Witam Was bardzo serdecznie:)
Uśmiecham się lecz przez łzy. Zacznę może od początku. Jestem z Wami od ponad 5 lat tylko się nie ujawniałam tak bardzo. Raczej cichutko sobie tutaj siedziałam, a to wstawiłam jakiś pomiar, a to skomentowałam raz na rok jakiś wpis, albo udzieliłam rady. Staram się aktywnie uczestniczyć w grupie panien młodych. Pomysł od razu mi się spodobał, żeby dzielić się swoimi pomysłami, osiągnięciami dotyczącymi przygotowań do ślubu. Tak w końcu po tylu latach wychodzę za mąż (ale myślę, że to temat na inny post). Wracając do tematu. Zaczynając na vitalii ważyłam 73 (moje maksymalne osiągnięcie 85), wtedy moim celem było zrzucenie wagi do 60 kg. Schudłam do 64. Ach co to był za wyczyn. Bardzo dobrze czułam się w tej wadze.Od 2013 roku utrzymywałam tę wagę. W sumie to już od roku kilogram po kilogramie zaczął narastać. Nie zauważyłam, że tak nabieram na siebie. W większej części jestem sobie winna. Poznałam swojego obecnego narzeczonego w zeszłym roku i od tego momentu zaczęły się wspólne kolacyjki, desery, obiadki domowe. Myślałam sobie, a co tam jeden kęs, czy dwa. Początkowo waga stała w miejscu przy moich wybrykach jedzeniowych. Później się wszystko rozregulowało. Aż do dnia dzisiejszego. Stanęłam na wadze 72 kg!!! A jeszcze w sobotę ważyłam 70 i zbytnio nie jadłam. Wiem, że przyczyną może być też to, że na dniach mam dostać okres ale uwierzcie mi jestem zrozpaczona. Wiecie co mnie dobiło? Wczoraj miałam przymiarkę sukni. Jeszcze w sierpniu jak ja kupowałam ważyłam 67 kg i i powiedzmy mieli ją lekko poszerzyć w biodrach. Została poszerzona, a ja ledwo w nią wczoraj weszłam. Rozpłakałam się w salonie. Panie zaczęły mnie pocieszać. Mama mówiła, że do maja mam jeszcze dużo czasu więc na spokojnie zrzucę. A ja się zwyczajnie zdołowałam, załamałam. Sukienka wymarzona, bo skromna lekko dopasowana do ciała. A tu co? Wszystko było widoczne, każda fałda, ledwo się w niej poruszałam. Taki to właśnie początek mojego wymarzonego i długo wyczekiwanego dnia.
Musiałam to z siebie wyrzucić.
roogirl
10 grudnia 2015, 19:50Dziewczyny mają rację, ślub to super motywacja. Ja zaczynałam z podobną wagą, moja najwyższa też jest podobna :) Na pewno dasz radę jeśli już raz to zrobiłaś i tyle czasu trzymałaś wagę.
majkapajka
9 grudnia 2015, 11:53no pewnie - nie plakac tylko dzialac moja kochana! Przeciez 4-5 kg to kwastia kilku tygodni! A ty maz tych miesiecy jeszcze 6! to normalnie nie ma sprawy - przylacz sie aktywnie (podobno jak sie notuje codziennie co sie je to sie bardziej uwaza) a tu znajdziesz 100 kolezanek ktore maja dokladnie ten sam cel co ty i beda cie dopingowac!
Nallarisi
9 grudnia 2015, 12:22Bardzo dziękuję za życzliwość :-*