Podążając za waszymi poradami już od wtorku szukam dobrych stron! I jak mi idzie? REWELACYJNIE :))) Nie pisałam w zeszłym tygodniu nic ,bo stwierdziłam że nie będę was zarażać moją handrą i to był duży błąd. Bo to z czym ja się gryzłam pare dni ,wy posprzątałyście w jedno popołudnie ....zatem czasem sobie tu pozwolę na narzekactwo - ale ogranicze to do minimum. I tak od wtorku tryskam humorem ,w środę w końcu dotarłam na moja grupe biegową. Też się nie mogłam zebrać do tego ,nie tylko przez pogodę ale jakoś się nagle zaczełam przejmować tym że nie mówię jeszcze po holendersku - idiotyzm. Zawsze na początku w grupie jest się trochę obcym ,ale to przeciez mija i ja to dobrze wiem. NAjwyraźniej handry się tez na rozum rzucają :)) Tak czy tak odbyłam z nimi pierwszy pełny trening. Piszę pełny bo jak sie okazało ten na którym byłam we wrześniu to jakaś zabawa była. Wtedy byłam na grupie "medium" i szczerze to kompletnei wróciłam nie zmęczona z tego biegania. W tą środę stwirdziłam ,że może jednak zacznę od grupy "soft" i do samego końca sobie za to dziękowałam. Fakt ,że dystans nie był duży ,bo z grupą zrobiłam jakieś 7,5 km ,z tym że oni nie biegają na km tylko na czas. Oprócz tego to nie jest oczywiście tak ,że się biegnie spokojnie 45 min i ot cała zabawa. Biegaja w czterech tempach od 1 do 4 ,potem od 4 do 1 i się to powtarza. Odcinków na jakich się biega jakim tempem pilnuje trener. Przyznam ,że nie było to ponad moje możliwości ,ale nie była to też bułka z masłem. Generalnie po treningu byłam elegandzo wymęczona. Do tych 7,5 km doszły dwa (jeden na dobiegnięcie do klubu ,drugi na powrót). A po treningu w budynku klubu czekała na nas woda i herbata oraz poczęstunek. I tu się znowu uśmiałam ,bo o ile czekoladę to jeszcze rozumiem jak najbardziej to już chipsów w trzech smakach nie rozumiem :)))) Nie martwcie się nie analizowałam ani czekolady ani chipsów- napiłam się wody i wróciłam do domu. Było ekstra :))
Dziś natomiast się zachwycałam jazdą na rowerze w pierwszy naprawdę zimny poranek i uświadomiłam sobie ,że ja nigdy w życiu nie jeździłam na rowerze w listopadzie. A już tymbardziej w jego drugiej połowie :))) Faktem jest ,że tutaj temperatury nieco wyższe niż w Polsce ,ale mimo wszystko rano 3 stopnie na plusie ,a ja na rowerze :)))
edycja2
24 listopada 2014, 17:33haha chipsy robią robotę:) u mnie tyle w życiu się działo,że o bieganiu mogłam tylko marzyć i tęsknić,ale jak patrze na biegaczy takich dzielnych w te pogody to sie do nich uśmiecham jak kiedyś do mnie ludzie z aut:) ja narazie muszę troche poczekać z bieganiem,ale czasem jak usłyszę przypadkiem jakąś piosenkę z mojej biegowej playlisty to aż serce rośnie. jesteś Wspaniała,zawsze byłaś:) i walcz dalej! podziwiam i żałuję,że nie znam osobiście:) 3maj się !!!
kronopio156
22 listopada 2014, 09:00Hej słońce! Nie martw się językiem, oni cieszą się,że cokolwiek próbujesz, a najważniejsze jest,że jesteś wsród ludzi o podobnych zainteresowaniach, i nie wydaje mi się by ktokolwiek wytknął Ci brak znajomości holenderskiego, tym bardziej,że jesteś w stanie porozumieć się w innym języku, równie popularnym.A jazda rowerem przez okrągly rok juz niedługo nie będzie czymś szczególnym dla Ciebie też:* Buziaki wielkie:-) :*
ana-banana
22 listopada 2014, 05:54Ty sie jezykiem w ogole nie przejmuj. oni tam znaja dobrze ang, a poza tym ja sobie zawsze tak powtarzam kto milczy glupot nie gada ;) pracy w Kanadzie nie znalazlam, znalazlam milosc w Kanadzie, ktora po mnie do Europy przyjechala, a potem sie juz potoczylo ;) moje zycie to pasmo szereg wiekszych lub mniejszych przypadkow ze zbiegami okolicznosci etc. w sumie dobrze sie zdarzylo :)
Mileczna
25 listopada 2014, 15:13bardzo bajkowo :)))) niczym kanadyjskie widoczki zapewne :)
lukrecja1000
21 listopada 2014, 22:55Och tego roweru to Ci bardzo zazdroszcze! Listopad ma rozne oblicza ,zycze Ci by byl dla Ciebie czasem milego relaksu i przygotowan do zimy.Pozdrawiam goraco Jula
Eilleen
21 listopada 2014, 21:33Ciekawe zajęcia. :-)
Magdalena762013
21 listopada 2014, 18:17Super, ze wybralas sie na ten trening z grupą:). Bardzo ciekawe zajęcia.
Magdalena762013
21 listopada 2014, 18:17Super, ze wybralas sie na ten trening z grupą:). Bardzo ciekawe zajęcia.
holka
21 listopada 2014, 16:09Ależ z Ciebie jest niezła Agentka...najbardziej uśmiałam się z tych 2 kmi które sobie elgancko wkomponowałaś w trening hihihi :D
ulawit
21 listopada 2014, 12:52Cieszę się, że u Ciebie lepiej :)))
Mileczna
21 listopada 2014, 12:54terapia vitaliowa zadziałała :)
waga79
21 listopada 2014, 11:49powodzenia i pozdrawiam:)
mania_zajadania
21 listopada 2014, 10:41handry to przede wszystkim na rozum się rzucaja ;) Dobrze, ze już lepiej:)
barbra1976
21 listopada 2014, 10:09ciekawy ten trening, fajna odmiana dla ciebie. pewnie jakies wyniki sie pojawia;)
Miklara
21 listopada 2014, 09:57Super, ze humor już lepszy :) Ja zaczynam łapać doła bo nie biegam już prawie dwa tygodnie, a choróbsko nadal nie odpuszcza :(
Mileczna
21 listopada 2014, 10:44ja to doszłam do wniosku ,że właśnie od niebiegania złapałam doła ...ale ja nie miałam żadnych racjonalnych powodów pt. choroba - tylko zwykły niechciej :(((( juz jest chciej :)))
MllaGrubaskaa
21 listopada 2014, 09:52Super że się starasz i tak dobrze Ci to wychodzi ;)) Ja najdłużej rowerem jeździłam kiedyś do połowy grudnia, póki śniegu nie było ;))
Mileczna
21 listopada 2014, 10:45WOW - strasznie dzielnie!
zmiana2010
21 listopada 2014, 09:23ja w tamtym roku jeździłam rowerem do pracy prawie całą zimę.( w Polsce).Ale zima była też wyjątkowo ciepła. A co biegania , próbuje je polubić , ale na razie bieganie kojarzy mi się z bólem łydek i zakwasami. Ale wiem , ze jeśli będę systematyczna to minie.Pozdrawiam:)
Mileczna
21 listopada 2014, 09:27trzymam kciuki!