Moje drogie, no powiem Wam, że dzieje się i dzieje na tym poście. Co dzień, to przygoda ;) Stałam się teraz bardzo wyczulona na sygnały z ciała, z fascynacją patrzę, jak zmienia się moje samopoczucie to wprowadzeniu lub odjęciu czegoś tak prostego jak pół jabłka!
Wyraźnie stopień poczucia niedojedzenia i zachcianki zależą od tego, co jem. Najlepiej, gdy trzymam się surowizny i unikam owoców - pewnie chodzi o wyższy indeks glikemiczny. Musiałam odstawić dynię i jabłko, bardzo ograniczyłam gotowaną/ pieczoną marchewkę.
Na poście trzeba utrzymywać minimalną kaloryczność 400 kcal. Oprócz 2. - 3. dnia, nie mogę powiedzieć, że nie odczuwam głodu - jem z apetytem, gdy przychodzi pora posiłku. Sporo osób deklaruje jadłowstręt i znudzenie warzywami, na razie ja tego nie odczułam. Ale ostatnio nie mogłam się "dojeść" i przeszło mi dopiero po solidnym wieczornym pałaszowaniu. Jak policzyłam kaloryczność wyszło, że przez cały dzień zjadłam 450 kcal... organizm był mądry, poniżej 400 kcal czuł się głodzony po prostu! Czuję, że ten post przywraca mi zaufanie do moich odczuć z ciała, prawdziwy reset!
Dwie noce z rzędu mam zabawny sen o jedzeniu. Gotuję coś i z przyzwyczajenia podgryzam albo oblizuję łyżkę i wtedy przypominam sobie, że to przecież ZAKAZANY PRODUKT, aaaaa ;) Rzeczywiście często bezmyślnie podjadam resztę marchewki po tarciu, czy różyczkę kalafiora, bo lubię, ale żeby aż tak? ;)
Z najciekawszych spraw, najwyraźniejsze poczucie braku mam w obrębie używek - alkohol, czy tytoń. Mimo ze bardzo dawno nie paliłam, a alkohol sporadycznie (nawet podczas Sylwestra!) od października 2018. Siła nawyku jest jednak wielka :)
Co się działo w 7 - 12 dniu postu:
- skończyły się (nieliczne) chwile, gdy wstając szybko, zakręciło mi się w głowie;
- koniec z poczuciem uciekających myśli;
- AZS najpierw zaostrzył się i od 11 dnia egzema zaczyna się goić;
- po 10 dniu skończyła się biegunka, a od 11 dnia wzdęcia i gazy nie męczą mnie;
- wieloletni dyskomfort i ból w zębach, gdzie dentysta nic nie widział, przeszedł;
- usta bardzo mi pierzchną i skóra na dłoniach jest dość sucha;
- cellulitu praktycznie nie widać, skóra jest bardzo gładka;
- przeszły bóle mięśniowe po 10 dniu;
- tętno spoczynkowe stopniowo się obniża a podczas wysiłku nie skacze tak wysoko jak wcześniej;
- jak bardzo przemarzłam i przegłodziłam się, następnego dnia czułam się słaba i głodna, zaczęło mnie boleć gardło. Wrzuciłam dużo świeżych warzyw, jarmuż, pietruszka, cytryna, pomidory i masa kiszonek... i przeszło!
- dobrze znoszę jazdę na rowerze, lekkie bieganie i saunę. Joga bardziej mnie męczy jeśli chodzi o część siłową, ale też daję radę a czuję się po niej lepiej;
- mam normalny poziom energii, ani obniżony ani podwyższony;
- dobrze śpię - zegarek monitorujący fazy snu pokazuje mi, że mam dobrą jakość snu i regularne fazy, mimo że ostatnio śpię krótko;
- chudnę! Ale nie wiem, jak i ile, ważenie przeznaczyłam sobie na niedzielę.
