jest taka, że jak nie ma wieczornego winka, to nie ma też późnowieczornego zaglądania do lodówki.. i tu mamy receptę.. na mnie to niestety aż tak nie działa, bo ja nigdy nie buszowałam po lodówce o północy :( ale pewnie i waga wyjściowa byłaby inna..
jutro mam oficjalne ważenie.. znaczy takie do wpisywania.. no ciekawe.. przełożyłam na czwartek, bo po pierwsze w piątek rano uciekamy, a po drugie wcześniej będę dostawała jadłospis na kolejny tydzień. wczoraj zaliczyłam vitaliowy trening, chociaż mocno sie nie chciało. wróciłam do domu przed 20 i do tego głodna jak smok.. nie, żebym była jakaś spracowana i wymęczona.. przedwyjazdowa wizyta kosmetyczna.. grzech nie poćwiczyć ;)
grunt, że maska wygładzona i pazury eleganckie.. można się zacząć pakować :)
DARMAA
24 kwietnia 2019, 22:50Ty na diecie a facet chudnie?! Ha ha ha dobre!
FreeMilka
24 kwietnia 2019, 14:24ooo czyzbys długi weekend zaczynała??? Faceci mają testosteron a on sprzyja odchudzaniu dlatego lepiej K. idzie ;)
Nelawa
24 kwietnia 2019, 14:38tak :))) i to już w piątek.. ma to swoje plusy dodatnie i ujemne ;) no dobra, niech mu będzie..