Główna zmiana od ostatniego wpisu? Wieczorem chodzę rozdrażniona, bolą mnie mięśnie i czuję się zniechęcona. Nie mam apetytu na nic konkretnego, ale czuję ogólny niedosyt. W dzień energetycznie i zazwyczaj dobry, wieczorami nie bardzo... Chyba w końcu zaczyna dopadać mnie kryzys... Mam nadzieję, że nie wyłącza się OW. Poczekam na rozwój sytuacji. Dzisiaj, w poniedziałkowy ranek, nastroju zero a do tego zderzenie ze skrzynka mailową w pracy... echhh.
Wyjątkowo ciężką noc miałam w nocy z piątku na sobotę. Już od wieczora chodziłam rozdrażniona, może trochę osłabiona i z ochotą na "niewiadomoco". Zatkałam się zupą i pieczonym kalafiorem, ale wciąż mi brakowało energii, bardzo byłam śpiąca i łatwo marzłam. W nocy koszmary (o chomiku krojonym do sałatki i psie po wypadku, którego trzeba było dobić, bo nie mógł chodzić...). Wstałam zmęczona o 7 rano, i z lekko bolącym gardłem. Potem jeszcze pisałam wpis do Pamiętnika, którego mi nie zapisało a koleżanka odwołała wieczorne spotkanie.... cóż... dlatego potem poprawiłam sobie humor pyszną śniadaniową kalafiornicą ze świeżymi pomidorami i poszłam pobiegać! Nawet słońce świeciło, choć chłodno. Od tego momentu dzień już szedł dobrze. Zrobiłam zakupy i porządki w szafkach, poszłam na saunę, ugotowałam kolejną zupę... Samopoczucie mam dobre, ale chyba w końcu post zaczyna na mnie wyraźniej działać. Jestem mniej energetyczna niż w zeszłym tygodniu, szczególnie wieczorami, poza tym łatwiej czuję, że mi chłodno.
Byłam w sobotę na zakupach w Lidlu i odkryłam masę nowych, fajnych produktów. Mają na przykład makaron z soczewicy oraz z ciecierzycy, kilka dobrych rodzajów mąki, moje ulubione ogórki kiszone i kapustę kiszoną bio, i najbielsze kalafiory w okolicy! ;) Poza tym mają przyprawę curry BEZ dodatku cukru. Alleluja, w końcu znalazłam taką :D Bo w sobotę do Lidla, do Lidla, do Lidla.... rampampampam.... ;)
Niedziela zaczęła się dużo przyjemniej. Słoneczko na dworze, przyjemny chłodek (minus 7) i coraz lepsza z każdym wykonanie kalafiornica. Pysznie się przypiekła wylizałam talerz. Potem wizyta u rodziców na wsi, 8 km spaceru z psami po lasach... a wieczorem wrócił mój chłopak z wyjazdu z kolegami z gór, zazdroszczę. Nastrój wieczorem padł.. nie wiem, czyo to nie kwestia smogu, w niedzielę rano było 350% normy a wieczorem 550%.. bolała mnie głowa i nawet kaszlałam jak wyszłam na dwór.
Zaczynam czytać odnośnie wyjścia z postu i słowo do słowa, forum do artykułów wychodzi, że te tabelki co krążą po internecie (pierwszy tydzień 800 kcal warzywa, drugi tydzień 1000 kcal.....), wcale nie są ani prawidłowe ani konieczne! Sama Dąbrowska o to pytana stwierdziła, że rekomenduje po poście po prostu ZŻ (zdrowe żywienie), a nie ograniczenia kaloryczne czy produktowe! Organizm po poście dramatycznie potrzebuje składników odżywczych i jedynym ograniczeniem może być ilość węglowodanów w diecie, żeby przedłużyć ketozę. Natomiast nie można wychodzić na 800/1000 kcal, bo zwyczajnie wtedy się głodzimy i wyniszczamy. Minimum to podstawowa przemiana materii ale generalnie metabolizm trzeba rozkręcić jedzeniem. Na forum Vitalii wczytuję się w efekty dziewczyn na wyjściu i część z nich po prostu zaczęła normalnie, zdrowo jeść i ich waga szybko się ustabilizowała (około 2 tyg trwało) a czasem nawet jeszcze schudły.
Tak więc czytam i czytam bez końca... i planuję i przepisy ciekawe zbieram dla inspiracji... jeszcze tydzień mi został... albo 10 dni? Zobaczymy, muszę to dobrze zgrać czasowo, bo 9. lutego muszę być gotowa na udział w panieńskim koleżanki :) a potem imprezę firmową i wesele...
WAŻENIE I MIERZENIE (w 13. dniu i 14. dniu MIX):
- nie mogłam się powstrzymać, chciałam porównać pomiary - sobota rano, potem bieganie+sauna, a drugi w niedzielę rano. Byłam ciekawa jaki będzie ubytek (głównie wody?) po saunie i bieganiu na kolejny dzień.
- w sobotę pokazało 55,7 a w niedzielę 55,5 kg (spadek 1,1 - 1,4 kg, czyli praktycznie bez różnic, spodziewałam się więcej)
- spadek! tłuszcz wisceralny z 4 na 3 (norma do 12);
- obwody minus 6 cm... w tym 2 cm w cyckach. Reszta to głównie talia (-2), uda (-1) i biodra (-1 cm), więc... jest bardzo dobrze! Widać, że ten kilogram poleciał z tłuszczyku głównie a nie tylko woda. Cm nieznacznie się różniły między sobotą a niedzielą (pół cm)
- co ciekawa, waga pokazała inny poziom tkanki tłuszczowej. Nadal wysoki, ale stwierdzam, że 2,5% różnicy między kolejnymi dniami wskazuje, że w mojej wadze coś nie tak jest z tym pomiarem. W sobotę pokazało 29% a w niedzielę 27,5%. Jeśli założyć, że jestem lżejsza o wodę po saunie, % udziału tłuszczu powinien być wyższy a nie niższy przy niedzielnym pomiarze. Poza %, mam brak jakichkolwiek objawów zespołu metabolicznego, trzeba będzie więc to sprawdzić. Ten problem % mam już od dawna, też na innym egzemplarzu wagi z tej serii.