JADŁOSPIS [kaloryczność w przedziale 400 - 500]
DZIEŃ 12 piątek
- Start: woda z cytryną (zakwas w drodze, kisi się jeszcze)
- Śniadanie: tarta marchewka z selerem, pietruszką i sokiem z cytryny, kawałek pomidora, trochę kapusty kiszonej
- II śniadanie: burak, cebula, ogórek kiszony, sok z cytryny, ocet jabłkowy
- Obiad: surówka pekińska, Rukola, pomidor, kiełki, ogórek kiszony
- Kolacja: zupa wielowarzywna z rozgrzewającymi przyprawami
DZIEŃ 11 czwartek
- START: ciepła woda z cytryną, 30 minut później zakwas
- Śniadanie: pomidor pieczony z kapustą kiszoną
- II śniadanie: surówka pekińska+rukola+pomidor+ogórek kiszony+kiełki
- Obiad: pieczona papryka
- Kolacja: zupa plus surówka pekińska/rukola/pomidor/ogórek kiszony/kiełki kiszona kapusta
- Przekąska: pieczony pomidor
DZIEŃ 10 środa
- START: ciepła woda z cytryną, 30 minut później zakwas
- Śniadanie: koktajl pomidor, marchewka, jarmuż, natka pietruszki
- II śniadanie: surówka pekińska, pomidor, ogorek kiszony
- Obiad: pomidor nadziewany kapustą kiszoną, papryka nadziewana warzywami
- Kolacja: pasztet, Kapusta kiszona, bigos
DZIEŃ 9 wtorek
- START: ciepła woda z cytryną, 30 minut później zakwas
- Śniadanie: szpinak, rukola, kapusta pekińska, pomidor, ogórek kiszony, cebulka
- Drugie śniadanie: marchewka
- Obiad: bigos
- Kolacja: chipsy z jarmużu, pasztet warzywny, postna szarlotka, podjedzone warzywa do farszu [urodziny! :D ]
DZIEŃ 8 poniedziałek
- START: ciepła woda z cytryną, 30 minut później zakwas
- Śniadanie: pasztet warzywny i Kapusta kiszona
- Drugie śniadanie: marchewka surowa
- Obiad: szpinak z pomidorami suszonymi, cukinia, cebulą i czosnkiem
- Kolacja: bigos
DZIEŃ 7 niedziela [WAŻENIE, spadek 1,8 kg]
- START: ciepła woda z cytryną, 30 minut później zakwas
- Śniadanie: surówka rukola, botwina, szpinak, pomidor, ogórek kiszony, cebula, ocet
- Drugie śniadanie: szpinak z pomidorami suszonymi, cukinia, cebulą i czosnkiemplus
- Obiad: warzywa z bulionu z koncentratem pomidorowym
- Kolacja: podżeranie przy gotowaniu zupy plus jedna marchewka, szklanka bulionu z warzyw
Silnie-zraca
18 stycznia 2019, 13:51Powoli dojrzewam do takiego postu. Nie ze względu na kilogramy, ale ze względu na stan zdrowia. Dziękuję Ci za to świadectwo.
Mojmiraa
18 stycznia 2019, 14:02Będę na pewno raportować dalej :) Ja też długo dojrzewałam i czekałam na swój moment. Warto wcześniej sprawdzić, czy jesteś typem osoby, która dobrze radzi sobie z niedoborowymi dietami. Ja już wcześniej np. miałam bardzo dobre efekty stosując tak zwane okna żywieniowe. Miałam też za sobą epizod mocnego przegłodzenia (2,5 msc..) z powodu ciężkich emocji związanych z rozstaniem. Mam za sobą też epizod wegetarianski i wegański... i bieganie na czczo kilkanaście kilometrów... i z tą całą wiedzą miałam nadzieję, że sprawdzi się założenie, że będę się dobrze czuć na poście. Nie wyobrażam sobie wejścia z marszu w tak wymagającą dietą dla osoby przyzwyczajonej na co dzień do niezdrowego, tłustego jedzenia i sporej ilości cukru w diecie.
Mojmiraa
18 stycznia 2019, 14:03P.S. Tak gładkiej skóry na udach i tyłku to chyba od niemowlęctwa nie miałam :D
Moonlicht
18 stycznia 2019, 12:37Taki trochę przerażający ten wpis :D ale upewniasz mnie w tym, że taki post nie jest dla mnie. Nie wytrzymałabym. Podziwiam i powodzenia :)
Mojmiraa
18 stycznia 2019, 13:59Och, ale czemu przerażający? Czuję się bardzo dobrze, żołądek mnie nie ssie i oprócz bólu głowy pierwszego dnia, nic spektakularnego się nie dzieje, z czym nie męczyłabym się wcześniej. Biegam, jeżdżę na rowerze, saunuję i mam dobry nastrój i brak zachcianek. Post jest sprawą indywidualną, mi się on z tylu głowy przewijał przez ostatni rok. Impulsem był pogarszający się stan zdrowia i samopoczucia po okresie rozpasania i ograniczenia ruchu (backpacking w Azji, Święta i Sylwester).