Po 10h podróży jestem w domu. Miło wrócić w rodzinne stronie po prawie dwóch miesiącach nieobecności. Ale chce napisać o czymś innym. Co prawda przywiozłam sobie do Łodzi rower ale jak to z moim szczęściem bywa na pierwszym wyjeździe w październiku przebiłam dętkę, potem kolega pomógł mi zmienić niestety została nam jedna część przez co koło w rowerze się chwieje i co jakiś czas muszę je dokręcać co nieco ostudziło mój zapał do jazdy, potem spadł śnieg i tak to więcej przestał niż na nim pojeździłam. Ostatnio naszło mnie by go nieco ogarnąć to okazało się, że albo z przedniej opony zeszło powietrze albo i ta dętka jest przebita gdy udało mi się już skombinować pompkę to okazało się, że nie potrafimy napompować roweru o_O ej szczerze, wyjdę na jakąś "głupią blondynkę" ale nie potrafiłyśmy, mam niby te samochodowe, robiłyśmy wszystko zgodnie z instrukcją. Męczyłyśmy się z godzinę i dałyśmy spokój. Ostatnia nadzieje w przyszły czwartek jak kolega wpadnie bo planujemy wyjść na imprezę.
Jako, że przyjechałam do domu to mam dostęp do roweru brata. Noc podróży, średnio się wyspałam ale te sytuacja na imprezie ostatniej to poczucie "odrzucenia" dało mi dużego kopa. I znowu się zakochałam w rowerze. To jest dla mnie coś co daje mi niewyobrażalne poczucie wolności. Rower to dla mnie taki mój czas gdy jestem w stanie w pewnych chwilach nie myśleć o niczym tylko pędzić ile sił w nogach. Uwielbiam się ścigać a do tego ścieżka idzie wzdłuż morza więc widoki sa boskie. I tak oto dzisiejsza wycieczka zajęła mi ponad dwie godziny i wierzcie mi nie było to powolne tempo bo zazwyczaj jeżdżę powyżej 20km/h dzisiaj niestety nie miałam licznika. Nawet nie w połowie drogi zaczęło mi kropić i pojawiła się myśl by zawrócić ale szybko się jej pozbyłam potrzebowałam tego, potrzebowałam odreagować, poczuć w sobie tą moc i energie do działania. Kropić przestało zajechałam dalej niż miałam w planach ale jak wracałam ulewa mnie nie ominęła tzn oczywiście jak byłam pod domem przestało padać ale cała byłam przemoczona. Jednak wiecie co? Jestem zadowolona z tego, że nie zawróciłam, mam nadzieje, że nie skończy się to jakimś przeziębieniem a jeśli nawet było warto. Udowodniłam sobie, że jak chce to potrafię, wszystko jest w głowie! Walczcie laski, a gdy macie ochotę się poddać zastanówcie się czy faktycznie warto? Czy nie lepiej dać z siebie te 110% i byś z siebie dumnym? Każde nawet najmniejsze "odpuszczenie sobie" przybliża nas do porażki a każde pokonanie zwątpienia, słabości przybliża nas do zwycięstwa.
werqqu
3 czerwca 2013, 15:27ale pech z tym rowerkiem Twoim, znam ten ból :) zawsze cos popsułam i traciłam zapał :D ale dobrze ze jakos sobie poradziłaś, pamietaj o rozciaganiu po rowerku to Ci sporo da! :)
alesza
3 czerwca 2013, 11:01Nigdy nie można rezygnować, determinacja to potęga :) Ze wszystkim sobie poradzimy, czasem tylko nie zdajemy sobie sprawy, jaki drzemie w nas potencjał do spełniania marzeń :) Dziękuję za wpis - moja mama umie sprowadzić na ziemię ;) Zresztą jest zwolenniczką mojego odchudzania, kontroluje to dyskretnie i cieszy się, że już nie wyglądam jak kiedyś :) A nóżki... będą super za jakiś miesiąc :)
BeYou.
3 czerwca 2013, 09:34na razie o tym nie myślę ;P
BeYou.
31 maja 2013, 20:51aż tak czekasz na to zdj?! XD
BeYou.
31 maja 2013, 10:36do końca tego roku akademickiego tak, zrezygnowałam. od październik będę trenować w sekcji akademickiej- nieco słabszej niż AZS i będę mieć treningi tylko raz dziennie rano + siłownia kiedy będę mieć ochotę ;)
BeYou.
30 maja 2013, 22:11zawsze moge Ci wysłać specjalnie na priv, specially for you ;D
BeYou.
30 maja 2013, 22:04SPOKOJNIE! ;P zrobię prawdopodobnie jutro ;-)
Morsiczka
29 maja 2013, 10:35Ja bym pewnie grzmotnela o ziemie bo by mnie brzuch przewazyl teraz:) Kurcze juz sama nie wiem z tym wozkiem;P
Rwetes
29 maja 2013, 00:36Ja też mam chęć jeździć ale mam zatrzaśnięty w piwnicy do którego nie mam klucza ;d Trochę słabo. Ale rower jest super!
ulotna2013
28 maja 2013, 22:57Uwielbiam rower :) Powodzenia
zimne.stopki
28 maja 2013, 22:41oj tez bym z checia pojezdzila na rowerze, ale nie mam zbytnio jak swojego sciagnac do siebie i tak biedaczek kurzy sie w piwnicy :/ a tobie gratuluje samozaparcia!
MyWorldAndMe
28 maja 2013, 22:21uwielbiam rower:D szczególnie jak jeżdżę w terenie sobie z moją bff;)i masz całkowitą rację Kochana,jak człowiek nie daje z siebie więcej niż myśli,że powinien dać,nic z tego nie wychodzi,nie można bowiem robić czegoś na półgwizdka bo nie osiągnie się spektakularnych efektów ooo;)buziam!:*
BeYou.
28 maja 2013, 22:08polecam ;D ja zrobiłam taką konkret na bogato i ledwo zjadłam XD
BeYou.
28 maja 2013, 21:47...wszystko pięknie tylko dalej nie mam roweru xD
siczma
28 maja 2013, 21:34Gratulacje, od Twojego opisu aż sie chce jeździć szkoda, ze nie mogę;((