...pomyślałam o sobie z rana. A wszystko przez to, że sprzątając kocie kuwetki dumałam sobie nad czasem. Nad jego subiektywnym postrzeganiem. Zdarzają się dni, kiedy wstanę 15 minut wcześniej, niż zwykle a wyrobić się nie mogę z niczym - czas pędzi, jak szalony a ja w dzikim galopie przypominam sobie, że nie zrobiłam tego, zapomniałam wziąć to i w dodatku nie dosuszyłam włosów. A tu już Natalia przyjechała do Zosi, więc ja powinnam wychodzić.Ło Matulu! Tak było wczoraj. Dzisiaj było zupełnie*** inaczej - robiłam wszystko spokojnie, nie spiesząc się, dopijając powoli kawę. A nawet więcej zrobiłam, bo pakowałam się jeszcze na popołudniowy zosiny basen. I nagle się okazało, że jestem "oporządzona" a mam jeszcze pół godziny do przyjazdu Natalii! Łał... Dziwne to wszystko :)
Ale to nie koniec filozofowania. Miałam dzisiaj burzliwą dyskusję z moim kolegą z pracy na temat różnic pomiędzy kobietami i facetami. Kolega mój, który oficjalnie jest moim podwładnym i strasznie mocno to podkreśla*** (i odnoszę wrażenie, że go to gryzie i mu z tym niewygodnie - kumacie: kobieta jest jego szefem! zresztą chyba już o tym pisałam) ma tendencję do generalizowania, że "kobiety zawsze", "baby nigdy" itp. oraz zajmuje stanowisko, że tak w sumie to facet jest chyba lepszy, bo... jest facetem :] Taaa... Co prawda i tak mu się zmieniło***, bo kiedyś był po prostu szowinistą :) W każdym razie była dyskusja, bo ja nie potrafię się zgodzić, że coś jest "cechą damską" albo "cechą męską" - dla mnie człowiek to człowiek. Niezależnie od rasy, płci, koloru skóry, wyznania i bozia-wie-czego-jeszcze. Oczywiście, zdaję sobie sprawę, że różnice są, no kurka - jestem bląąądi, ale bez przesady. Budowa ciała, fizjologia, czy hormony - to oczywiste. Ale nie zgadzam się, że faceci są w czymś lepsi tylko dlatego, ze są facetami. Zresztą - nie uważam też, że kobiety są w czymś lepsze od facetów tylko ze względu na płeć. I tak sobie dyskutowaliśmy, padały argumenty o różnicach w budowie mózgu (z czym trudno mi się zgodzić a książki "Płeć mózgu" nie dokończyłam, bo we mnie się wszystko burzyło przeciw temu podejściu) i tak mnie naszło. A może ja przesadzam? Może jestem świętsza od papieża? Może za bardzo się przejmuję takimi rzeczami? Jeżeli ktoś jest zadowolony z faktu bycia facetem, bo czuje się przez to lepszy (od kobiet), to niechże sobie będzie zadowolony - jego nie przekonam a tylko się denerwuję :) Żeby była ścisłość - tak samo mnie irytują powiedzenia, że "wszyscy faceci są jednakowi / to świnie itp.". Nie znoszę generalizowania. Nie lubię stereotypów (chociaż zdaję sobie sprawę, że sama od nich nie jestem wolna, ale się staram!) Nie przemawia do mnie idea "kobiecej/męskiej solidarności" opartej na tym, że stanę murem za kimś tylko dlatego, że jest tej samej płci. Jeżeli ktoś ma rację to gila mnie, jakiej jest płci. Jżeli zaś używa argumentu "płciowego" - "bo baby/faceci to zawsze/nigdy" to ja chromolę i się nie zgadzam... I tym sposobem mam nieco przegwizdane u części kobiet (Bo nie tylko faceci są szowinistami - babki także. Kobietom zdarza się mówić o równouprawnieniu a jednocześnie wymagać innego traktowania, bo się jest kobietą) a część facetów patrzy na mnie podejrzliwie. I wiecie co? Postanowiłam sobie, że następnym razem podejdę do zagadnienia spokojniej. I może jednak sięgnę jeszcze raz po "Płeć mózgu". Bo w tym moim przekonaniu (prawdziwym, szczerym i rzeczywistym) o równości płci*** zalęgła się chyba dziwaczna poprawność polityczna :)
No - to sobie pofilozofowałam od rana :)
Praleczka ponoć działa - dziś był serwisant. Zobaczymy popołudniem :>
Z przyjaciółkami wszelkiej maści się widziałam (z liceum byłyśmy w czwórkę; ze studiów też w czwórkę plus mąż jednej plus w sumie trójka dzieci), Rodziców nawiedziłam - plan towarzyski na ten tydzień wypełniony. Dzisiaj po basenie jadę prosto do domu i robię NIC.
