Mimo niekończącej się mantry nie zdołałam całkowicie się pogodzić z katastrofą pourlopową w temacie wagi. Staram się o tym tak bardzo nie myśleć ,i na pocieszenie w pierwszym tygodniu zleciało mi 2kg. Oczywiście nie mam złudzeń ,że to jakieś złogi po tym całym szalonym jedzeniu w PL. Ale prawda jest też z taka ,że ostatni tydzień był w temacie diety bardzo książkowy. Moja aktywność fizyczną trudno jeszcze nazwać treningami ,ale specery z psem były i rower też. Właściwie to już ostatni tydzień przerwy w aktywności po operacji. W pewnym sensie jestem z siebie dumna ,bo zazwyczaj po urlopie potrzebowałam dwóch tygodni żeby wrócic do diety i ćwiczeń. Tym razem do diety wróciłam w dniu powrotu z urlopu ,do ćwiczeń też ,tyle że musiałam zaczać baaardzo spokojnie. Ale to chyba dobrze ,bo jakbym sie rzuciła od razu na mojego kattlebell po misięcznej przerwie to znowu byłby problem żeby w krzesła zsiąść. W przyszłym tygodniu chcę już wrócić do biegania ,ale coś czuje że zaczne od marszobiegów. Najważniejsze ,że udało mi się jako tako pogodzić z tym co się stało ,czyli z faktem że przez urlop przytyłam aż tyle kg. Oczywiście ,że pierwsze moje myśli po ważeniu „pourlopowym” była całkiem wisielcze. Załamka po całej linni ,bo po pierwsze zdałam sobie sprawę z tego że jeśli chcę być szczupła to będę się już musiała pilnowac do końca życia ,a po drugie – jakim cudem mogłam byc taka głupia!! Tyle pracy ,wyrzeczeń i to wszystko „sru” w miesięc. Ale tak jak wspomniałam – pogodziłam się z tym. Nie ma co sobie samem,u kołków na głowie ciosać ,lepiej ciosać jakieś pompki i brzuszki i to zupełnie nie na głowie. Zatem biegłam ci ja sobie od stycznia i biegłam, zaczęło być całkiem cudownie. Już się czułam jak łania ,aż tu nagle trach ,potknięcie i wylądowałam twarzą w końskim nawozie. Dobra strona jest taka ,że z takiego upadku się człowiek szybciutko zbiera ,bo nie ma co za długo wąchać kupy.
Nawet jestem trochę zaskoczona powrotem motywacji ,bo w weekend mimo wszystko miałam lekką handrę. Ale pogoda w sobotę była cudowna i trochę to sobie wszystko zrekompensowałam zakupami. Ale hola hola ,nie nakupiłam byle czego. Po pierwsze były prezenty dla znajomych – bo na weekend idziemy „w gości” ,a po drugie zamarzyły mi się gołąbki z kapustą rzecz jasna. Kupiłam piękna pierś indyka ,pieczarki ,cebulka i co ino. I na sam koniec sie okazało ,żę ni cholery nie ma zdatnej do użytku kapusty. W Polsce już się zajadałam młodą kapustką ,a tu parchy takie że nic z tego nie zrobi. A kilo mięsa się do mnie w mojej torbie uśmiecha. Więc postanowiłam improwizować i zrobić te śmieszne „gołąbki dla leniwych” czyli kapuste posiekałam i wymieszałam z mięsem mielonym. Ale poszłam o krok dalej z tym lenistwem i zamiast robić z tej całej wybornej masy kotleciki ,to wpakowałam to wszystko do keksówek i upiekłam. Połowa mniej roboty a wyszło bajecznie pyszne. Jedyny błąd jaki popełniłam ,to ten że nie zblanszowałam wsześniej kapusty – jednak ta zimowa jest twarda jak pieron. No cóż, wyszło to trochę chrupiące ,ale i tak się zajadaliśmy. Nastepnym razem zrobie dokładnie tak samo i mam juz całą listę dodatków jakie chcę wypróbować zamiast kapusty. Na pierwszym miejscu: jarmuż. Oczywiście w samej masie za wiele tłuszczu nie miałam ,więc te moje kekso-gołąbki nadają sie tylko do podawania z jakimś sosem – ale nawet mąż się zachwycał więc nie jest źle. A do tego zrobiłam taką kapuste zapiekaną https://vitalia.pl/zapiekana-biala-kapusta/ tylko bez kminku bo nie lubię. I oczywiście zamiast śmietany jogurt ,a zamiast smalcu masło klarowne (oczywiście trochę go tez mniej dałam). Na tej samej stronie jest przepis na takie mięso mielone z kapustą jak to sobie ja wymyśliłam – okazuje się ,że nie jestem pionierem metody. :) SMACZNEGO !
tutli
14 czerwca 2017, 16:40Co u Ciebie? Odezwij się :)
fitnessmania
19 marca 2017, 09:18Musze się pochwalić, udało mi się w końcu schudnąć parę kilo, ale nie odbyło sie bez wspomagania, jest coś naprawdę dobrego, poszukajcie sobie w google - jak pozbyć się tłuszczu sposób xxally
sempe
14 lutego 2017, 14:34no właśnie wróc tutaj. co u Ciebie?
ar1es1
19 listopada 2016, 15:16Co u Ciebie?Daj znak życia:)
lukrecja1000
27 października 2016, 10:11No tak juz wiem co i jak? Poprostu zawiesilas swoj pamietniczek na kolek....Oj chyba duzo sie u Ciebie dzieje i bardzo jestes wciagnieta w zycie realne. Trzymaj sie cieplutko w jesienno-zimowy czas.Nadal jestes w Holandii?Buziaki Julita
lukrecja1000
9 września 2016, 05:08dlugo Cie tu nie widac...moze z koncem lata powrocisz znowu do nas...Pozdrawiam slonecznie ze Szwajcarii Julita:-)
chiddyBang
12 lipca 2016, 12:07Świetnie się czyta to co piszesz :) Jesteś mega motywacją! Bardzo dobrze, że tak szybko się otrząsnęłaś, trzymam kciuki, żebyś już więcej nie zaliczała wpadek, ale znając życie jest to nieuniknione, najważniejsze to jak najszybciej znów wziąć się do roboty i nie załamywać :) ps. Dzięki za patent z "gołąbkami" ;)
MllaGrubaskaa
6 czerwca 2016, 14:46Super ze tak szybko się otrząsnęłaś i działasz dalej :))
Magdalena762013
1 czerwca 2016, 07:24Tekst o wachania kupy - niezły:). Ale poważnie to trzymam kciuki za stawanie na nogi po tej przerwie. A do do kapustki to ja za nia nie przepadam, ale faktycznie ciekawe pomysły są na tej stronce zw. z kapusta.
emcia.emilia
31 maja 2016, 16:33Kocham czytać twoje wpisy. Biegać tez już kocham, zaraz śmigam strzelić rundkę. Polecam wszystkim i Tobie również Mundful eating.
melvitka
31 maja 2016, 13:42Dzięki za przepis! Wykorzystam :) Powodzenia :*