Się dzieje, ale pozytywnie :) Nadal jestem na diecie ketogenicznej, w ketozie naprawdę nieźle się czuję - wczoraj mogłam góry przenosić :) Zdaję jednak sobie sprawę, że niełatwo to utrzymać a moje zachcianki żywieniowe wciąż wymagają intensywnej pracy nad sobą. Dzisiaj mam trochę słabszy dzień, nie spalam dobrze. Wieczorem z łakomstwa niepotrzebnie zjadłam. Nie czuję się głodna, czy osłabiona, po prostu niewyspana.
Jestem w trakcie przygotowań do kredytu hipotecznego a potem wykańczanie mieszkania, wszystko jest angażujące i dość stresujące. Dzisiaj w nocy śniły mi się warianty kredytu hipotecznego, co było koszmarem, bo nie mogłam się zdecydować :P Do tego walczę z ubezpieczycielem po stłuczce (naprawiam z OC sprawcy), ale i tutaj już ostatnia prosta. Szkoda, ze w pracy jest tak kijowo... a nie mam teraz możliwości zmienić.
Nie planuję długo trzymać się w keto. Stosowany na własną rękę ten sposób żywienia, bez kontroli lekarza czy dietetyka, może zaszkodzić ze względu na niedobory. Nie jest łatwo komponować tą dietę, i mimo że żywię się w moim odczuciu zdrowo, na pewno popełniam błędy. Do tego zaraz wyjazd wielkanocny (w tym roku nie obchodzę świąt), więc będzie trudno zachować niezbędny rygor. Na wyjeździe będzie dużo trudniej o zdrowe tłuszcze i unikanie węglowodanów, nawet jeśli wezmę orzechowy pakiet wyjazdowy i mleko kokosowe.
Ale głowa do góry - jest jeszcze przecież low carb czyli LCHF :))) Wystarczy żywić się zdrowo, ograniczając węglowodany i możliwe, że utrzymam dobre samopoczucie i niski poziom głodu, a zagrożenie niedoborami będzie znacznie mniejsze. I wybór jedzenia też dużo szerszy. Na pewno będę iść w tym kierunku.
Ostatni rok to dla mnie czas testów żywieniowych. Czuję, że obaliłam kilka dogmatów i jestem gotowa na dalsze doświadczenia. Ile to raz słyszałam, że głód to nasz wróg, że od tłuszczu utyjesz, że śniadanie musi być 2h od wstania, że mięso daje siłę a chleb to podstawa życia...
I na koniec smakowite odkrycia, czyli:
1) najcudowniejsza kawę na świecie! Dolałam śmietanki kokosowej 85% do kawy + łyżeczka erytrolu... poezja. Delektowałam się z 20 minut i nie byłam po tym głodna przez kolejne godziny. Wiem, że istnieje bulletproof coffee, ale ta lajtowa wersja znacznie bardziej mi odpowiada.
2) soja... własnoręcznie ugotowana i zmielona na pasztet. Nie wiedziałam, że te ziarenka są tak pyszne, nawet bez dodatków! Niczego mi nie przypominają, a zrobiony pasztet jest ekstra. Szkoda, że soja ogólnie nie jest dla nas dobra, więc jak wykończę opakowanie, to raczej nie będę tych doświadczeń kontynuować - wystarczy od czasu do czasu tempeh i tofu.
3) masło orzechowe z orzeszków ziemnych, bez jakichkolwiek dodatków, jest... słodkie :) a jeszcze parę lat temu było dla mnie obrzydliwie tłuste, lekko gorzkawe lub bez smaku. Zwracajcie uwagę na skład, jak kupujecie takie masło orzechowe, zdecydowana większość zawiera różne dodatki chemiczne lub smakowe (sól, cukier). Warto samemu mielić, ale ja jeszcze nie dotarłam do tego etapu.
ANULA51
17 kwietnia 2019, 23:27Ja na keto tez dobrze się czułam, zero węgli i życie lżejsze o 40 kg, trochę dałam ciała, ale wracam na dobre toru i keto będzie na stałe gościć w moim życiu ,