Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Bez zbóż da się żyć!


I jest co żryć chciałoby się dodać :) Jasne, mam trochę pod górkę. Romans jaroszki z paleo mógł być skazany na pożarcie. Jednak póki co kwitnie, a świadomość, że pędzlując zboża nie dostarczałam sobie ekstra wartości odżywczych (a wręcz przeciwnie), utwierdza, że niczego nie tracę.

Skupmy się więc na korzyściach.

Tia, niecierpliwa, 6 dni i chce już widzieć rezultaty :) 

Nie, trochę inaczej - ja te rezultaty zaczynam dostrzegać.

Mimo @, leków na kręgosłup, mimo braku ruchu i świeżego powietrza... coś się dzieje. 

Spojrzałam rano w lusterko i... jakby ładniejsza jestem (smiech)Czy wystarczy 2 tygodnie odpoczywać od pracy żeby tak się poczuć? Zbieg okoliczności (bo średnio raz w miesiącu mam taki dzień)? Czy jednak zboża, a raczej ich brak  :)???

Na czym polegają zmiany? Tu muszę wyjaśnić z czym  mam problemy: 

1) bardzo duże, wyraźne sieci teleangiektazji (już z reszta po serii zabiegów laserem, z bardzo dobrym skutkiem - ciągle obiecuję, że wykończę resztę która została). 

2) Ostra ostuda - której nabawiłam się kiedyś jak dla fantazji chciałam sobie pochodzić bez makijażu (podkładu z mocnym filtrem) nad morzem...  Walczę kremami, bez filtra nie podchodzę nawet o okna. 

3) Rozszerzone pory, zaskórniki, blizny po wypryskach, generalnie nierówny koloryt, skóra cienka i wiotka. 

Nie twierdzę, że któryś z tych problemów zniknął całkowicie czy ustąpił w iluś procentach... po prostu rano zobaczyłam bardziej świetlistą, gładka i promienną cerę :) Ukojone naczynka, mimo gorącej kąpieli w gorzkiej soli epson, a całość taka wyciszona :) 

I tyle, mała rzecz, a cieszy :)

Ale zaraz zaraz  jeszcze waga :)

Poniedziałkowa 77,8:< 

A dziś - mimo końcówki @, braku ruchu i właściwie wychodzenia z domu, mimo ciągłego pichcenia i eksperymentów kulinarnych 76,4 :)

Miło :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.