Dzisiaj w pracy nawał wszystkiego, że nie zjadłam tego, co miałam sobie przygotowane do pracy (został jogurt, marchewki i jabłko) zdążyłam zjeść I śniadanie (to samo, co wczoraj), a potem dopiero po 14-ej 1/2 kostki twarożku z cukrem waniliowym. Obiad: pierogi ze szpinakiem (400 g) + 1/2 bułki z dżemem agrestowym. Kolacja znacznie skromniejsza: trochę malin, 3 łyżki twarogu ze szczypiorkiem, marchewka, plaster awokado, kilka suszonych żurawin (skubałam to, co przygotowywałam sobie do pracy na jutro oraz przy zrywaniu malin).
Do pracy zabieram: bułkę grahamkę z serkiem almette i plasterkami awokado, marchewki (200g), maliny (150 g), jogurt naturalny (150 g) + płatki pełnoziarniste, twarożek ze szczypiorkierm i suszonymi żurawinami (200 g). Zjem to w 3 posiłkach... no chyba że zostanę wydelegowana na pogrzeb kolegi ... wątpię, że apetyt będzie mi dopisywał ...
Happy_SlimMommy
27 sierpnia 2015, 14:48ech praca no co poradzisz... ważne że jesz zdrowo :)
aluna235
26 sierpnia 2015, 23:21Niestety tak bywa... Ja czasami to nawet nie mam chwili by się napić... Ale pudełeczka z jedzonkiem noszę codziennie. Czy możemy w pracy normalnie i spokojnie zjeść?