Ale chyba wreszcie zrozumiałam o co w tym tak naprawdę chodzi. Prawda jest taka, że znałam teorię, ale jej nie respektowałam. Zawsze było za mało czasu... bo a to wakacje, wyjazd, święta, impreza, wernisaż, wiosna... zawsze coś - czego termin był na już, za zaraz na wczoraj...
Egzystencja - w wiecznym niedoczasie i nadbagażu - kilogramów.
8 tygodni do wiosny, 4 do wyjazdu, Dukan, Kopenhaska i co tam jeszcze...
Oto cała ja. Nie to nie znaczy, że na co dzień jest tak źle. Nie istnieją dla mnie fast-foody, gotowe, kupne dania, słodzone napoje, soczki, słodycze od dzwonu i gościnnie. Żarełko jarskie, raczej dobrej jakości, lecz często i za dużo objętościowo i owocowo i węglowo... Ruch tez jest. Bez rowerka nie ma sensu moje życie. Ale wyraźnie widać, że proporcje pomiędzy ruchem i żarłem jednak nie teges... 77 kg, to nawet wzrost 1,78 nie ratuje, o nie...
Plan jest więc taki, że tym razem daje sobie kilka miesięcy na osiągnięcie wymarzonej wagi. A realnie, chciałabym dożywotnio umieć panować nad tym co, ile i czego jem. Chcę się tego nauczyć jak jazdy na rowerze czy swobodnego pływania, które kocham na równi z jazdą. Chcę się wsłuchać w swój organizm, który mam nadzieje posiada jeszcze w sobie resztki atawistycznych zachowań i mi podpowie - co jest dla mnie dobre, a co jeszcze lepsze :)
Chciałabym tracić na wadze pomału. 2 kg miesięcznie? Może mniej. Tyle ile się uda. Bez spiny głodu i napadów. Plan długofalowy więc liczy się każdy dzień. Jednoczenie chcę zadbać o mięśnie. I tyle. Dużo, mało - może tak w sam raz :)
Dla uzmysłowienia, że przy osiąganiu długofalowych celów liczy się każdy dzień - wizualizacja. Tak, tak, wiem że ciało to nie maszyna - liczby pomogą mi jedak w przybliżeniu zorientować ile czeka mnie pracy do osiągnięcia fajnej - tak myślę - do mojej budowy wagi. Choć zamierzam pracować nad sobą do końca swoich dni :)
Zakładam że do końca sierpnia strace jeszcze te 0,2 kg i będzie 77. Wagi więc chce osiągać na koniec każdego kolejnego miesiąca. Oczywiście, wszystko jest orientacyjne :)
wrzesień 75
październik 73
listopad 71
grudzień 69
Byłoby wspaniale wejść w Nowy Rok z waga poniżej 70 kg!
styczeń 67
luty 65
marzec 63...
I chyba tyle mi wystarczy :)
Się okaże :)
No nic, czas na kawkę i omleta. A potem spróbuje się trochę przejechać na rowerze!
NowaJaPoPorodzie25
25 sierpnia 2017, 15:59Plan jest jak najbardziej realny! !! :-) Wytrwałości! :-*
kasiakar
25 sierpnia 2017, 13:24Mój plan wyglada podobnie. Ja liczę, ze do 1.09 bedzie 73, 1.10 -71, 1.11 - 69 ... Nawet jak nie w tej chwili to na pewno osiagniemy cel. Tylko ja mam klopot z ruchem. Rower nie dla mnie. Dziś bylam na treningu w mrs spprty ale to nie to. Na razie orbitrek i Chodakowska .- próbuję. Wytrwałości :-)
myfonia
25 sierpnia 2017, 21:11Orbitrek i Chodakowska to całkiem sporo :) Aktualnie rower jednak mi odpadł przez kręgo i muszą mi wystarczyć śmieszne ćwiczenia na plecy... i leżenie. Ale dietą tez można sporo podziałać. No i mam chytry plac ćwiczyć ramiona z krzesła, hehe :) Pewnie, że damy radę... małymi kroczkami do samego celu!
kasiakar
25 sierpnia 2017, 13:24Komentarz został usunięty
Cathwyllt
25 sierpnia 2017, 13:16No proszę, jaki rzeczowy i rozsądny plan! Jeśli masz tak ładnie to wszystko rozpisane, to nie widzę powodu, dla którego nie miałabyś przywitać nowego roku z 6 z przodu :) Powodzenia!
myfonia
25 sierpnia 2017, 21:12Dziękuje, tego się trzymam :)