Poniedziałek
I śniadanie:
pół szklanki kawy z połową szklanki mleka 2,0 proc.tł
2 kromki żytniego ze słonecznikiem, twaróg chudy z jogurtem, dymką i natką,
pomidor,
II śniadanie:
grejpfrut,
jogurt owocowy 0%,
pół szklanki kawy inki z połową szklanki mleka 2,0 proc.tł.
obiad:
150 g mięsa z łopatki,
kapusta kiszona gotowana,
kolacja:
2 marchewki potarte z jabłkiem
WAGA:
było 90,5 kg
jest 85,7 kg
Po weekendzie +0,9 kg !!!!!!
No cóż..., zaczęłam "podkręcanie metabolizmu" już w piątek.
No to tak:
stół był zastawiony piękną zastawą, po lewej stronie dwa widelce, po prawej nóż-łyżka-nóż. Z dedukcji blondynki wyszło mi, że będzie przystawka, zupa, danie główne. Na wprost mała łyżeczka i mały widelec = deser.
Postanowienie blondynki: nie będę jadła ani przystawki, ani zupy, tylko danie główne i wypiją kawę!
taaaakkkkk!!!!! ha ha ha ha
"Wjechała" przystawka: cieniutki tost żytni z grilowanym oscypkiem i żurawiną, plastrem surowej marchewki i liściem sałaty.....
Jak myślicie???
No pewnie, że zjadłam!! (ale już zupy na pewno nie zjem!!!)
taaakkk!!!!!
Zupę przyniesiono w malutkich barszczówkach - krem borowikowy..., pachnący, intensywny...mmmmm....
i co? ZJADŁAM!!!!!!!
Danie główne to koryto mięs i mix pierogów (z mięsem, ruskie, z kapustą, ze szpinakiem).
Zjadłam jednego pieroga ze szpinakiem, trochę mięsa z różnych rodzajów: żeberka, filet drobiowy, pół rolady wołowej i krążek serka typu oscypek, bo mi zasmakował z przystawki...... Surówkę z białej kapusty do tego.
alkoholu nie piłam.
tylko wodę.
Potem kawa.
Przynieśli typowy śląski kołocz z makiem, z serem, z jabłkiem. Ale ja nie przepadam za drożdżowym, więc uradowana, piję spokojnie kawę. Ale nie można tak spokojnie! no nie można!?!!!, bo wnieśli nieduże pucharki z gałką lodów waniliowych w musie jabłkowo-brzoskwiniowym, polane adwokatem..... Bez bitej śmietany, bez fury lodów; taki lekki kuszący deserek!!! No, mówię Wam poległam na całej linii!!!!!! WARTO BYŁO !!!!!!
ALE JAK DZISIAJ WLAZŁAM NA WAGĘ, to już "WARTO BYŁO" przekształciło się w "głupia babo po co ci to było?"
Za to w niedzielę leczyłam chorego synusia, bo od nocy z piątku na sobotę gorączkuje po 39,2 stopni!!! W dzień spada do 36,1, a w nocy osiąga straszne wartości ponad 39!!!! Byliśmy u dyżurnego lekarza, przepisał antybiotyk, pyralginę i nie postawił diagnozy. Zapytałam z czego może być taka wysoka temperatura, odpowiedział: typowa infekcja. Pytam czego? odp.: ogólna.
no, to się dużo dowiedziałam! Dzisiaj ma iść do przychodni i poprosić o jakieś badania, bo to już drugi raz w miesiącu antybiotyk bierze. Przedtem podobno zatoki....
Jest na drugim roku studiów i stwierdził, że MUSI iść na zajęcia! Jak mnie takie coś wkurza! No, nie wytłumaczę, że zdrowie ważniejsze! nosz!!!!!! że musi wyleżeć, że nie można tak łazić z gorączką!!! "ale w dzień nie mam gorączki", no tak, ale dwa dni ledwo z łóżka wstaje, a dzisiaj MUSI iść na uczelnię!!!!!!!!!! no i jak mu wytłumaczyć???
Dzisiaj druga dawka antybiotyku. Noc, twierdzi, przespana spokojnie. Ale rano temperatura 38,5.
Martwię się....
Buziolki......
Kasia3168
27 października 2014, 21:43Raz zgrzeszyc to nie grzech... tym bardziej ze niczego innego do stolu nie podano wiec jadlas to co bylo bo innego wyboru wogole nie bylo ot co! A glodny polak to zly polak..Pozdrawiam serdecznie.
Lovelly
27 października 2014, 15:37zdrowiej kochana, oj nie ma co się przejmować, raz też trzeba poszaleć..nie możemy cały czas dietkować, wrócisz niebawem i będzie tak samo! buziaki
MllaGrubaskaa
27 października 2014, 15:26Przeczytałam i wcale Ci się nie dziwię, też bym najpewniej poległa!
moderno
27 października 2014, 13:47Przy takim jedzeniu kazdy by polegl
benatka1967
27 października 2014, 09:53nie dziwię ci się ,że poległaś przy takim menu ; zdrówka dla synka :)))
Malgoska39
27 października 2014, 12:52dzięki. Rozumiesz mnie, praaaawda?????? :)))))))))
dieta2011
27 października 2014, 09:28mniam :) ale jedzonko Syn chce być odpowiedzialny Pozdrawiam
Malgoska39
27 października 2014, 12:52bardzo mniam! :))) a mój Synuś raczej taki poukładany i odpowiedzialny, ale jak większość z nas o siebie dbamy na końcu... Pozdrowionka.....
kala1212
27 października 2014, 09:18Ale pysznie u Ciebie...nie powstrzymałaś się im wszystkim ale następnym razem będziesz się pilnowała pozdrawiam :)
Malgoska39
27 października 2014, 12:50no, pewnie że tak!!!! Liczę, że teraz do końca roku bez imprez.... hmmm... Zaczynają się biesiady barbórkowe..... ups! :)))) Muszę się pilnować!!!!
zmiana2010
27 października 2014, 09:13Każdy by poległ na takim pysznym jedzeniu.Ale zauważyłam , że mimo wszystko zaczynasz kontrolować to co jesz. Odmawiasz sobie czegoś , analizujesz kaloryczność potraw.Zrezygnowałaś z alkoholu na rzecz wody. i na pewno zrzucisz te nadprogramowe 0,9 kg . I zdrówka synkowi życzę.
Malgoska39
27 października 2014, 12:47hmmm, ja już chyba całe swoje czterdziestopięcioletnie życie analizuję co wkładam do ust, a efekty raz są a raz nie :(((
ewelinagryzlakwp.pl
27 października 2014, 08:37noo ,jedzonko miodzio!
Malgoska39
27 października 2014, 12:45mmmm, serio miodzio!! :)))))
Magdalena762013
27 października 2014, 08:18Ach te dzieci. Taki juz dorosly a jeszcze nie rozumie... Wspolczuje Ci bardzo tego stresu zdrowotnego. Mam nadzieje, ze antybiotyk trafiony i bedzie dobrze. A dietkowo? Znowu obydwie bedziemy czekac na Twoja 4 za 8:).
Malgoska39
27 października 2014, 12:44niedługo się nacieszyłam 4 na drugim :( ale liczę na szybki powrót i jeszcze szybsze przeskoczenie na 7 z przodu :))
velonick
27 października 2014, 08:16Matki zawsze się martwią, gdy dziecko chore. Wiem coś o tym....
Malgoska39
27 października 2014, 12:40WIEM, BO MAJA MAMA TEŻ SIĘ JESZCZE MARTWI O MNIE.....