Wreszcie wracam do Was , by podzielić się swoimi ostatnimi przeżyciami. Siedzę od godziny przy tym cholernym laptopie i nadal nie mogę pokazać żadnego zdjęcia Leonka . A Ninka mnie podejrzewa, że nie chcę się pochwalić moim przepięknym Wnusiem !!! Piszę tak , bo dla każdej Babci , jej wnuczek, czy wnusia są najpiękniejsze na świecie i to jest PRAWDA. Leonard rośnie jak na drożdżach , je i śpi , jest spokojny nad wyraz , aż strach się bać , by się tylko nie odmieniło Oczywiście karmiony jest "na żądanie" , co kiedyś w dawnych czasach było nie do pomyślenia !!! Dzieci w nocy płakały głodne, a nam zalecano poić herbatką z rumianku lub kopru włoskiego , co pomagało na tylko chwilę !!! Dobrze , że się skończyły czasy słusznie minione i poglądy w tym temacie uległy zmianom , dla dobra dziecka !!! Wczoraj miałam gościa , koleżankę z Ostrołęki , którą poznałam 8 lat temu , na turnusie odchudzającym w Dżwirzynie . Od tego czasu utrzymujemy z sobą kontakt/ raz w tygodniu dzwonimy do siebie/ . i zdarza się, że jak Basia przyjeżdza do brata k/Połczyna Zdroju to nas odwiedza !!! Wpadła do nas po południu i do 19-tej czas upłynął na wspomnieniach, opowiadaniach . Potem odwiozłam ją na pociąg do W-wy / 19:45/ i objecałyśmy sobie, że spotkamy się w tym roku w Zakopanem , gdzie Basia ma apartament. Byłam tam już dwukrotnie i wspominam te wyjazdy bardzo miło , choć podróż do Zakopanego nie należy do najmilszych !!!! Autobus bezpośredni jedzie 14 godzin , a pociągiem jest jeszcze dłużej , bo dochodzi do Krakowa i potem jeszcze prawie 3godz. autobusem !! Nie lubię tych środków lokomocji, ale na wybranie się tam samej autem, też byłoby bardzo męczące !!! Czyli tak żle i tak nie dobrze !!! Ale może jeszcze tam pojadę!!! Od wczoraj "otworzyłam" sezon NW , choć nie tak , jakbym chciała !!! Podczas mojej neobecności w ubiegłym tygodniu , zaczepiła mojego męża sąsiadka / żona tego uczynnego Czesia, o którym już kiedyś pisałam/ z zapytaniem , czy ja będę chodziła w tym roku na kijki i" czy bym ją ze sobą zabierała " !!!! Ponieważ mieszkamy prawie na przecwko siebie / no troszkę po skosie/ więc ja idąc z kijkami , musiałam przechodzić bok ich okien!!! Marysia / tak ma na imię/ czujnie mnie codziennie obserwowała i czasem nie szczędziła mi drobnych uszczypliwości/ ten typ tak ma/ !!! Ja nie jestem małostkowa i w ramach dobrego sąsiedztwa , obracałam to w żarty !!! Ale jesienią , już nie była tak uszczypliwa , bo zauważyła, że schudłam / jej też to by się przydało/ i patrzyła na mnie z zazdrością!!! Mojego męża bardzo zdziwiło jej zainteresowanie kijkami i na jego pytanie , a co się stało, że zmieniła zdanie ??? / dotychczas "nie będzie się wygłupiać i latać z kijami"/ Odpowiedziała tylko, że naszła ją wena . Mąż odpowiedział jej, że "uzgodnij to z Krystyną , jak wróci" !! Mieszkamy tu 12 lat i nie chcąc psuć "dobrosąsiedzkich" układów , zabrałam ją wczoraj na kijki , poszła na kijkach mojego męża!! Szłam wolniej , by pokazać jej sposób chodzenia i trasę !!! Nie udało mi się przejść całego odcinka, ale po czterech miesiącach przerwy , uznałam to jako dobry pomysł !!! Dziś miało być normalnie, czyli 3,5 km i z powrotem , czyli 7 km moim "szlakiem" , ale Marysia znowu oświadczyła, e pójdziemy przez park i zobaczyć morze !!! Czyli na skróty i w sumie ok. 6 km !!! Zaczęło mnie denerwować , bo chce na mnie wymusić zmianę pory chodzenia !!! W/g niej powinnyśmy wychodzić o 7-mej rano, albo o 16-tej , bo jej tak najlepiej pasuje / też jest na emeryturze i nie ma innych zobowiązań/ !!!! Jestem dość ugodową osobą, ale to mnie drażni, bo nie lubię, jak ktoś narzuca mi swoje warunki , a to ja zrobiłam jej grzeczność !!! Na kijki chodziłam o różnych godzinach , najczęściej wychodziłam 11-12 -ta, czasem jak było bardzo ciepło 8;30!!!Ja do wędrówek z kijkami nie potrzebuję towarzystwa , zakładam słuchawki i słucham muzyki , a tak muszę "słuchać " opowieści Marysi, które mnie wcale nie interesują !!!! Od jutra będę jeżdzić na zabiegi i po powrocie ok. 12-tej , będę planować kijki !!! bez względu, czy to będzie sąsiadce pasować , czy nie!!! Może ją zniechęcę do spacerów ze mną , bo jej "dyktatu" nie zniosę !!! Znając życie , to się wkrótce na mnie obrazi, ale to jej problem Taka ze mnie zoułza !!!
