No właśnie dlaczego tak się dzieje. Za mną pierwsza rocznica ślubu i przybyło mi 11 kilo jak to się stało, że tak odpuściłam sobie moje zdrowe nawyki. Dosyć często królują u nas słodycze, mąż napędza mnie w jedzeniu za każdym razem kiedy chce wziąć się "od jutra". Rano wstaję mam zapał i chęci na nowe wyzwania, a w ciągu dnia mąż pisze co na obiad, zjadłbym frytki na przykład, a ja już mięknę i tylko o tym myślę. W czasie naszego narzeczeństwa też przytyłam 5 kilo i to był dla mnie dramat jak zorientowałam się przy drugiej przymiarce sukni ślubnej, że trochę przybyło. Był płacz, strach, że na ślubie jak klocek będę wyglądać i szkoda było takiej pięknej sukni na mnie. Na szczęście się zmobilizowałam i schudłam te nadprogramowe kilogramy i stanęłam na ślubnym kobiercu z wagą 64 kg. Wakacje się zaczęły dużo stresu z nowym lokum, trochę niesnasek z teściową i hops waga na dzień dzisiejszy pokazała mi 75 kg. Fakt zaczęłam w końcu ćwiczyć czyli od jakichś 2 miesięcy i nawet nie drgnie na wadze. Czasami mam napady na jedzenie zwłaszcza w okresie owulacji i miesiączki ale raczej staram się trzymać rękę na pulsie. Czyżby tak mięśnie się rozwinęły, że to już nie tłuszcz na wadze. Druga sprawa pupa się ujędrniła bo była płaska jak deska ale jakaś taka stałam się barczysta i taka hmm jakby to powiedzieć wciąż ociężała. W zeszłym roku nie ćwiczyłam ze względów zdrowotnych ale byłam na diecie i czułam się lekka, a teraz mimo że ćwiczę to nie mam w sobie tej lekkości. Wiem daleko mi do figury Chodakowskiej bo jeszcze mam boczki i pod stanikiem źle się układa skóra ale myślałam, że zejdzie do tych 70 chociaż. Pamiętam zamierzchłe czas jak ważyłam 85 kg jeszcze w liceum i jak się cieszyłam jak schudłam do 75 g. A teraz? Ta waga kojarzy mi się tylko z samymi niedoskonałościami. Jak zaczynałam przybierać na wadze to cały czas mówiłam sobie byle nie przekroczyć 70. Tera boję się, że dobije do 80. Boję się nawet pomyśleć o dziecku. Jestem wysoka i mogę nawet 100 zobaczyć na wadze. Co tu zrobić żeby w końcu nie patrzeć na męża i żeby mnie to tak nie kusiło.? Ale on tak zawsze wszystko apetycznie je, że aż mnie to wkurza, że tak się łatwo uginam. Takie moje wypociny.....
- Pomoc
- Regulamin
- Polityka prywatności
- O nas
- Kontakt
- Newsletter
- Program Partnerski
- Reklama
- Poleć nasze usługi
© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.
Barbie_girl
9 czerwca 2017, 14:16Zawsze ciężej wieść się za sobie będąc i mieszkając z druga osoba mi zajęło sporo czasu żeby przyzwyczaić A ze nie będę z nim jadła czasem , ile razy przyniósł czekoladki ale po entym razie jak zobaczył ze leżą nie tknięte zrozumiał jakie to dla mnie ważne i nawet teraz jak chce coś zjeść co ja lubię ale nie mogę to jedzie kupuje i je w aucie aby mnie noe kusiło hehe :-p
ZacznijmyOdPoczatku
9 czerwca 2017, 14:11moim zdaniem wynika to z dwóch rzeczy, Po 1 podświadomie ludzie wiedzą, że już "mają kogoś", więc mogą sobie pofolgować. w chwili spotykania się jako chłopak i dziewczyna raczej każdy chce się sobie podobać i ludzie pragną zaskakiwac się raczej w ten pozytywny sposób. po ćlubie, czyli jak ludzie już się znają, rozumieją, mogą być sobą przy sobie wzajemnie, chyba spuszczają trochę z tonu i po prostu sobie pozwalają na więcej. drugim argumentem jest to, że jak kobiecie przychodzi gotować dla swojego wybranka to chce podawac mu jak najelpsze obiady, a wiadomo, ze facet o facet i na sałatkach daleko nie zajedzie. dlatego chcąc dogodzić i mężowi, i pewnie i sobie, je się za tłusto, za dużo, za syto. i tak to już jest. :)
