Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
małe sukcesy


ale wielkie szczęście. Jak się okazuje smakować szczęście, celebrować małe sukcesy to jest właśnie to czego w moim życiu brakowało. Wiecznie gdzieś tam daleko był jakiś cel i nic poza nim się nie liczyło. Traciło wartość to co już osiągnęłam bo zupełnie tego nie dostrzegałam. Wystarczyło małe potknięcie a ja kompletnie się gubiłam. Mój cel znikał mi z oczu, a z powodu marazmu, który mnie ogarniał, wręcz się oddalał. Tym razem mój cel osiągam codziennie bo codziennie walczę o swoje lepsze ja. Doceniam swoje wysiłki, nawet inaczej piszę posty. Nie piszę, że "nie wiem czy mi się uda" zamiast tego piszę "wierzę, że mi się uda.  Niby niewielka różnica a jakże jednak wielka zmiana. 

Moje dzisiejsze powody do dumy:

6 dzień dorzucam do bezsłodyczowej kolekcji

50 min hula hop

15 min gimnastyki porannej

i na dokładkę 90 brzuszków. 

9/105

  • gizusia

    gizusia

    3 listopada 2010, 08:08

    Widzisz jak wiara w siebie zmienia, a dotego chyba buźka ci się sama śmieje jak pomyślisz, że może małymi kroczkami,ale wciąż przesz do przodu.GRATULACJE!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!!

  • krzyzykomania

    krzyzykomania

    3 listopada 2010, 07:26

    super :)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.