Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
kilometr bliżej sukcesu


właśnie zrobiłam pół skalpela. więcej nie mam siły. idę się wykąpać i spać.
wcześniej boczki z tiffany. też niecałe. mam okres i jakoś średnio się czuję.

co do tytułu wpisu.
biegam. może to źle dla moich stawów. ale jakoś mi się spodobało. tzn jeśli w ogóle można to nazwać bieganiem;p
brat mnie namówił, żeby co 2 dzień biegać. skubaniec był bez kondycji a teraz po 3 km biega tak sobie.
1 dzień (sobota) - przebiegłam 1 kilometr na raty. 200m biegu/200 marszu
2 dzień (poniedziałek) - już tylko na 2 razy. ale kilka razy parę metrów szłam.
 jutro nie wiem czy z nim pójdę, bo mam zaplanowany cały dzień.
tak czy inaczej jestem z siebie dumna. i to cholernie.
zainspirował mnie ten artykuł http://wojciechlazarowicz.natemat.pl/14241,jak-biegac-kiedy-jest-sie-grubasem
a szczególnie to zdanie:
 'Rzecz bowiem polega na tym, że nawet bieganie najbardziej nieefektywne, niefachowe jest lepsze od braku biegania. '

waga stopniowo maleje. zdarzają się zastoje, ale pierwsza i najważniejsza zasada w moim przypadku to: pilnować się.
i będę próbować.
i będę biegać. po jednym głupim kilometrze, ale będę.
  • lemoone

    lemoone

    5 listopada 2013, 20:41

    bieganie jest takie magiczne,że jak zaczniesz to nie ma innej opcji, ale będzie Ci to szło coraz lepiej

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.