Ech, jutro mam ważenie, ale zdradzę Wam, że nie mogę nie stawać na wagę! Moje postanowienie, że robię to raz w tygodniu, niestety, nie wypaliło. Dlaczego? Kiedy wstaję rano, a brzuch tak jakby wydaje mi się mniejszy, podekscytowana i rozradowana biegnę na wagę (oczywiście na czczo). Ech, takie to szczeniackie, ale serio, mam fioła na punkcie ważenia. Oczywiście tylko wtedy, gdy trzymam się pięknie w moich dietopostanowieniach :)
Dlatego jutro nie mogę się doczekać, aż oficjalnie sfinalizuję mój sukces!
W tym tygodniu dość lekko wskoczyłam w rutynę. Przygotowanie posiłków, rozesłanie pociech, praca, praca, praca, powrót do domu, i szybki sen. Niestety (stety?) dlatego, że jeszcze do końca tego tygodnia pracuję w biurze najdłużej jak mogę, obiad jadam właściwie jako kolację (po dłuższej przerwie niż mam zaplanowaną w diecie), i opuszczam ostatni posiłek. Ale nie czuję głodu, i będzie tak tylko do końca tego tygodnia, bo od przyszłego muszę zwalniać biuro mojemu mężowi, więc myślę że jest dobrze.
Jest dobrze. Jest MI dobrze z dietą. W końcu! Mam dobry humor. Muszę Wam powiedzieć, że nic nie mobilizuje mnie jak spadki wagi. Jestem pozytywnie, bardzo pozytywnie nastawiona na zmianę.
GrajewsKi
10 września 2015, 22:36Przyszłość zaczyna się dziś... Naprawdę! :) PS Wszystkiego dobrego! Pamiętam, a zaraz wystosuję płomiennego esa! ;)