Zdecydowanie się czuje podsumowana tym demotywatorem :)
Jak sobie usiłuję przypomnieć moje biegowe poczatki to stwierdzam ,że ja byłam całkowicie nie świadoma tego co robię. Ale nie chodzi mi o to ,że nie wiedziałam co robię - tzn. poczytałam porady tutaj na vitalii jak zaczać , przejżałam fora biegowe i plany treningowe ,i po rpostu zaczęłam. Zaraziłam się tym oczywiście tutaj na Vitalii. Kiedy czytam, o tym jak wiele z Was się też zaraża ... a w dodatku nie które odemnie to moje serce wzlata do góry:) Są takie superwoman co zaczynają od razu od 30 minut truchtu - i to jest mega rizpect! Mój start był klasycznym marszobiegiem i trwal pewnie z 20 minut. Ale nie ma to najmniejszego znaczenia. Ważne ,że się odważyłam i spróbowałam. A piszę ,że nie byłam świadoma tego co robię bo ja sie kompletnie nie zastanawiałam nad tym czy chcę biegać czy nie ...czy taki plan treningowy czy taki...czy bedę biegać tylko raz ,czy planuję tutarial kilkumiesięczny. Po prostu zaczęłam. Niestety jak wielu puszystych szybko zaczełam sie wstydzić troszkę tych treningów ,ale naszczęście wiosna pozwolila się chować w lesie:) Wiem ,że wtedy nikt by mi nie przetłumaczył że nie mam sie czego wstydzić ale teraz ja to będę powtarzać do znudzenia - trzeba być dumnym z podjętych decyzji i chęci pracy nad sobą. Ja dumna z tego poczułam się dopiero na urlopie w maju. Byliśmy za granicą ,i jak nie trudno sie domysleć na zachodzie bieganie to po prostu norma. Wtedy biegałam dopiero do miesiąca ,ale już był to bieg wolny bo wolny ,ale ciagły. I jednego dnia mijałam dziwczynę ,niewiele chudszą odemnie choć zdecydowanie bardziej już rozbieganą. Strzeliła mi taki uśmiech ,że ze szczęścia poleciała mi łezka. Poczułam w tedy pierwszy raz ,że to co robie dla siebie jest EXTRA ,że są ludzie którzy też to czują i trzeba się tym wyłącznie cieszyć i być dumnym. Nie w takim sensie cwaniaczym - patrzę k**** jak biegam. Tylko w środku - samemu z siebie. Od tego magicznego maja przebiegłam już 250 km - szok. Wiem ,że są wśród was takie superwoman które tyle robią w miesiąc - i ja bardzo gratuluję i podziwiam - ale ja jestem tym wynikiem bardzo uradowana ,choćby dlatego że nigdy w życiu czegoś takiego nie dokonałam :)) Moje bieganie kończyło się na pogoni za autobusem - i wtedy była to jedna z najbardziej znienawidzonych czynności:)
Dobra dość przynudzania o bieganiu :))) Z aktualności : mam piękne zakwasiątka na brzuchu po poniedziałkowym wyciskaniu. Z tego miejsca pragnę przeprosić wszystkich ,u których czytałam początkiem roku teksty pt. kocham zakwasy ,i jedyną moją myślą było że to wariaci/wariatki. Tak ja też kocham mieć zakwasy - oczywiście w granicach rozsądku. Równie niedorzeczne mi się wydawały twierdzenia o tym jakie to bezcenne uczucie skończyć trening biegowy , upoconym, umęczonym -,bo cóż może być w tym pięknego? Odpowiedź jest prosta : WSZYSTKO!!!
Konkluzja tego wszytskiego jest prosta ... jestem sportowa wariatką i jestem z tego dumna.
wiosna1956
3 listopada 2013, 10:52uwielbiam tak !!!!!! pozdrawiam
Miklara
31 października 2013, 20:09Uwielbiam takie wariatki :) Boże jak ja tęsknię za bieganiem, nawet sobie nie jesteś w stanie tego wyobrazić co czuje człowiek nie mogący biegać, a pokonujący nieraz ponad 100 km miesięcznie. Nigdy się nie poddawaj!
nuta
31 października 2013, 14:23a moim zdaniem trzeba spokojnie zaczac z bieganiem. banalnie prosty sport, a byle co i kontuzja na lata i po bieganiu. np. ludzie leca na maraton z wysrubowanym czasem po kilku miechach beigania. a ja przeczytalam, ze do maratonu nalezy boiegac ze 4lata na rozne dystanse by przygotowac cialo do takiego wysilku.
rose80
31 października 2013, 13:53Jeden Twój wpis na razie przeczytałam! Ale już jesteś ulubiona! Ja Ciebie podziwiam i zazdroszczę że biegasz! Oczywiście możesz powiedzieć - żaden problem, też możesz. No wiem, że mogę, może nawet chcę. I dojrzewam do tej decyzji, żeby zacząć się ruszać. Dla siebie, dla zdrowia, dla ładniejszej sylwetki. Z przyjemnością sobie Ciebie poczytam :) Dzięki że jesteś na V! Pozdrawiam!
cocacolagirl
31 października 2013, 10:42szacun,zazdroszczę,ja sie tym nigdy nie zarażę, może to śieszne ale ja nie potrafie biegać i po 100m dysze jak paralityk....
