Oto są pytania! Po dzisiejszym dniu zdałam sobie sprawę, że nie potrafię ani jeść, ani pić. Mam problem z upchnięciem mojego menu w ciągu dnia. Ciągle jakaś potrawa wypada mi z jadłospisu, bo "coś". A to zajęta, a to się zagadam, zapatrzę, przegapię, zaśpię i zastaje mnie noc. W samym jedzeniu też mi nie idzie, bo nie umiem po prostu zjeść. Ciągle coś czytam, oglądam, rozkminiam, a jedzenie znika, zamiast być jedzone. Ot i problem, trzeba nad tym popracować.
Druga sprawa - picie. Jestem statystycznym Polakiem, chodzę wciąż odwodniona. W dodatku nie lubię wody (sic!). Nie smakuje mi, chlupie w żołądku, źle się po niej czuję. Ciągle muszę parzyć herbatki. Herbata, herbata, herbata, jedna kawa, herbata, herbata... Trzeba mi sprawić sobie jakąś karafkę i w wodzie topić cytrusy, imbiry i zioła i jakoś przełamać to suche fatum, bo tak dalej "być nie będzie"!
Pan kurier przyniósł mi dziś wagę kuchenną! Jestem odrobinkę bardziej profesjonalna w przygotowywaniu niskokalorycznych potraw. Ale nie popadam w paranoję i nie ważę każdego ogóreczka i plasterka szynki. Pozwalam ogórkowi być ogórkiem, a plasterkowi szynki po prostu plasterkiem :-)
Moje dzisiejsze menu (staram się upchnąć w okolice 1000-1200 kcal):
- Pysznie śniadanie: 2 kromki chleba z pełnego przemiału szczelnie pokryte warzywami (papryka konserwowa, ogórek kiszony, rzodkiewka, szczypiorek, pomidor) i plasterkiem szynki z indyka
- Drugie śniadanie: łyżka twarogu wędzonego (obłędny!), ogórki kiszone, rzodkiewki i gotowane jajko
- Brzydka zupa: krem z pieczarek (bez zabielania, zmiksowane pieczarki z dodatkiem cebuli, pora, natki pietruszki i marchewki oraz 2 kostek rosołowych na 2,5 litra) - całość wyglądała okropnie, na szczęście smakowała lepiej :-)
- Makaron pełnoziarnisty z brokułem - brokuł miał być zmiksowany, przyprawiony, ą-ę, ale stanęło na posoleniu, bo oczywiście jadłam i tworzyłam w dzikim pośpiechu
No i to by było na tyle. Przez brak asertywności, małe kłamstewko ze strony potencjalnych nabywców mojego obecnego mieszkania i zabawę dokumentami nie miałam czasu ani na więcej jedzenia, ani na ćwiczenia i tak oto mamy wpół do 23.
Jutro nie ma zmiłuj, wprowadzam trening. Bo jak to mówią, kto chce ten szuka sposobu, kto nie chce szuka powodu. A ja bardzo, bardzo, bardzo chcę znaleźć SPOSÓB!
tully15
27 marca 2015, 14:16Gratulacje, że mieścisz się w tak niskiej kaloryczności :) mnie to nie idzie :( nie też ciężko się ćwiczy samej, słaba motywacja heh. Wodę spróbuj zaprawić cytrynką i miętą, może będzie smaczniejsza :) też kiedyś nie znosiłam pić wody, ale zaczęłam się zmuszać i nawet nie wiem kiedy weszła mi w nawyk, a teraz nie wyobrażam sobie bez niej dnia :) jak w domu wody nie ma to od razu biegiem do sklepu, kupuję całą zgrzewkę w biedronce za niecałe 4 zł. Niestety, u mnie z godzinami posiłków to samo. Jem dopiero jak czuję głód, ale może to i dobrze? Organizm sam mówi nam kiedy chce a kiedy nie chce jeść.
merykey
27 marca 2015, 08:20Piekne to twoje menu! Jak chcesz mieć efekty lepsze to wrzuć wieczorem więcej białka a mniej węgli :-) Czyli np. zamiast makaronu pierś z kurczaka z brokułami. Trzymam kciuki.
margorzka
27 marca 2015, 09:09Hm.. dzięki za radę. Nie rozumiem mechanizmu, ale wypróbuję. ;-) Po prawdzie ten makaron miał być moim obiadem, ale po prostu nie zdążył. ;-)
merykey
27 marca 2015, 17:58Ja tez do końca nie wiem o co chodzi, ale to działa we wszystkich dietach białkowych :-)
kaarmell
27 marca 2015, 00:16Wpis zdecydowanie z tych które wywołuja wielki usmiech na buziaku :D Sama tez dopiero ucze sie "cwiczyc", wiec zycze nam obu zaparcia :)
margorzka
27 marca 2015, 09:11Ja nam życzę wytrwałości, bo zaparcie jest nazbyt dwuznaczne ;-) Dziękuję i również trzymam kciuki za nasze ćwiczenia! :-)
kaarmell
27 marca 2015, 10:45Ahahaha, zecydowanie użyłam tego słowa w innym znaczeniu :D W każdym razie pisanie komentarzy po 24 sie tak wlasnie konczy :) Miłego dnia!