Rano było ważenie. 2,6 kg w ciągu tygodnia to za dużo (zwłaszcza przy takiej diecie, jak moja...), ale może to być spowodowane faktem, że poprzednio ważyłam się po obiedzie i w ubraniu, a dzisiaj - zaraz po obudzeniu się w samej bieliźnie. Tak czy inaczej - wynik mi się podoba :D
10:00 - omlet (2 jajka, 2 łyżki mleka, 2 łyżki otrębów, szczypiorek, sól)
13:00 - marchewkowy krupnik + maślanka
16:00 - kawałek ciasta drożdżowego
19:00 - wolę nawet nie myśleć...
Komentarze:
Do 19 było spoko. Później - gorzej niż źle. A wszystko przez imprezę-niespodziankę dla współlokatora, który miał urodziny. Tyle było pyszności... Mam tylko nadzieję, że nie ten jednorazowy występek nie zniweczył trudu całego zeszłego tygodnia...