Rany te dwa dni były niesamowite. Pod względem samego odchudzania i ogólnie. Ale w sumie my tutaj mówimy o odchudzaniu więc, nie będę wchodzić w szczegóły mojego życia ;].
Wtorek był jedynie takim dniem wzlotów i upadków. Bo w sumie poćwiczyłam i trzymałam się diety, ale niestety ostatnio włącznie z wtorkiem nie miałam kompletnie czasu aby robić Calla. Po prostu za późno wracam do domu, i potem mi się odechciewa do 24 ćwiczyć jeszcze Calla. Ale muszę się spiąć, bo patrząc na efekty, to naprawdę warto robić.
Środa... środa spędziłam w pracy i 2 h na siłowni. I jestem z siebie dumna. Czemu? Tak jak kiedyś mogłam przebiec 2 minuty i to było wszystko na co mnie było stać, tak wczoraj przebiegłam około 35 minut ( tak mi się wydaje bo około 20 minuty bieżnia mi zrobiła cool down - zapomniałam przestawić, i musiałam sama liczyć ile minut biegnę). W sumie 4 km ( 8.0 km/h biegłam - dla mnie to sporo) i spaliłam 300 kcal ;]. Byłam naprawdę z siebie dumna. Potem poszłam na schody na 15 minut szybkość 8 i również spaliłam około 120 kcal i weszłam na 55 piętro. Ale to jeszcze nie wszystko! Potem poszłam na zumbe. Po raz pierwszy byłam na niej na mojej siłowni i mam nadzieje, że to nie będzie ostatni raz kiedy tam będę. Oczywiście potem w domu ćwiczyłam swoje ćwiczenia i kiedy położyłam się spać, byłam PA-DNIE-TA...ale szczęśliwa i zadowolona z siebie ;]
Dzisiaj nie wiem czy uda mi się pójść na siłkę przez to, że późno wstałam i ciężko mi będzie rozłożyć posiłki i jednocześnie jeszcze ćwiczyć. Najwyżej tylko poćwiczę w domu. Ogólnie mam pytanie, do tych co może czytają moje wypociny... czy to jest możliwe... że przez to, że nie podjadam, stosuje się ostro do diety, i naprawdę ćwiczę... schudłam 2 kg przez tydzień? O.O Wiem, że to może być sama woda również itd... ale wynik mnie powalił.
Pozdrawiam ;]