Na dziś , to już koniec zanudzania ,!!! Serdecznie Was wszystkie pozdrawiam i życzę miłego, pogodnego tygodnia !!!! Krystyna , już Babacia!!!
P.s. Muszę wrócić do lektury Waszych wpisów~!!!!
Starsza.pani
3 marca 2014, 17:12Krysiu, ja też chodzę własnymi ścieżkami i nie lubię, jak ktoś chce mną komenderować. Z karmieniem nasz rację, chyba za naszych czasów było co 3 godziny, ale skleroza nie boli, wiem, że jakieś wyznaczone godziny. Pozdrawiam.
Starsza.pani
3 marca 2014, 16:56Krysiu, na fotkach jest tylko Świnoujskie i ta ciemna z Międzyzdrojów.
Krynia1952
3 marca 2014, 10:58Narzucać godziny,trasę , gadać -odebrać jej kijki i niech dalej patrzy przez okno.Krysiu cierpliwości Ty moja wiem,że się nie dasz.Najsłodszy buziak dla Leosia :)
moderno
3 marca 2014, 10:53Niedawno pisałam w swoim pamiętniku , że żałuję , że nie mam towarzystwa do kijkowania. Twój wpis przekonał mnie jednak do tego , że lepiej samej. Nie lubię nikomu narzucać swojej woli , ale również oczekuję tego od innych. Rozumiem , że ta sytuacja może Ciebie denerwować. Umiejętne pokazanie sąsiadce , że nie zawsze wspólny spacer Wam odpowiada (godzina , dystans, tempo , własne przemyślenia) może ją zniechęcić do wspólnych wypadów.
mania131949
3 marca 2014, 07:52Zołzo Krysiu, dobrze, że jesteś asertywna! Trzeba się tego uczyć ( lepiej późno, niż wcale!). Pozdrawia Cię Zołza Mania!
mroowa...
2 marca 2014, 22:11O rany!!!! Krysiu Ty nie jesteś "ugodowa".. Ty jesteś Matka Teresa!!!! Oooooo co za babsztyl niewdzięczny!!!! Niech się obrazi i będziesz miała spokój:)) Żadnego pożytku z tej znajomości nie macie, raczej samej problemy:) Pozdrawiam Cię serdecznie:*
gilda1969
2 marca 2014, 20:50Koleżanka do kijków nie zawsze tak naprawdę jest potrzebna. Zawsze chodziłam sama a nkedawno moja sąsiadka zaproponowała, bym ją nauczyła bo lekarz jej zalecił. Jest w ciązy. Zgodziłam się ale powiem Ci, że tez mi się nie podoba nasze wspólne kijkowanie, bo ona chodzi wolno, spacerowo wręcz, jeszcze brze swojego 10-letniego synka, co dodatkowo spowalnia, bo mu się ciagle rozwiązują sznurówki!:))) I tak 4 km. Robimy w 1,5 godziny, a jak sama chodzę, to robię ponad 6 km. W godzinę! I też mnie to wspólne chodzenie męczy. Tak więc rozumiem Cię doskonale. Czekam na zdjęcia Leosia, muszą w końcu się wgrac:)))
alam
2 marca 2014, 20:40Nie mogę doczekać się zdjęć twojego wnusia!! Sąsiadka się nie przejmuj, w końcu kijkujesz dla siebie a nie dla niej! Buziaczki!
