Absolutnie nie odwołuję niczego co napisałam o bieganiu z Truchtaczami ,że wspólna pasja ,że ludzie którzy rozumieją tego zajoba. Ale właściwie w zeszłym tygodniu na tym wspólnym bieganiu juz sobie pomyślałam ,że strasznie dawno nie biegałam sama. Ja ,muzyczka i w drogę. I wczoraj dałam upust tym fantazjom. Było nieprzecietnie cudownie. Zrobiłam ponad 12 km ,w niezłym jak na mnie tempie (6:53 min/km). I szczerze to mogłam jeszcze spokojnie wykręcic ze 2 km ,ale fizjologia kazała wracac do domu :). Do 15 km przymierzę się mam nadzieję w piątek. Niestety przez to wspólne bieganie zaczęło mi brakować takiego terapeutycznego działania mojego biegania :))) Bo wiadomo ,że jak biegniemy w grupie to cos tam się gada/opowiada i to jest bardzo fajne. Ale kiedy się biegnie samemu można naprawdę wyciszyć emocje ,pogadać ze sobą ,troche się ochrzanić ,trochę pocieszyć. Wróciłam po nispełna 1,5 h jak nowo narodzona. Szczęśliwa ,zmęczona po pachy. Jakie to szczęście ,że krew jest czerwona!!
W sumie ta radość to też nie była taka przypadkowa. Kawałek wyznaczonej trasy wiódł przez lasek w którym zaczynałam biegać. To tam pierwszy raz biegłam 30 minut ciurkiem. Od mojego domu jest ten lasek oddalony o jakieś 3 km - oczywiście wtedy podjeżdżałam tam samochodem żeby po lasku zrobic szalone 2 -3 km. Żeby od siebie dobiec tam i wrócić wydawało mi się zyczajnie nie możliwe. Bo wogóle na samym początku ja nawet nie myślałam ,że kiedykolwiek w życiu przebiegnę 10 km :))). A wczoraj - przebiegłam znacznie więcej niż dobiec i wrócić!!!! Jeśli macie takie ścieżki gdzie stawialiście pierwsze kroki to zachęcam żeby tam wracać - to cudowane uczucie. Ja się poczułam jak nie z tego świata. Dobrze pamiętam ile wysiłku i modlitw pt. jeszcze troche dam radę ,jeszcze jeden zakręcik , tyle mnie kosztowało bieganie po tamtych ścieżkach. Pamietam też jaka byłam zadowolona z tych pierwszycg 30 minut ciaglego biegu. A wczoraj - matko kochana przybiegłam tam z pod samego domu :)))) Chce mi się tańczyć :)
tttrrr
9 maja 2014, 19:21Jestes wielka!
belferzyca
9 maja 2014, 07:03podczas rannych marszy nie zabieram muzyki, ptasi chór wprawia mnie w dobry nastrój... po 6 km zaczynam pozytywnie myśleć i chyba jest to dla mnie jak medytacja... uwielbiam ten stan odprężenia
Niecierpliwa1980
9 maja 2014, 01:28"szalone 2-3 km" :-))) O tak, na początku to były nawet szalone metry :-P A teraz mam wrażenie,że gdzie bym nie pobiegła-to za krótko i za blisko.
Kasia.Ruda86
8 maja 2014, 21:42Dzięki Twojemu wpisowi chyba wrócę do biegania! Też kiedyś robiłam takie dystanse! Czemu przestałam? Sama nie wiem, przecież to wspaniałe! Dzięki za przypomnienie!
Kenzo1976
8 maja 2014, 20:28:):)
lukrecja1000
8 maja 2014, 17:37:) znam to uczucie radosci..ale nie z biegania a jazdy na rowerze..Bieganie jak dla mnie zbyt wyczerpujace.Pozdrawiam:)
butterflyyyyy
8 maja 2014, 16:58Kurcze... może niebawem będę tak patrzyła na swoje hantle o wadze 4 kg na rękę rzucając 8 kg :D A tak poważnie - jesteś wielka !
ulawit
8 maja 2014, 16:52Swietny dystans, czas i jak zawsze super przemyslenia :-) ja juz sie nie moge doczekac az wroce na biegowa sciezke :-)
Pokerusia
8 maja 2014, 12:54hmm,tak myślę, że zawsze jak biegam to mam na smyczy mojego piesełka;-))) szarpie i ciągnie po krzakach aż się nie umęczy, w soboty od niedawna w grupie więc też fajnie i chyba tak naprawdę sama, samiusieńka niegdy nie biegałam:/ muszę koniecznie to zrobić tylko te oczka patrzące na mnie litościwie jak wychodzę;( za miękka jestem;-D
asia0525
8 maja 2014, 12:28Tez lubie biegac sama. To taki moj czas na rozliczenie sie ze soba ;) Milego dnia!!!
Skania79
8 maja 2014, 12:14Tańcz :)) Jest powód :) Trzeba się w życiu cieszyć ze wszystkiego- wtedy człowiek jest szczęśliwy. Biedny jest ten, który ma wszystko, a nie potrafi zwyczajnie cieszyć się jak małe dziecko z drobiazgów :))
pitroczna
8 maja 2014, 10:07cudnie :)
maria83
8 maja 2014, 09:38Jesteś nieziemska w bieganiu. Zajebiscie piszesz I rak strasznie przypominasz mi siebie.zaczwlam w sierpniu w zeszlym roku przygode z bieganiem niestety z przerwami ale moj zaciesz na temat joggingu trwa do dzis.z bananemna buzi sśledzę twoje poczynania I czytam pamietnik.
sempe
8 maja 2014, 09:17Zgadzam się w 100%...mi tego brakuje teraz.
nontoccare
8 maja 2014, 08:50jesteś pierwszą osobą która tak świetnie pisze o bieganiu ;) mam Cię w ulubionych i podpatruje:) dla mnie maksymalnie to było 6 km i tyle mi wystarczało, potem miałam kontuzję i powoli wracam, a każdy Twój wpis o bieganiu dodaje pozytywnej energii:) mam nadzieje, że w tym roku jeszcze wystąpię w jakimś zorganizowanym biegu :) i oczywiście co do wpisu zgadzam się :D
MllaGrubaskaa
8 maja 2014, 08:47;))
mirjam
8 maja 2014, 08:41samotne bieganie to taka swoista medytacja,uwielbiam ten stan,przynajmniej słyszę myśli ,nawet te z tyłu głowy:)