Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Ostatnia prosta - czyli 4 dni przed realizacją
pierwszego założonego celu


Nie zamieszczam tu moich wszystkich pyskówek ze szkaną terrorystką ,co nie oznacza że ich nie mam. Mam i to od cholery. Ale ponieważ się spodziewałam ,że tak będzie to wyglądać troche lepiej niż rok temu się do tego przygotowałam. Jak? Po pierwsze naprawdę bardzo głęboko wbiłam sobie do gowy ,że waga to nie wszystko. Jeśli trzymam diete ,wypełniam plan treningowy to ona ma gó**o do gadania. Teoria prosta,prawda? W praktyce bywa bardziej zaskakująco. Np. po ostatniej @ zgodnie z planem wchodzę na wage w sobotę (ważę się raz w tygodniu) ,a tam 1,7 kg więcej niż tydzień przed @. Zaklnęłam parę razy ,ale mówię sobie bez jaj – cały tydzień był wzorowy pod względem diety i względem ćwiczeń. Chwyciłam więc za centymetr ,i zgadujcie gdzie mi te 1,7 kg wlazło? W cycki centralnie + 3cm. Reszta wymiarów bez zmian ,nawet lekki spadek na brzuchu. Tydzień później (tym samym tydzień po@) w obwodzie klatki piersiowej straciłam 3 cm. I niech mi ktoś powie ,że kobita z tym odchudzaniem nie ma trudniej!! Więc notuję to co jem , i notuje to co ćwiczę. O ile z tym drugim nigdy nie miałam problemu ,to z tym pierwszym – aby notować to co naprawdę jem – na początku było słabo. Bo spoko zaplanowane śniadanko, objad ,całkiem dietetyczny ,wyborny ...ale jak parę razy zrobiłam uczciwy rachunek sumienia ,to się okazało ,że nie mogąc doczekać się na objad wciagnęłam plasterek sera. Jak sobie to uświadomiłam to mnie lekko szlag trafił. Powiecie ,że to nic ...nawet się mogę z tym zgodzić. Ale tu bardziej chodziło o to ,że jakimś cudem na poczatku takie „przekąski” wogóle nie lądowały w mojej głowie do koszyka z „jedzeniem”. Wiec co to było? Niewiadomo. W każdym razie jak sobie tak w końcu zrobiłam dobry spis z całego dnia ,to zamiast 1600 – 1700kcal ,wylądowałam w przedziale 2200 – 2300 kcal. Bynajmniej się nie wieszałam z tego powodu ,ale po prostu uświadomiłam sobie że jak ja tak dalej będę notować te posiłki to mnie to nigdzie nie zaprowadzi....tzn. zaprowadzi ale napewno nie do zmniejszenia wagi. Tak więc od 2 misięcy trzymam się bardzo dzielnie. Przez te już prawie 9 tygodni zaliczyłam w zasadzie tylko 2 dni totalnej degrengolady jedzeniowej. Wszystkie założone treningi ,fintesy i spacery – zgodnie z planem. W związku z tym i drżę z niepokoju i doczekać się nie mogę na sobotę ,kiedy to wg planu powinnam ważyć 80kg. Na pasku mam 80,7 kg ,więc biorąc pod uwagę moje średnie tempo 0,5 kg/tydzień niestety całkiem „dokładnie” celu pewnie nie osiągnę – no ale im bliżej tym lepiej ,nie ma co. Najważniejsze jest jednak to ,że jeśli zejdę poniżej 80,6 kg to będzie to mój nalepszy winik od 12 misięcy. W zeszłym roku mniej więcej w tym punkcie moja głowa doszła do wniosku ,że już jestem „prawie chuda” ,wiec można troche popuścić. Coż ,po pierwsze okazało się ,że nie można było, po drugię „trochę” skończyło się na +5 kg. Zatem w tym tygodniu skupienie na maxa. I powiem wam ,że na mnie to wszytsko bardzo motywująco działa. Wczoraj miałam dzień biegania. Po południu była piękna pogoda ,ale trzeba przyznać dość ciężki dzień w pracy ,i się zaczęło. A może sobie odpuścić jeden dzień ,przecież czasem można odpocząć ,może pobiegam we wtorek albo co. I już prawie przegrałam ,ale jakoś w ostatniej chwili kiedy przyszłam do domu mąż mówi ,że jeszcze coś musi do pracy dokończyć na kompie ,że jeszcze potrzebuje 40 min. No to sobie myślę :40 minut – idealnie przecież żeby sie przebiec!! I wylazłam – wierzcie mi nie posiadałam się z dumy ,radości i w ogóle nie wiem z czego. Trochę mi się marudziło jeszcze przez pierwsze 7 minut biegu ,a potem jak złapałam wiatr we włosy tak mnie poniosło na prawie 7km – tym samym plan w pełni wykonany. Radość z przytupem i w ogóle. Naprawdę czasem warto się przełamać ,co ja gadam: ZAWSZE WARTO SIĘ PRZEŁAMAĆ. Choć na chwilę ,choć na 30 minut ,chociaż jakiś mały fitnesik na dywaniku. Co kolwiek ,byle nie wylądować na kanapie. Dziś planuję na trening zaprosić słynna Mel B – mam nadzieję ,że ma luźne popołudnie :)


  • Evcia1312

    Evcia1312

    16 marca 2016, 15:38

    ładnie działasz

  • Lela6

    Lela6

    15 marca 2016, 17:59

    Twarda jesteś :)))) fajnie :)))

  • polishpsycho32

    polishpsycho32

    15 marca 2016, 17:29

    no wlasnie przelamac sie zawsze warto :))))

  • cambiolavita

    cambiolavita

    15 marca 2016, 17:23

    Super, ze sie przelamalas. Pokonanie samej siebie to jest wielkie osiagniecie i przynosi wiele satysfakcji. Brawo! Trzymam kciuki za dalsze efekty!

  • Magdalena762013

    Magdalena762013

    15 marca 2016, 16:10

    Obrazek wspaniały i wczorajsza decyzja biegowa - tez:).

    • Mileczna

      Mileczna

      15 marca 2016, 16:23

      jeszcze mnie duma trzyma :)

  • Slonecznik77

    Slonecznik77

    15 marca 2016, 15:48

    Brawo! Tak trzymaj, a sukces murowany! Powodzenia!

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.