Te piękne kwiatki są dla Was moje wspaniałe Vitalijki.
U mnie jakoś leci, chociaż zaczęla mnie boleć głowa, pogoda ciągle nas hartuje ale nie każdemu wychodzi to na zdrowie. Brak mi energii, i chce mi się spać. Ja mam wysokie ciśnienie, i gdy spada na dworze w dół to czuję się żle. Więc czekam , żeby wreszcie nie spadało a zaczęło się dzwigać tak powyżej 1000 wtedy mam energię i siły do życia.
Zimny maj to nie dla mnie. Wczoraj pierwszy raz udało mi się iśc na majowe- w tym roku rekord, było naprawdę wspaniale, Zamiast litanii były majowe pieśni do Maryjii. Uspokoiłam się tak wewnętrznie i poczułam się b. dobrze. Dlaczego jestem taka leniwa, lubię majowe a tak rzadko chodzę, bo zawsze jest coś innego do zrobienia albo po prostu sie nie chce. W tym roku naprawdę rekord lenistwa. Jestem sama na siebie zła.
Ostatnio wszystko jest jakoś nie tak, ze starszym synem nie potrafię się dogadać, z młodszym też średnio- wszystko jest ok, jeżeli ja robię to co oni chcą, a gdy ja mówię i coś nie jest po ich myśli to kłótnie, że aż wstyd, że drzą się jak małe dzieci , na całą wieś, żeby ich wszyscy słyszeli. Czasami aż sobie popłaczę z bezsilności, przecież nie tak ich uczyłam, nie tak ich wychowywałam. Nie palą, nie piją, nie ćpią dzięki Bogu ale charaktery mają kłótliwe i do dupy. Dla młodszego, starszy jest idolem więc jak co to trzymią sztamę przeciwko mnie. Jest to dla mnie b. przykre. Owszem są dni gdy obaj są wspaniali ale tych dni nie jest najwięcej albo za krótko trwają. Młodszy widzi, że starszy może się o wszystko wykłócać, to on nie może być gorszy. Czasami cieszę się, że jeden jest w pracy a drugi długo w szkole. Jeszcze nie tak dawno, byli b. spokojnymi i kochanymi dziećmi. Starszego syna nie zmieniło ani gimnazjum ani liceum a niestety studia. Wtedy zrobił się osobą nietykalną , której nie wolno wogole zwrócić uwagi bo jest najmądrzejszy i wszystko robi najlepiej. Z osoby sympatycznej- poza domem dalej taki jest- w domu stał się niesympatyczny i grubiański. Nie wiem i nie rozumiem jak można tak się zmienić na niekorzyść i to w sumie na stare lata.Tak, że z dziećmi do końca nic nie wiadomo No i ponarzekałam na moich chłopaków , może zrozumieją , że robią mi przykrośc i się zmienią na wspaniałych młodych ludzi, na takich jakimi jeszcze nie tak dawno byli. Zmartwiona Margarytka!!!
Jednak głowa do góry , może jutro będzie słoneczko i smutne myśli odejdą. Pozdrawiam cieplutko!!!
elzbieta.koluszki
31 maja 2014, 15:09Z dziećmi tak już jest,raz lepiej raz gorzej.Dopiero gdy opuszcza rodzinny dom to człowiek odczuwa brak ich obecności,humorów i gderania.No cóż takie życie,musimy się z tym pogodzić
UlaSB
30 maja 2014, 21:28Dlatego nigdy nie będę mieć dzieci :) Ale pamiętam samą siebie i wierz mi - serce mi pęka, kiedy sobie czasem przypomnę, jak zachowywałam się kilka lat temu w stosunku do Mamy czy Braciszka... Ale ludzie popełniają błędy, najważniejsze, żeby czegoś się na tych błędach nauczyć! Nie martw się, myślę, że to przejściowe i synowie niedługo sami zobaczą, że zachowują się nie w porządku.
lukrecja1000
30 maja 2014, 17:45Kochana Bozenko,Twoja opowiesc o synach przypomina mi mojego Lukasza..mysle,ze oni ucza sie na naszych przykladach asertywnosci i traktuja nas jak terapie...Moj syn grzeczny poza domem i zyczliwy i kulturalny dla obcych..powino to cieszyc ale jednak boli bo zapominaja ,ze my tez zaslugujemy na szacunek,zrozumienie i pomoc..Ja np widzialam ,ze w oczach syna jestem tym gorszym rodzicem bo finansowo nie bylam tak atrakcyjna jak jego ojciec..ty masz 2 synow i jeden mlodszy chce zaimponowac starszemu...cuz czas to zmieni,dojrzeja,zrozumieja i przekonaja sie jak wazna jestes osoba w ich zyciu..prosze nie smuc sie! w twoim pamietniku taka piekna tecza..ona przynosi szczescie..W twoim zyciu rodzinnym i w relacjach z synami napewno sie poprawi...to tylko kwestia czasu..oni Cie kochaja i napewno zrozumieja,ze nie moga cie dluzej ranic..przytulam do serca Jula:)...ja tez kiedys mialam rekordowo wysokie cisnienie...odkad jestem z Pysiem i jem tez kazdego dnia awokado bardzo ono sie poprawilo..
Margarytka02
30 maja 2014, 17:56Moja kochana Juleczko!!! cieszę się , że to rozumiesz , sama wiesz jak to jest, czasami łzy lecą, bo się wydaje , że jest b. żle potem znowu lepiej, a potem od początku. Ja też mam nadzieję, że w końcu musi być lepiej, chociaż myślę, że tak jak mówi Gacaz najprędzej docenią jak sami będą rodzicami. Oby naprawdę to wszystko docenili tego życzę sobie i Tobie moja kochana. Kochamy te swoje łobuziaki ale też chcielibyśmy, żeby oni nas kochali i szanowali. Mam nadzieję, że się doczekamy. Pozdrawiam cieplutko i zdrowiej grzecznie. pa,pa
lukrecja1000
30 maja 2014, 18:13Margarytko doczekamy sie zmian u naszych dzieciakow napewno i mam nadzieje ze nastapi to w niedlugim czasie..tez kocham majowe msze..tu gdzie mieszkam nie ma takiej tradycji..ale staram sie zawsze pamietac ile zawdzieczam Matce Bozej,caluski
ewakatarzyna
30 maja 2014, 17:19Może coś go grali? Mój daje mi podpalić ale ja to zwalam na dojrzewanie
Gacaz
30 maja 2014, 16:56Myślę, że to chwilowe załamanie uczuć pod wpływem kłótni z synami. Każdy rodzic tak ma czasami, że się zastanawia, czy naprawdę chciał mieć dzieci. Nasze pociechy często na s ranią, sprawiają problemy, ale i tak je kochamy. One też prędzej czy później to docenią, najczęściej, gdy będą miały własne dzieci. My też czasami czepiamy się bzdur, typu bałagan w pokoju, a nie zauważamy dobrych stron naszego dziecka. Ja też tak mam. I też lubię nabożeństwo majowe, wycisza i uspakaja, ale nie pytaj ile razy byłam, może kilka, ciągle brak mi czasu. Pozdrawiam. Na pewno Twoi synowie są wspaniali i Cię kochają.