hej
Wchodzac rano na wagę bardzo się bałam co to będzie po tym niedzielnym podjadaniu...miałam nadzieję, że jak pisałyście może nie będzie tak źle....w sumie to podjadałam 4kawałki mlecznej czekolady, garść orzechów, kilka imbiru w cukrze......No niestety !!!! Na plusie 0,8kg - masakra (skoro ostatnio schudłam 0,6kg w tydzień).....Zdołowało mnie to bardzo ale postanowiłam odpokutować !!!
W ciągu dnia zrobiłam kolejny dzień z Jillian - już przyzwyczaiłam się do 2 poziomu i już sprawia mi przyjemność chociaż kończąc jestem spocona i czerwona z wysiłku. Deski nie było bo według grafiku dzień przerwy. Zaplanowałam na wieczór bieganie. Akurat syn ma trening piłki nożnej to ja postanowiłam go odprowadzić i pobiegać w trakcie jego treningu. Plan wydawał się świetny ale....
Wychodząc okazało się że trochę kropi więc wróciliśmy sie po kurtkę przeciwdeszczową dla syna, bo oni nawet w deszczu mają zajęcia. Odprowadziłam, patrze trenerzy są trening normalnie. Wiec zadowolona ruszyłam robić moją 5km trasę ale z każdym krokiem coraz mocniej padało około 3km byłam w rejonie treningu syna więc postanowiłam pobiec do nich bo już nie deszcz a ulewa i może skrócą im trening a ja telefonu przy sobie nie miałam. Dobiegam a tu normalny trening więc postanowiłam zostać i biegałam dookoła boiska (fajnie bo boisko otacza normalna bierznia). Patrzyłam pełna podziwu na moje dziecko które( trenowane jest na bramkarza i miał cześciowo indywidualny trening) w tym deszczu daje z siebie wszystko. Na tą mokrą murawę robi bez wachania pady , ślizgi wszystko co każą. I postanowiłam że skoro on może i chce to ja też .....zawzięłam się i przebiegłam 10km...a co.....(w końcu po kimś ten syn tą zawziętość sportową ma ). Akurat gdy ja skończyłam to trening też miał się już ku końcowi, zadowoleni i przemoczeni do majtek wrociliśmy do domu (mąż stwierdził ,że jestem nienormalna, że biegałam i pozwoliłam synowi trenować w taką ulewę - tak na marginesie). Zadowolona zabrałam się za wieczorne życie a potem spokojna poszłam spać. Wydawało mi się że 10km w deszczu to o podjadaniu niedzielnym możemy zapomnieć....waga powinna trochę pójść w dół !!!! Dobranoc
sylwcia1704
25 marca 2014, 15:17Ojtam ojtam dziś plus po to żeby jutro był minus większy ;0 będzie dobrze..pozdrawiam...
Ahnijaa
25 marca 2014, 10:41Hola dziewczyno! Jak jesz orzechy, to tylko 20 g np. pistacji i wtedy masz podwieczorek :-)))
agulina30
25 marca 2014, 09:46i tak Cię podziwiam, że nie podjadłaś więcej. gdybym ja zaczęła - skończyłoby się na wielkim obżarstwie!
MllaGrubaskaa
25 marca 2014, 09:45Przy następnym ważeniu na pewno będzie lepiej :))