Z licealnymi Bababmi rzeczywiście tematy były ciężkie - jedna z dziewczyn (W.) rozstała się z długoletnim facetem. Który wcześniej był wielką miłością i facetem drugiej przyjaciółki (A.) :) Która także była na spotkaniu :D Obie swego czasu zostały przez niego porzucone w sposób mało elegancki a dla niego typowy (jednej w wyprowadzce od niego pomagałam ja, drugiej - czwarta uczestniczka naszego spotkania, czyli N. :D). A. do niego już nie wróciła (ma narzeczonego, z którym mieszka, kota i wygląda na szczęśliwą) - chociaż chyba chciała wrócić... W. po pierwszym rozstaniu (kiedy to on ją porzucił) do niego wróciła i teraz dopiero, po dwóch latach, sama odeszła.
Z kolei N. nie odzywała się prawie wcale - jej mąż się wyprowadził i została sama z dzieckiem. Nie wiem, jak mam z nią pogadać, żeby nie wpiżać się w jej życie a jednocześnie, żeby wiedziała, że może na mnie liczyć.
Ze studyjnymi Babiszonami pojechałyśmy do Jednej Takiej Co Się Na Prawdziwą Wieś Wyprowadziła :) Domek mają naprawdę fajny, dojazd do miasta całkiem przyzwoity a we wsi nawet jest bar, o! :) Wieczór miał być babski, ale został z nami Pan Mąż gospodyni. Co w niczym nam nie przeszkadzało, bo człowiek ten sympatyczny wielce :)
I tak słuchałam, co u moich licealnych, co u moich studyjnych (tu głównie plotki o nieobecnych...), poczytałam kilka pamiętników na V. i wiecie co? Mam cudownego chłopa :) Normalny człowiek, porządny, rodzinny, z zasadami, z ambicjami (ale bez przesady), odpowiedzialny a przy tym strasznie sympatyczny i zabawny :) To, że bałaganiarz jakoś chyba przeżyję... ;)
Dobra, kończę nadawanie i biorę się za resztki papierków. W sumie to mam wszystko zrobione :] Jaki z tego wniosek? A taki, że zaczynam w kolejnej spółce sprawdzać konta w oczekiwaniu na biegłych rewidentów. Się będzie działo... ;)
Buziaki przedweekendowe!
PS. Byłam dzisiaj w ośrodku zdrowia (dlaczego to się "zdrowia" nazywa, tego chyba nigdy nie pojmę...) po receptę na mleko dla Myszy. I dwoje charczących dzieci naprychało na mnie. I nie wiem teraz - czy pokasłuję i mi zimno, bom coś złapała, czy to w mózgu mi siedzi informacja, że miałam kontakt z chorymi i teraz kolej na mnie...
_________________________________________________________
*** nie tak "zupełnie inaczej", bo i wczoraj i dzisiaj wstałam 15 minut wcześniej, niż zazwyczaj - podobieństwo jest :)
*** właśnie przed chwilą uparł się, że także mam mu podpisać się pod wnioskiem urlopowym (mimo, że decyzyjność moja w tym temacie jest zerowa), bo jestem "szefówka" ;)
*** albo uważa na to co mówi przy mnie :P
*** równość to równość, sensu stricto -> nie uważam, żeby kobiety były gorsze ale i nie są też lepsze. Facet nie jest ani lepszy ani gorszy. Nie wiem, czy potrafię to wyjaśnić...
menevagoriel
22 listopada 2009, 14:37wiesz widzialam kiedys taki demotywator: godzina przed kompem w zaden sposob nie jest rowna godzinie w kościele :) to jakies zakrzywienie czasoprzestrzeni jest ;p
nonos
20 listopada 2009, 17:36Przypomnij mi od jakiego wieku Zochacz zaczął zażywać basenu? Namawiam moją Sis, żeby Małą Rudą wypuściła do wody i muszę jeszcze nad nią popracować;-) Zastanawiam się ile mam jeszcze czasu:). Co do stereotypów, równouprawnienia, płci mózgi itd, to mam raczej podobne do Twojego podejście. Dla mnie człowiek jest przede wszystkim człowiekiem. Jest indywidualności i różni się od innych ludzi, bez względu na to, co im między nogami wyrosło. Pewnie, że są płciowe bilogiczne różnice (np. nowinki w grudniowym numerze "Zwierciadła"). Ale z drugiej strony jeszcze nikumu nie udało się precyzyjnie rozdzielić: co jest uwarunkowane genetycznie, a co społecznie. Wiadomo, że przeciętny facet jest silniejszy fizycznie od przeciętnej kobiety. Bo mają większą masę mieśniową. Tylko jakie to ma znaczenie w normalnym życiu i w kwalifikowaniu kogokolwiek do lepszych czy gorszych. Ja osobiście wkurzam się słysząc oceny jakiegoś człowieka, tylko na podstawie tego, co mu między nogami wisi (lub nie). Np. moją koleżankę (dyrektorkę, he, he), która zawsze głośno twierdzi, że kobiety nie nadają się na szefów. Są w tym gorsze od facetów i już. No i wkurza mnie, że tylko z powodu braku zwisu między nogami mam niższą pensję. Z samego tytułu bycia kobietą: "bo ciebie przecież jakiś facet może utrzymać";-)
LondonCity
20 listopada 2009, 16:00radosna.. mysle ze ciaza wziela ja troche "z zaskoczenia" bo chyba nie myslala ze to bedzie tak szybko. Mysle ze zaczela sie zastanawiac "po fakcie" a ze niezbyt dobrze wspomina okres niemowlectwa pierwszego dziecka wiec chyba ma zwiazane z tym obawy... Staram sie jak moge byc wyrozumiala i chyba jestem - ale za to moje frustracje wylewam na Vitalii :-) Nic sie nie przejmuj - nie znam ani jednej Babci ktora zgadzalaby sie z tym jak wychowuje sie jej wnuki. Moja Mama tez tak ma w stosunku do dzieci mojej siostry ale jak to sie mowi - zlac temat nalezy. Natomiast i tak nie ma tak zle jak moja sasiadka ktora zmuszala swoja synowa do tego aby dziecku zakladala czapke nawet do spania bo jak to sie mowi "bez czapeczki sie nie wychowa" - to Ci dopiero cos :-))))!!!! Trzymaj sie cieplo i oby nas rozwody ominely - Tobie i sobie zycze!