Never_Lose_Hope
8 czerwca 2017, 21:33Dlatego ja często gotuję dwa obiady. Dla mężusia ziemniaki lub frytki, a dla siebie kaszę. Mięsko staram się robić bez panierki w piekarniki, ale czasami też lecą dwie wersje - dla mnie np. pierś upieczona w piekarniki, a dla połówka schaboszczak. Jak mąż dobierze się do garów to najczęściej serwuje gulasz, pieczoną karkówkę lub schabowe - ale wtedy nie wybrzydzam i nie marudzę, żeby nie zniechęcać go do gotowania - po prostu jem mniejsze porcje :) Musisz wziąć się w garść, zawsze jest jakieś rozwiązania, choć czasami trzeba nieźle się nagimnastykować :)
fitness.poznan
8 czerwca 2017, 19:23Chyba po prostu potrebna jest silna wola, moj maz tez najchetniej by jadl co drugi dzien frytki, ale odkad zaczelam kombinowac w kuchni z kaszami itd. Nawet nie marudzi gorzej jak nie mam czasu ugotowac-to kusi ale sie nie poddaje. Zreszta wiem, ze u mnie takie cheat meal zazwyczaj powoduje, ze plyne z jedzeniem i jest cheat week zanim sie ogarne - wiec do tego nie dopuszczam. Pozdrawiam i zycze powodzenia w walce z pokusami:)
Nallarisi
8 czerwca 2017, 20:01Wiem. Właśnie o to chodzi że kiedyś tzn dwa trzy lata temu potrafiłam naprawdę dbać o to co jem. Częste głodówki stosowałam na oczyszczenie , a teraz dno czyste dno z moja silna wolą. Ogólnie prowadzę zdrową kuchnię. Ja przede wszystkim jestem vege wiec moje jedzenie i tak jest ograniczone. Bardziej te szybkie dania typu frytki chipsy to mnie sprowadza na złą drogę. Poza tym nawyki mojego męża też zmieniłam. Od wcześniej jadał tylko parówki pasztety i jasny chleb. A teraz kasze tuńczyka ciemny chleb. Tylko ze dużo tego je no i wpadaja też pizzerki takie szybkie jedzenia. Masz racje tylko silna wola mnie uratuje. Może w końcu sie ogarnę. Zawsze zresztą sie ogarniałam koniec końców
bialapapryka
8 czerwca 2017, 18:02A może są inne przyczyny takiego skoku wagi? Hormony czy coś?
Nallarisi
8 czerwca 2017, 18:17Nie, no pofolgowałam sobie wiem o tym, ale z drugiej strony jak patrze na inne dziewczyny mniejsze ode mnie i ile biorą jedzenia do pracy to ja przy nich jestem naprawdę daleko w tyle. Na przykład dzisiaj miałam 4 jajka na twardo, sałatka z pomidorkami, mozzarellą, kiełkami i oliwkami i dwie kanapki z masłem i kefir rano. Oczywiście kawa z mlekiem. Prace mam siedzącą i 12 godzin. Czy to tak dużo? W wolnych dniach trochę więcej jem bo mam czas coś ugotować no i zdarzają się wybryki czyli frytki tosty ale nie codziennie.
bialapapryka
8 czerwca 2017, 18:20To może jednak warto zrobić badania i sprawdzić czy z Twoim metabolizmem :)
Nallarisi
8 czerwca 2017, 20:05A proszę podpowiedz mi jakiego rodzaju te badania mogłabym zrobić. Daleka jestem od lekarzy i trochę sie orientuję w tym temacie. I do kogo się udac przede wszystkim. Ja kiedyś byłam w szpitalu na badaniach ale wtedy miała badny testosteron cukrzyce i wszystko bylo w normie. Czy to jest to samo?
bialapapryka
8 czerwca 2017, 20:47A może tarczyca Ci szwankuje? U mnie tak właśnie było/jest...podstawowe badanie to TSH. Może po prostu warto porozmawiać z lekarzem rodzinnym, żeby dał Ci skierowanie na takie podstawowe badania. Albo umówić się na wizytę do dietetyka, opowiedzieć szczerze jak się żywisz, jakie masz obawy i może on coś zaleci...