Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Uchylę rąbka prawdy...


Jestem pozytywnie zaskoczona, że ktoś tu zajrzał :)
Wobec powyższego napiszę o sobie coś bardziej osobistego na znak sympatii...

Stety, Niestety mieszkam z babcią... skłoniły mnie do tego krótsze codzienne dojazdy, własny pokój i generalny spokój (w domku miałam 3 rodzeństwa non-stop:P).
Jednak jak każdy sobie może wyobrazić taka babcia ma trochę inne podjeście do wyglądu i odchudzania niż ja:
1. wg Niej jestem piękna, szczupła, wysoka :D i najmądrzejsza
2. jeśli np. nie zjem kolacji, to wg Niej już się głodzę
3. nie muszę chyba mówić jak wyglądają babcine obiadki :/ nawet jak wracam z Uczelni wieczorem, to chomikuj dla mnie ziemnioczki, smażonego kotleta, itp. - a przecież tak nie da się walczyć z sylwetką...:( Jedyny pozytyw to, to, że nauczyłam się jeść śniadania.
4. jedyne na co nie ma wpływu to aktywność fizyczna - nawet pozwoliła mi w M2 trzymać swój rower górski, co do fitnessu miała jakieś obiekcje, że tam umrę czy coś :P
5. trochę abstrahując już od tej biednej babci, co to mnie tuczy - po całym dniu nie mam siły zebrać się na jakiekolwiek ćwiczenia - czasem zrobię kilka brzuszków i zasypiam: autentycznie! to samo jest z ćwiczeniem tuż po wstaniu.
6. a teraz dodatkowa przeszkoda (jaka ja biedna jestem:P) przerwy na Uczelni mam najczęsciej co 45 min i co 45 min chce mi się jeść!!! wiem, powinna pić wodę...ale często jej nie mam i pożeram grzecznie serki, batoniki, kanapki, itp. Tu mogę sobie obiecać, że tylko jak mogę, to kupuję wodę i popojam cały dzień oszukując w ten sposób torchę głód! :)

rozpisałam się...:) ale to moje generalne problemy i rozterki, którymi się chciałam podzielić - może któraś z Was ma/miała podobne i może coś razem wymyślimy :)

Pozdrawiam ciepło! Miłego dnia!
Dominika
  • koffika

    koffika

    11 marca 2010, 11:12

    to masz farta mając taką Babcię z jednej strony moja stosuje całkowitą odwrotność i stale powtarza, że byłabym naprawdę ładna jakbym trochę schudła i żebym się za siebie wzięła i ona mówi mi to, bo nie chce mieć na sumieniu faktu mojego staropanieństwa spowodowanego tym, że jestem zbytnio obszerna ( i tak ujęłam to ładniej niż brzmi to w rzeczywistości, ale sens jest zawsze taki sam - zgnębić wnusię a niech ma!) a co do wyrzucania z życiorysu złych dni to świetna idea, tylko jeszcze jakby mi ktoś sprzedał przepis jak tego dokonać, chociaż z 2 strony jakby były same dobre dni bez złych to przestalibyśmy doceniać te wzloty, pozytywne momenty...pozdrawiam

  • babeczkaprzykosci

    babeczkaprzykosci

    11 marca 2010, 09:49

    hej,masz naprawde typowy problem...na uczelni czlowiek co chwile jest glodny (w koncu myslenie i nauka sa meczace),dookola wszyscy cos palaszuja,czestuja slodyczami,kupuja fast-foody...dodatkowo mieszkanie w domu z rodzicami czy z babcia-oni sie martwia i szykuja cieply obiad bo przeciez napewno jestes glodna i zmeczona po zajeciach...chcac niechcac jesz,bo faktycznie tak jest i niechcesz im zrobic przykrosci...a terza do do rady-nie ma po prostu typowej rady....nuczylas sie jesc sniadania to bardzo dobrze!jesz je dalej bo to one daja ci energie!Popros babcie zeby ci kupowala bulki ziarniste albo razowy chleb.Do szkoly zabieraj sobie 0,5l wode mineralna,jakies jablko czy jogurt koniecznie z plastikowa lyzeczka (zeby nie bylo nie mam czym jesc to ide kkupic frytki),na kolacje tylko lekkie rzeczy np salatki...Kotletow unikniesz jesli wprost powiesz ze nie lubisz smazonego i nie zjescbo potem nie spisz w nocy bo ci ciezko na zoladku.Powoli szukaj rozwiazan,jak zastapic niezdrowe zdrowym...Sport w wlonych chwilach...nie nasile bo sie szybko zniechecisz.PZDR:)

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.