Dziś zanotowałam spadek (ku zaskoczeniu, grzeczna jestem, ale przed okresem i brzuch dosłownie jak balon) . Mam już na liczniku 114.6 kg. Bardzo cieszy. Walczę o więcej. Kolejny taki magiczny dla etap to jak zobaczę 110... Pozniej 100 kg i tak dalej. Ale skupiam się na tym co tu i teraz.
W końcu jestem na dobrej drodze do wyleczenia mojej kontuzji. Od wczoraj już nic nie boli, bujałam się z bólem kręgosłupa tydzień czasu. Teraz grzecznie tylko rehabilitacja i koniec.
Weekend mieliśmy gości. Byłam grzeczna. Puchnę z dumy! Jadłam tyle co każdego dnia, z tą różnicą że skusiłam się na jeden kawałek ciasta. Bez cukru, mąki... Zero wyrzutów! Było mega wytrawne. W każdym razie jarałam się że mogłam mieć taką małą odskocznie,że mam nowy smak, namiastkę łakoci. Po raz pierwszy jestem zadowolona na diecie. Jem smacznie, nie głodzę się a i chudnę. Szkoda że wcześniej tak nie miałam. Ale to dlatego że nie byłam silna, wbiłam sobie do głowy że muszę się głodzić by schudnąć i nie ukrywam chciałam dużo i szybko. I dlatego przegrywałam. Teraz jest inaczej i dobrze mi z tym i muszę powiedzieć że kocham siebie w tym stanie . Wymyślamy coraz to nowsze przepisy, szukamy oschudzonych wersji dawnego jedzenia.
Dziś bez fotek. Nie miałam czasu, dzień pełen spraw. Ale było ok
1. Omlet z tuńczykiem i papryka
2. Marchewka i ogórek
3. Krem z pomidora
4. Owoce - arbuz, maliny, borówki
5. Bób
ojsetka
18 czerwca 2024, 08:55Dokładnie ma być smacznie, dzięki temu lepiej się przechodzi ten czas.
KatarzynaXXL
17 czerwca 2024, 22:38❤️❤️❤️
annna1978
17 czerwca 2024, 21:09Pięknie 😊
JeszczeRAZ!
17 czerwca 2024, 20:40Brawo ! Już za rogiem 110 kg czeka !