Nattina
20 listopada 2009, 15:57bo tzw."czas do wyjścia' to dziwne zjawisko jest...wiem, wiem, bywa, że zupelnie nie wiedzieć dlaczego kończy się w połowie suszenia włosów albo malowania prawego oka albo pakowania torby (no ja musze sobie jeszcze teczkę spakowac do szkoły, kurka siwa od 21lat chodzę do szkoły). Usmiechy .
LondonCity
20 listopada 2009, 15:25na hormony i na ewentualnego dola zwiazanego z ciaza (mozna i tak) Co do babc i wychowania to sie zgodze ale mozna przeciez zawsze rebelie odstawic prawda?? wiem ze trudno ale ja buntownicza za natury!
Lightblue
20 listopada 2009, 15:18ja mam przykład z rana... jeżdżę wprawdzie jak wariat, ale zasady poruszania się po drogach znam. Jedziesz lewym pasem kiedy wyprzedzasz , a prawy służy do spokojnej jazdy... Jeden baran nie rozumiał tego zupełnie - bo jechał lewym pasem, jakby to jego własność była i za s..... nie chciał zjechać jak mu na ogonie siedziałam przez 10 min. i bądź tu mądra:? Wybieram się dziś do mojej kumpeli, ona ma też dwójkę chorych maluchów , może nie zarażę się? Ale pogaduchy ważniejsze:) Miłego dnia. PS. Zdjęcia wstawię, jak tylko czas pozwoli- oczywiście domku:)
LondonCity
20 listopada 2009, 15:1730tce tak wlasnie bywa ze dookola ludzie zaczynaja sie rozstawac, zaczynaja sie pojawiac samotne matki itd. Jeszcze nie dawno masowo bywalam na slubach teraz zaczynam byc ramieniem dla porzuconych. Taka moja rola - staram sie godnie wypelniac i modle sie i staram aby mnie to nie spotkalo. Jak masz powiedziec ze moze na Ciebie liczyc - po prostu powiedz. Nie sadze ze bedzie Ci miala za zle pakowanie sie z buciorami - po prostu sluchaj a kiedy sytuacja drazliwa (na przyklad przyjac z powrotem czy nie) to pozwol samej podjac decyzje. Co do roznic miedzy kobieta i mezczyzna - sa ewidentne ale to nie znaczy ze ktoras z plci jest uposledzona lub mniej "utalentowana" na przyklad w pewnych sferach zawodowych... Mysle ze pewne zachowania "kurtuazyjne" nie poglebiaja roznic - po prostu milo kiedy facet ci otworzy drzwi - nie dlatego ze jestes gorsza, glupsza tudziez slabsza - po prostu niech otwiera bo na to ochote i jest kulturalny... Ja czasami generalizuje (szczegolnie w opisach mojego meza) ale ma to charakter zartobliwy bo naprawde wcale tak nie mysle... i zgadzam sie z tym ze nie mozna stac za kims murem dlatego ze jest tej samej plci.. ja spotykam mnostwo glupich bab i mnostwo fajnych facetow ale bywa tez odwrotnie. Pozdrawiam
sasza1973
20 listopada 2009, 14:49perypetie miłosne osobniczek: W.N.D.A. "Moda na sukces" wymięka przy takich akcjach. Pozdrawiam cieplutko i buźka dlaTwojej Mychy.
gachew
20 listopada 2009, 14:33Przyjemniastego weekendu w przemiłym towarzystwie Męża, Zosi i szlajających się kotów :)...
klemensik
20 listopada 2009, 14:21I ja Bogu pod niebiosy wyśpiewuję psalmy dziękczynne że mam normalnego faceta!!!
vitafit1985
20 listopada 2009, 14:14Niezły galimatias uczuciowy u Twoich przyjaciółek:P Fajnie, że chociaż Tobie się układa w związku:)
kilarka2
20 listopada 2009, 13:51zakładam, że informacja w mózgu "były chore dzieci" + "mam zdrową jeszcze Zosieńkę i nie chcę jej zarazić" :D :*