Pigletek
2 marca 2014, 20:37Gratuluję szczęśliwej BABCI. Z tym karmieniem na żądanie to jest tyle opinii przeciw co za. Ja nie mam doświadczenia ze swoim dzieckiem, ale przyjaciółki starały się karmić na żądanie tylko do 4 tygodni, potem wprowadzały regularne pory karmień.
Cocunia13
2 marca 2014, 20:04Ja tez nie lubie jak ktos chce zmieniac moje plany....dlatego najlepiej jak cos planuje to tylko z mezem...bo on... nigdy nic nie zmienia i nie narzuca;)) Spokojnej nocy i kolorowych snow Krysiu zycze;))
jolaps
2 marca 2014, 19:59Dziękuję za przyjęcie zaproszenia. Często się spotykamy w innych pamiętnikach. Sąsiadką się nie przejmuj i rób swoje. Dla mnie to wyjątkowo niegrzeczne wprosić się do towarzystwa i jeszcze dyktować warunki.
mikrobik
2 marca 2014, 18:55Koleżanki Ci już napisały, że daleko Ci do typowej zołzy. Na Twoim miejscu szybko wymiksowałabym się z tego towarzystwa mówiąc, że trudno Ci się umawiać, bo chodzisz w różnych godzinach, lubisz chodzić własnym tempem i w ciszy. To chwile dla Ciebie i Twoich myśli. Krysiu, wydaje mi się, że każdy ma swoje potrzeby i nie musi naginać ich do potrzeb innych. Co innego pomoc komuś kto tej pomocy potrzebuje - tu jestem zawsze za, ale w tym przypadku to nic nie ma wspólnego z pomocą.
baja1953
2 marca 2014, 18:55ha, nie jestem widać sama... ja nigdy się z nikim nie umawiam na żaden "systematyczny ruch", bo zawsze w końcu kończy się to zgrzytami..Dopuszczam najwyżej jednorazowe wypady..:)) Jedyny wyjątek to rower z moim mężem, ale już na basen nie lubię z nim wychodzić:)) Pozdrawiam, Krysiu, fajna ta Twoja przyjaźń z Basią...:))
mesaya
2 marca 2014, 18:52Nie daj się. W końcu to Ty robisz jej "łaskę " zabierając ze sobą a nie odwrotnie, więc sąsiadka powinna się dostosować. Pozdrawiam
ckopiec2013
2 marca 2014, 18:08Krysiu, żebyś Ty wiedziała jak ja nie lubię ciągnąć za sobą ogonów, nawet na rower wychodziłam sama, myślę że ogonek sam odpadnie, pozdrawiam Cię serdecznie, Babciu Leosia, C.
WielkaPanda
2 marca 2014, 18:04Krysiu, a jakiej muzyki słuchasz na tych spacerach?
paniania1956
2 marca 2014, 18:02Brawo! badz soba Krysiu i nie daj sie zmanipulowac bo to sie odbija na zdrowiu.
Alianna
2 marca 2014, 17:55Ty zołza??? Krysiu - złote serducho chodź sobie na kijki po swojemu. Buziaczki
grubiutka87
2 marca 2014, 17:52Krysiu...jesteś !!! już Cię brakowało :) co do owej Pani,to aż mnie lekko zjeżyła tylko poprzez Twój wpis...nie znoszę tego typu ludzi-zazdrośników,maruderów a już nie znoszę,jak komuś narzucają swoją wolę. Oczywiście należy utrzymywać dobre stosunki z sąsiadami ale nie na siłę,jeśli czujesz się dobrze chodząc sama,to tak dalej rób,a "balast"w postaci Pani Marysi zostawiaj w tyle.Niech kupi swoje kijki i sama chodzi na spacery....ggrrryyy...ależ mnie takie osoby denerwują! Pozdrawiam Cię kochana i cieszę się z Twojego szczęścia bycia babcią Leosia ;)
efka55
2 marca 2014, 17:49Nie ma to jak "dobra sąsiadka". Moja mówi: Przez ciebie poszłam na emeryturę to teraz musisz mnie zabierać na swoje wyjazdy. Pracowała w moim dziale. Jak mnie czeka długa samotna jazda to OK, ale nie zawsze. A właściwie to mam dwie takie koleżanki i usilnie lawiruję miedzy nimi.