RUCH NA POŚCIE (mimo zimy, brrr):
- skaczę na skakance, zwykle w pracy (ok 100x);
- zazwyczaj jeżdżę do pracy rowerem (min. 12km/dzień), chyba że jest ślisko;
- 2x/tydz robię lekką jogę;
- Ze względu na problemy z kolanami, ostrożnie wracam do aktywności biegowych, ale 2x po 7km już na poście zrobiłam.
CO NOWEGO ZAUWAŻONEGO:
- zwykle bardzo łatwo marznę, więc zadziwiające jest, że na wychładzającym poście czuję się cieplej niż normalnie. Słabsze momenty miałam, jak próbowało mnie wziąć jakieś choróbsko i jak się mocno przegłodziłam i wychłodziłam - wtedy ratowałam się wanną;
- zwróciłam uwagę na totalny, i wyjątkowy dla mnie, brak alergii w domu zimą. Albo to zasługa braku smogu (mamy wietrzny styczeń) albo wyeliminowałam coś z diety, co wywoływało reakcję alergiczną... a może być tego sporo, bo możliwych alergii krzyżowych z pyłkami żyta, traw i drzew jest naprawdę wiele. Niestety jak robiłam testy z krwi, to wyszła mi minimalna reakcja (nie dająca objawów wg wskaźnika, ale jednak reakcja) na mleko ( żegnaj kawo..?), mąkę żytnią (żegnaj domowy, pieczony chlebie na zakwasie..?) oraz orzeszki ziemne (spadajcie, i tak nie lubię masła orzechowego). Zastanawiam się nad zrobienie testu na nietolerancje pokarmowe, ale odstrasza mnie cena i brak wiarygodności... macie jakieś doświadczenia z Food Detective a potem skutkami eliminacji wybranych pokarmów?
- nie mam niezidentyfikowanych bólów głowy, szczególnie rano. Być może to kwestia lepszego snu, mniejszego zmęczenia i bardziej pozytywnego podejścia do życia. A może wyeliminowanych nietolerancji? Przed postem miałam ochotę umrzeć, myśląc o konieczności pójścia do pracy... dopiero dzisiaj w poniedziałek rano coś zaczyna się dziać z bólem głowy (smog?)
- nie robię nic szczególnego ale stopniowo obniża mi się tętno spoczynkowe a podczas wysiłku nie skacze już tak silnie i gwałtownie jak na początku postu - organizm się adaptuje. Aktualne moje spoczynkowe to 41 :) jest ono dla mnie zwykłe, gdy jestem w dobrej kondycji fizycznej i dobrym odżywieniu, ale na początku postu było podwyższone do 50. Tętno mierzy mi zegarek, tzw. smart band.
- jak siedzę wiele godzin w pracy, czuję potem w domu ból mięśni pleców i szyi - nie miałam tak wcześniej, organizm jest wrażliwszy;
- widzę poprawę w stanie kolan, ale ciężko orzec jaki ma wpływ post a jaki ćwiczenia stabilizacyjne i rozciągające. Zdrowe kolano przestało boleć i być nadwrażliwe, a to uszkodzone czuję, ale też nie jest takie zbolałe jak tydzień temu - mogę w końcu znów biegać!
- poziom energii do biegania niższy niż tydzień temu, ale samopoczucie na saunie lepsze. Jestem bardziej odporna i nie jest mi tak zimno, jak wtedy, gdy chodziłam jako przed postem!
- Wyraźnie widać, że schudłam, ale nie czaruję się, że to sam tłuszcz. Myślę, że post będzie dobrym wstępem do dalszej diety redukcyjnej opartej głównie o warzywa i produkty pełnoziarniste. Pozwoli mi też sprawdzić reakcje podczas wprowadzania produktów, może wyłapię ewentualne nietolerancje?
JADŁOSPIS
DZIEŃ 13 sobota [500 kcal]
- START: woda z cytryna plus ciepły zakwas buraczany z majerankiem (mniam!)
- Śniadanie: kalafiornica z pomidorem i szczypiorkiem
- II śniadanie: surówka burak, ogórek kiszony, cebula, kiełki, cytryna, ocet jabłkowy
- Obiad: zupa-krem wielowarzywna z makaronem z cukinii i curry
- Kolacja: surówka pekińska, Rukola, pomidor, kiełki, ogórek kiszony
- Przekąski: 3x mała marchewka + łyżka koncentratu pomidorowego, 3x suszony pomidor
DZIEŃ 14 niedziela [600 kcal]
- START: woda z cytryna plus ciepły zakwas buraczany z majerankiem
- Śniadanie: kalafiornica z pomidorem i szczypiorkiem [curry, kurkuma, czarna sól, pieprz]
- II śniadanie: zupa-krem kalafiorowa [curry, kumin, papryka wędzona]
- Obiad: zupa-krem kalafiorowa, surówka por/pomidor/pietruszka korzeń
- Kolacja: wielka porcja leczo, miseczka zupy, mała porcja surówki rukola/szpinak/botwina/kiełki/pomidor/ogórek kiszony