ToAcceptMyself
31 października 2013, 08:30a we mnie też zaszczepiłać chęc do biegania:) Narazie robie plan dla poczatkujących pt. 30 min ciągłego biegu. Na początku 3 min to było wyzwanie teraz biegne 15-20 min juz :) w zależności czy teren płaski czy z podbiegiem. To naprawde nic imponującego ale wracam z treningu dumna jak paw:D
MadameRose
31 października 2013, 05:23Hehe...przeczytałam 250 km, uśmiechnęłam się i zdałam sobie sprawę, że więcej niż tyle przebiegłam tylko w tym miesiącu, a potem Ty to napisałaś :) Gratuluję wyników. Mnie o fantastycznym wpływie biegania na życie pisać nie musisz. Pozdrawiam
fijka89
30 października 2013, 23:46Ja nie umiem zaczac biegać i chyba teraz mi się tez nie uda, bo zima idzie. Postaram się zacząć od wiosny. :-)
zdecydowana1985
30 października 2013, 22:37Świetnie wyraziłaś to co sama czuję. Biegam dopiero od ponad miesiąca, a dzień bez biegania jest dla mnie dniem straconym. Uwielbiam moment kiedy kończę trening i z uśmiechem na twarzy wracam do domu:) Pozdrawiam gorąco:)
parla32
30 października 2013, 22:16Rozumiem co piszesz. W zeszlym roku jesienia zaczelam marszobiegi. Na poczatku bylo slabiutko azwkoncu pewnego ddnia zlapalam wiatr we wlosy. Czulam ze moglabym tak biec i biec....i co urwalo sie z powodu choroby i alergii:( a teraz zaczynam chcuec od nowa. Znów jestem chora , ale zaczne i to dzieki Tobie:))
zakompleksiona113
30 października 2013, 22:10Zaraz mnie tym. Prooosze :D
asia0525
30 października 2013, 21:38Jak czytam Twoje wpisy to też pojawia się chęć na bieganie. Ale z wielu względów teraz nie mogę. Mam nadzieję, że wiosną będzie lepiej. Póki co codziennie ćwiczę w domu ;)
LillAnn11
30 października 2013, 20:24No ja jestem żywym przykładem,że mozan sie zarazić bieganiem....bo sama osobiście zaraziłam się od Ciebie kochana :D ale ja niestety jestem na początku drogi bo na razie mogę biec 20 minut i kolki mnie łapią a wcale nie biegnę szybko,tylko swoim tempem,normalnie....Wiem jednak,ze to niezły wstęp i porządna rozgrzewka do dalszych cwiczeń jak wracam do domku. Poza tym biegnę w drodze do przedszkola jak odbieram synka...z nim ide niosąc go na barana wiec cały czas jestem w ruchu.Pokochałam swoje nowe buciki i ciągle chce mi się byc w ruchu...
chiddyBang
30 października 2013, 20:16Ja kocham to uczucie po treningu, gdy jestem cała mokra od potu, zdyszana, wyglądam dramatycznie, ale kocham to uczucie, a gdy mam zakwasy przynajmniej wiem, że coś robiłam dzień wcześniej i też jest to przyjemne uczucie ;) Szkoda, że ludzie zakwasów na dupce nie mają od siedzenia na kanapie, może by się ruszyli do cwiczen ;D Ty o bieganiu powinnaś książkę napisac ;) Motywujesz przeokropnie ;)
Agnes2602
30 października 2013, 17:49Ja właśnie czekam aż mi mąż wróci z pracy,bo w planie był bieg ,a tu jeszcze pracuje ojjj a ciemno się robi.
anna290790
30 października 2013, 16:47Świetny i motywujący wpis:) Uczucie bo bieganiu bezcenne:)
azoola
30 października 2013, 16:20Tak Cię czytam i zazdroszczę i już wiem ,że nie spocznę i jeszcze kiedyś będę biegać ! Na razie mogę jedynie pomaszerować,ale marzę o bieganiu. Bieganie daje wolność :)
gruszkin
30 października 2013, 16:01Ten grubas sprzed kilku lat nie jest wiarygodny w opiniowaniu jakiejkolwiek formy ruchu. Spróbuj zumby, tam ma się uśmiech na gębie. A jak ci się nie spodoba to szukaj zajęć z inną trenerką(trenerem). A czytałaś tę opinię o insanity: http://fitness.sport.pl/fitness/1,107701,14334155,Insanity___pot_i_lzy__TEST_.html#TRrelSST Aż chce się to jeszcze raz ruszyć... Kto wie jak skończę rev abs...
Niecierpliwa1980
30 października 2013, 15:49A propos biegania za autobusem-dzisiaj zaliczyłam takowe rani i byłam dumna,że nie mam zadyszki ! Wpadłam,jak gwiazda do autobusu ,nie sapiąc i nie rzężąc . :-D MAsz rację- zacząć jest najtrudniej,ale świadomość jaką wielką drogę już się pokonało-jest wspaniała! Ja staram się robić to bez zadęcia i ciągle sobie przypominam -co mi sprawia w bieganiu radość. Jak tylko zaczynam myśleć o czasie,tempie i takich tam- pukam się w czoło i śmieję-biegnij kobieto i ciesz się,a nie przeliczasz :-) Każdy na pewno znajdzie co innego w bieganiu,ale faktem jest ,że biegających ludzi łączy ta niewidzialna nić porozumienia i błysk w oku- nie trzeba nic tłumaczyć...prawda? :-) Pozdrawiam i życzę wspaniałych tras!
barbra1976
30 października 2013, 15:24o bieganiu nigdy nie ma przynudzania:))