No niestety. Zaliczyłam dohtora. I z perspektywy tego co się działo w nocy nie żałuję, bo przynajmniej mam jakieś leki.
Wczoraj popołudniu postanowiłam sprawdzić na ile już jest lepiej. Gatki na d (na prawa nogę zakłada mi luby - ta pozycja niewskazana) i heja. Tak, rower, nie inaczej. Szybko okazało się, że nie jest ok... już podjazd pod wiadukt okazał się masakrą, a dalej szukałam tylko pierwszego lepszego miejsca żeby zawrócić. W domu, kolejny raz nie mogłam sobie znaleźć miejsca. Bo prawda jest taka że przy siedzeniu boli najmocniej, to już chyba mniej jak stoję i drepczę... Zaczęłam się zastanawiać - jak wytrzymam w pracy cały tydzień po 8 h przy biurku jak w domu nie umiem tak wysiedzieć 5 min i ciągle zmieniam pozycję z przewaga leżenia. Poddałam się i umówiłam wizytę.
Jej rezultat jest taki, że tydzień mam się regenerować. Diagnoza poniżej.
Szczerze napisze, że nie żałuję decyzji. Dlaczego? Bo kolejny raz omotało mnie złudne wrażenie poprawy. Wieczorna kąpiel i próba lekkiego dociągnięcia stopy celem zrobienia peelingu, skończyła się wrzaskiem (sory sąsiedzi - reakcja spontaniczna) i zarwaną nocka na stercie poduch, przez które czułam nie tyle ziarenko grochu co głazy...
Ale, ale! Nie jestem tu po to by jojczyć!
Może to głupie, ale staram się w tym wszystkim widzieć pozytywy.
Zarwany urlop, zmaltretowany kręgo, nędzne siedzenie w domu w ostatki sierpniowego słonka a ja mowie o pozytywach???
A tak właśnie.
Pierwsza sprawa, to przemyślenia dotyczące sposobu odżywiania, wykluczenie zbóż mające w moim wypadku podłoże zdrowotne i co najistotniejsze - wdrożenie tego. (ile odkrywam pysznych przepisów :)
Sprawa druga - to szacunek do własnego organizmu. Tak właśnie. Nauczkę dostałam straszliwą, a przecież dostawałam jasne sygnały żeby zwolnić, odpuścić, iść się położyć kiedy rozkraczyło mnie na schodach... a nie wsiadać na rower i cisnąć w upale 62 km, dobijając się 2 godzinnym pływaniem... no głupia. Co mam powiedzieć.Więc to tez się zmieni. Będę więcej słuchać swojego organizmu, myślę, że to też raczej na plus :)
Ale zaraz, miały być bezglutkowe dania
A proszę bardzo - omlet, wreszcie doczekał się wersji wytrawnej (2 jajka, pieczarki, łyżeczka maki z tapioki + dodatki i przyprawy)
oraz naleśniczki (jajko, 3 łyżki mąki z tapioki, jedna łyżka z koko, woda + powidełka bezcukrowe ze śliwek i brusznicy hand made 2016)
Patelnia nie jest "podziobana" - taki ma rzucik :)
I dodam, że naleśniki mnie szczerze zachwyciły. Kruche i pyszne, zero gumowatości tych pszennych :)
forvictim
27 sierpnia 2017, 08:58jak smakuje mąka z tapioki ?:) Smacznie u Cioebie<3
myfonia
27 sierpnia 2017, 09:36Powiedziałabym, że ma smak neutralny. Raczej dodana łyżeczka maki z kokosa ją zdominowała. Za to podobała mi się równowaga pomiędzy kruchością a elastyczności i taka fajna tekstura/ziarnistość. To opis ze strony: mąka z tapioki – sproszkowane wysuszone korzenie manioku, mąka ta także zawiera bardzo dużo węglowodanów i ma stosunkowo podobne właściwości do mąki pszennej – pomaga wiązać ciasto i jest dość elastyczna, przez co nadaje się na chleb czy na upartego na pierogi. Z reguły pół szklanki mąki z tapioki zastępuje szklankę mąki pszennej. Często zastępuje mąkę ziemniaczaną u osób z chorobami autoimmunologicznymi, bo maniok prawie w ogóle nie uczula. A tu więcej o mąkach: https://paleosmak.pl/kuchnia-paleo/maka/ Póki co zgodnie z zasadami diety paleo unikam wszystkich zbóż, czyli tych popularnych mąk bezglutenowych z ryżu, kukurydzy, czy jaglanej też. I żyję :) I myślę, że mam się coraz lepiej :)))
forvictim
28 sierpnia 2017, 10:15Dziekuje za odpowiedz <3 od dobrego miesiaca zastanawiam sie nad jej zakupem :D
Maya27kc
26 sierpnia 2017, 21:56Ja tam uwielbiam gluten xD Nie mam uczulenia na glutem i pod względem zdrowotnym nic nie wskazuje na to że robi coś złego więc trzymam sie go w 100%. Za to marzy mi się odstawienie nabiału... Wiem że ograniczenie go poprawia cerę, na czym bardzo mi zależy, ale.... ja tak bardzo uwielbiam mleko!!! Owsianki na mleku, kakao, kawę z mlekiem, okazjonalne mleko przed snem, maślanki.... Nie bardzo widze jak mogłabym go odstawić :P
myfonia
27 sierpnia 2017, 09:27Jasne, dla każdego coś miłego :) U mnie są do tego podstawy zdrowotne, choć podobno większość osób poczułaby jakościowa różnice po odstawieniu. A nabiał to inna sprawa, tez docelowo dążę by by całkiem wyautować go z diety. Ale taki dobry serek żółty, czy jogurcik naturalny... mmm :)
be.fit.2015
26 sierpnia 2017, 12:58Ja tez powoli odrzucam gluten, strasznie zle na mnie dziala. Wczoraj upiekłam pierwszy raz chleb z kaszy jaglanej. Wyszedł super. Bardzo lubię robić omlety, moj ulubiony to ubite jajka z dodatkiem łyżeczki maki kokosowej, wychodzi super puszysty biszkopt :) Muszę spróbować tych twoich naleśników, ja robiłam z mąki gryczanej, ale w moim rodzinnym mieście coś nie mogę jej znaleźć. Wychodził śmierdzące, jak wszystko co gryczane, ale jak dodawałam kakao to były super. Dodam ze robiłam je na wodzie i z dodatkiem odrobiny skrobi, bez jajek bo byłam wtedy na protokole autoimmunologicznym i aż się dziwie ze to tak ładnie wychodziło :)
myfonia
27 sierpnia 2017, 09:14Pewnie znasz, ale na wszelki wypadek podaje stronkę z różnymi przepisami. https://paleosmak.pl/przepisy/ http://paleolife.pl/category/przepisy/ Tam początkowo szukałam inspiracji :) Przepisów jest mnóstwo! Pozdrawiam i życzę wytrwałości! U mnie dziś zaczyna się 7 dzień, patrzą na mordkę i cera jakby lepsza??? :)