Siódmy dzień diety.
No i 63. Masz Ci los...
Wszystko dlatego, że nie odwiedzam toalety.
Trochę na własne życzenie, bo jem mało zbilansowane posiłki.
Wszystko zmieni się za kilka dni, po wielkich powypłatowych zakupach, bo póki co jestem na etapie 'wyjadania', a to na moją dietę nie działa zbyt dobrze. Wielkie zakupy już niebawem, póki co siedzę w domu i uwaga - wciąż choruję.
Wagowe podsumowanie tygodnia: 1,4kg w dół.
Całodzienny bilans posiłków i napojów:
~ Rogalik z masłem
~ Zielona herbata
~ Pulpet z ryżem i kapustą + łyżka ziemniaków
CDN
Tych ziemniaków miało nie być. Wszystko przez to, że moje dziecko zawsze zostawia tyle jedzenia... Tłumaczę się - może. Ale ja niecierpię wyrzucać jedzenia, więc dojadam po Niej w granicach normy. Do ziemniaków wcale mnie nie ciągnie. Dobrze, że nie zostawia mi na pokuszenie słodkości. Jak mąż, niestety.
Więcej WARZYW, OWOCÓW i BŁONNIKA. I więcej RUCHU.
Moje założenie na najbliższe dni i tygodnie ciężkiej pracy nad sobą.
'Zmiany zachodzą tylko wtedy, gdy idziemy pod prąd, kiedy robimy coś całkowicie wbrew wszystkiemu, do czego przywykliśmy'.
Więc do roboty dziewczęta, nie ma na co czekać!
kasiqa22
26 listopada 2012, 14:07powodzenia!:) a łyżka ziemniaczków to przecież nic takiego, ogólnie jesz mało więc nie zaszkodzi Ci to :) powodzenia