Witajcie Laski :*
Wstałam dziś o 7:15 wyspana i pełna energii :D SZOK
To już 10 dzień mojej walki. Waga niestety zabawiła się troche ze mną i po wcześniejszym spadku wzrosła do 83 nie ukrywam, że podcięło mi to troche skrzydła, ale znowu walcze dalej i jest dobrze :)
W diecie zaczęły królować warzywa. Oto moje śniadanka :D
I reszta jedzonka :D
Jak widzicie kolorowo :) Dzisiaj moja mama przyniosła mi jeszcze pasztet z fasoli oraz drugi z selera. Z fasoli pycha
Ale z czego jestem zadowolona to ćwiczenia. W ciągu tych 10 dni chyba tylko były 2 dni przerwy żeby mięśnie troche odpoczeły.
Zazwyczaj zaczynam 15-20 min orbitrek, potem ćwiczenia siłowe 20-35min w zależności od ochoty i kreatywności :D głownie ćwicze na atlasie, z kettlem, ciężarkami do rąk i na ręce oraz ławeczką do brzuszków i potem 10-15 min bieżnia lub orbitrek. Kilka razy ćwiczyłam tyle samo czasu ale tylko na orbitreku i zawsze czułam niedosyt i brak takiego zmęczenia po ćwiczeniach, więc stawiam jednak na siłowe :)
Może minęło mało czasu, ale ja już zauważyłam zmianę w mojej skórze. Głównie jeśli chodzi o tyłek i tylną część ud. Szczerze powiem, że to właśnie znikający cellulit podtrzymywał mnie przy walce, bo jeśli patrzyłabym na same kilogramy to bym się załamała i poddała.
Jeśli wytrzymam miesiąc to zrobie zdjęcia porównawcze :D Więc trzymajcie kciuki :D
Poza odchudzaniem, musze pochwalić się, że neurologia zdana na 4, aczkolwiek nie uważam żeby moja wiedza z neurologii była dobra :P
Wpis długi, wiec czas kończyć :D
Dziś już jestem po ćwiczeniach i obiadku (grillowana piers z kurczaka, grillowane pieczarki oraz ziemniaczki) i teraz upragniony odpoczynek :)
Trzymajcie sie cieplutko Kochane i chudnijcie