wyznaję, że mogło być gorzej. Grzechy: sernik i wino. Do jedzenia mnie jakoś nie ciągnęło, z wyjątkiem wspomnianego sernika. Reszta była całkiem w normie. Do tego: długi spacer, rowerek stacjonarny i jeden trening z Vitalii. Kontrola wagi (musiałam..) wykazała, że wyszło na zero. Znaczy sukces :)
Święta za nami, a przed nami majówka. W moim przypadku zaczyna się już w najbliższy piątek i potrwa tydzień. Żeby nie było łatwo spędzimy ze znajomymi tydzień we Włoszech. Święta, to pestka w porównaniu, z tym co mnie czeka. Żeby nie było, bardzo się cieszę z tego wyjazdu, ale włoska kuchnia i toskańskie wino, to pokusa, której nie będę w stanie pokonać. Nawet się nie próbuję oszukiwać. Jedyna nadzieja w panowaniu nad ilością specjałów oraz dużą aktywnością.. wydeptywania toskańskich bruków i ścieżek nie będę sobie żałować
DARMAA
23 kwietnia 2019, 21:26Bilans na zero to sukces oby w majówkę też tak było!