nie bol ale czuje, ze cos sie tam dzieje. Uczulona na kontuzje postanowilam przystopowac z cwiczeniami. W sobote skrocilam cardio na orbim do 25 minut bo to dziwne uczucie stalo sie mega irytujace. Dziwne napiecie inaczej nie potrafie tego opisac. Dzis ograniczylam sie do Pilates. Wedlug kalkulatora spalilam 137 kalorii gdzie normalnie gdy lacze Pilates z cardio pale ok 370..... Very not good :) Marta sie bac :D W tej chwili gdy zawale z dieta o spadku moge zapomniec. Cardio ratowalo mnie w takich sytuacjach wiec czuje sie bezbronna :D
Wydazrzylo sie rowniez cos milego mianowicie zmierzylam uda i zaliczylam kolejny spadek :) -1cm wielce mnie raduje :) Zmierzylam brzuch...i co? i nico :P Bylo 84 i jest 84 :) Moj tluszcz brzuchowy mega wybuchowy, niezniszczalny, niezatapialny nawet nie drgnol :) Wiec jesli tak dalej pojdzie i nogi beda chusc a brzuch nie bede wygladac tak...
Spokoj tylko spokoj mnie uratuje :) Mega gigantyczny metafizyczny zeeeeen ;) Serio tluszcz na moim brzuchu dziala na mnie oslabiajaco jak kryptonit na Supermena ;)
Moj trening z dzis:
Rozgrzewka.
Denise Astin Pilates Mat Workout Based on J.H Pilates level 1
montignaczka
8 stycznia 2014, 09:11uważaj na siebie Kochana, o kontuzję nie trudno
mrowka1984
8 stycznia 2014, 08:57kochana myślę, że tę czekoladę wygrasz :) moje 3 kg to "aż" 3... tym bardziej, że mi kg gładko spadały do tej pory bo głównie stawiałam na aeroby - zumba x 3 w tygodniu. teraz mam możliwość zumby tylko raz w tyg a wziełam się za callanetics, po którym czuję, że gdzieś tam mięśnie się rodzą w brzuchu... e tam.... działamy nie nudzimy :) do 13 lutego chcę zobaczyć te 59 :)
mrowka1984
7 stycznia 2014, 12:38oooooojjjjjj a ja zapomniałam, że miałam Ci tu napisać moje postanowienie i cel do tego 13 lutego... to aktualne??? jeśli tak to mój cel: wrócić do stanu najlepszego tj. waga 59kg. dlaczego waga jednak a nie cm??? cóż... trochę się boję, że polegnę bo to jednak prawie 3 kg... z drugiej strony w brzuchu przybyło mi 5cm!!! a że spodnie dopinam - wiadomo - wtedy zapinały się gładko, teraz nad zapiętym guzikiem wywala się warstewka miękkiego, galaretkowatego tłuszczu... a zatem gubię z Tobą kg a nie cm, z resztą ćwiczę też siłowe więc i może mięśnie ciut więcej zaważą i ważenie nie będzie miarodajne... co tam... lecę do 59kg. aktualne? pozdrawiam :*
kawonanit
7 stycznia 2014, 08:32Jak tak czytam o tych Twoich zmaganiach niemalże na finiszu to zaczynam się bać....U nie to dopiero początek (fakt, że chyba trzeci, ale początek! :P) i jakoś trudno mi uwierzyć, że taki brzuch, jak mój jest do ogarnięcia... ;)
lola7777
6 stycznia 2014, 22:46to te maslo czekoladowo- orzechowe na tym brzuchu siedzi....mowilam!
judipik
6 stycznia 2014, 22:17Nie będę oryginalna, ale radzę Ci tak samo jak dziewczyny, leć do lekarza, póki czegoś poważniejszego się nie nabawisz. Dietkę trzymasz ładnie, ćwiczeń widzę, że tak czy inaczej nie odpuszczasz, więc nie przejmuj się wzrostem wagi. Będzie dobrze ;)
LibreSoy
6 stycznia 2014, 21:33Hm... może coś tam Ci się obluzowało? Dobrze by było zgłosić się do lekarza, ze zdrowiem nie ma żartów... Mój brzuch też zawsze był bardzo uparty, świetnie Cię rozumiem.
Maliniacz
6 stycznia 2014, 21:24Motywacje jak zawsze spoko :D pozdrawiam :)