Hej!
U mnie nic się nie zmienia. Prowadzę się całkiem nieźle, mam nawet minimalne spadki na wadze. Takie tempo zrzucania kilogramów, jakie jest mogłoby już utrzymywać się do końca wyzwania, wtedy to wylądowałabym na liczbie 54. Piękne, nieprawdaż? Ano właśnie tak i do tego trzeba dążyć.
Póki co jednak nie chodzę na siłownię, ani nie biegam. Muszę poczekać, aż w końcu ten fatalny ból w okolicach pleców i kręgosłupa odpuści. Denerwuje mnie trochę ta kontuzja, bo niszczy moje plany, ale raczej nic na to nie zrobię, więc pozostaje czekać. Myślę, że za 2-3 dni wszystko powinno wrócić do normy i wtedy zaczniemy walkę ze zdwojoną siłą <3
Mam nadzieję, że u Was też wszystko idzie dobrym torem :) (Y) Później poczytam Wasze pamiętniki, teraz uciekam do obowiązków. 3majcie się, papa! ;) :*
angelisia69
7 czerwca 2016, 16:53jak nie wroci do normy to koniecznie do lekarza,z kregoslupem nie ma zartow.Powodzonka zycze
Nastel
8 czerwca 2016, 14:38Dzięki ;) tak będę musiała zrobić, jeśli nie będzie poprawy :)