...w doborowym towarzystwie. Chcecie się przyłączyć? :) Cała akcja opisana jest na forum Vitalii
a gdyby się ktoś zdecydował, to udostępniam także wydzierganą przeze mnie księżycową tabelkę, która ułatwi liczenie kilometrów :) Na forum opisałam także działanie mojej tabelki (bo tam się "samo" przelicza, he he) - na stronie ósmej.
Za wszelkie komentarze z poprzedniego wpisu bardzo BARDZO Wam dziękuję - uskrzydliły mnie :) Starałam się odpisać każdemu. ale jeżeli kogoś pominęłam, to przepraszam. Rany, ja w życiu nie miałam tyle komentarzy!! :):):) Aż sobie print screena zrobiłam ;)
Moim celem teraz jest utrzymanie wagi (chociaż chciałabym jeszcze odrobinkę zjechać w dół - ale niewiele) i pozbycie się pociążowej fałdy brzusznej. I tu mi Wyprawa na Księżyc może tylko pomóc. Dzięki dziewczyny za przyjęcie mnie do grona!
Doniesienia z linii frontu:
- dietę trzymam
- ćwiczę (w końcu wybieram się na Księżyc!!) - ale tylko brzuszki, niestety, i marszobiegi (z wózkiem wypełnionym Zosią). Skakanka szyderczo chichocze na kominku, kurzem i pajęczynami przykryta... Dobrze, że mchem nie zarosła ;)
- wkurzam się na służbę zdrowia i mojego "wspaniałego" dostawcę internetu - ale to opowieść nie na tę chwilę, bo jeszcze mnie trzęsie...
- udaję całkowicie zdrową. I tej wersji będę się trzymać :)
- jestem zesrana ze strachu przed:
* moim powrotem do pracy (jak ja sobie poradzę??),
* zmianą pracy Maćka (on to sobie poradzi - ale ja trochu panikuję ;)),
* zmianą naszego miejsca zamieszkania (nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe sklepy, brak drogi...),
* samą przeprowadzką (jak ja sobie poradzę??????),
* kończącą się kasą - no nie styknie nam, ni hu-hu :| ,
* wielkością kredytu po wypłacie ostatniej transzy,
* zostawieniem Zosi obcej (jakby by było) osobie
Dobra, koniec dołowatego myślenia, czas się wziąć za mężowskie podatki. Na smutki zawsze przyjdzie czas, no nie?
I tym optymistycznym (mimo wszystko) akcentem kończę na dzisiaj i nurkuję w otchłani KPiR ;)
Buziaki :)
PS. Dlaczego, gdy chciałam, żeby ładnie wyglądało i zamiast pisać http://vitalia...bla bla bla...html, to wstawiałam odnośnik z adresem tego konkretnego posta na forum, to mi wyskakiwała strona ogólna forum? Ktoś może wie, co źle robiłam?
__________________________________________________________________________________________________________
Bilans na dziś:
- 990 kcal,
- hektolitry wody,
- 500 brzuszków, marsze, pakowanie - w sumie stuknęłam 15 km!! :)
http://vitalia.pl/forum2,86895,86895,0_Wyprawa_na_ksiezyc_-_na_dobry_poczatek_wiosny_.html
a gdyby się ktoś zdecydował, to udostępniam także wydzierganą przeze mnie księżycową tabelkę, która ułatwi liczenie kilometrów :) Na forum opisałam także działanie mojej tabelki (bo tam się "samo" przelicza, he he) - na stronie ósmej.
Za wszelkie komentarze z poprzedniego wpisu bardzo BARDZO Wam dziękuję - uskrzydliły mnie :) Starałam się odpisać każdemu. ale jeżeli kogoś pominęłam, to przepraszam. Rany, ja w życiu nie miałam tyle komentarzy!! :):):) Aż sobie print screena zrobiłam ;)
Moim celem teraz jest utrzymanie wagi (chociaż chciałabym jeszcze odrobinkę zjechać w dół - ale niewiele) i pozbycie się pociążowej fałdy brzusznej. I tu mi Wyprawa na Księżyc może tylko pomóc. Dzięki dziewczyny za przyjęcie mnie do grona!
Doniesienia z linii frontu:
- dietę trzymam
- ćwiczę (w końcu wybieram się na Księżyc!!) - ale tylko brzuszki, niestety, i marszobiegi (z wózkiem wypełnionym Zosią). Skakanka szyderczo chichocze na kominku, kurzem i pajęczynami przykryta... Dobrze, że mchem nie zarosła ;)
- wkurzam się na służbę zdrowia i mojego "wspaniałego" dostawcę internetu - ale to opowieść nie na tę chwilę, bo jeszcze mnie trzęsie...
- udaję całkowicie zdrową. I tej wersji będę się trzymać :)
- jestem zesrana ze strachu przed:
* moim powrotem do pracy (jak ja sobie poradzę??),
* zmianą pracy Maćka (on to sobie poradzi - ale ja trochu panikuję ;)),
* zmianą naszego miejsca zamieszkania (nowe otoczenie, nowi ludzie, nowe sklepy, brak drogi...),
* samą przeprowadzką (jak ja sobie poradzę??????),
* kończącą się kasą - no nie styknie nam, ni hu-hu :| ,
* wielkością kredytu po wypłacie ostatniej transzy,
* zostawieniem Zosi obcej (jakby by było) osobie
Dobra, koniec dołowatego myślenia, czas się wziąć za mężowskie podatki. Na smutki zawsze przyjdzie czas, no nie?
I tym optymistycznym (mimo wszystko) akcentem kończę na dzisiaj i nurkuję w otchłani KPiR ;)
Buziaki :)
PS. Dlaczego, gdy chciałam, żeby ładnie wyglądało i zamiast pisać http://vitalia...bla bla bla...html, to wstawiałam odnośnik z adresem tego konkretnego posta na forum, to mi wyskakiwała strona ogólna forum? Ktoś może wie, co źle robiłam?
__________________________________________________________________________________________________________
Bilans na dziś:
- 990 kcal,
- hektolitry wody,
- 500 brzuszków, marsze, pakowanie - w sumie stuknęłam 15 km!! :)
Marmoladaa
20 marca 2009, 17:43Napewno dasz z tym radę. rzymam kciuki ; * Buziaki, tzrymaj się.
grzywaczka
20 marca 2009, 16:54To maksymalnie wzruszające - masz doła - zobacz!
Donnka
20 marca 2009, 11:58Nie myśl teraz tak globalnie, bo to rzeczywiście graniczy z cudem, aby sobie z wszystkim poradzić;)Kobieta to twarda sztuka, sama wiesz to już po sobie-prawda? Dasz radę, trzymam kciuki za wypad na księżyc, reszta pójdzie jak z płatka, zobaczysz.buzka
Rheaa
20 marca 2009, 11:50Zosieńka dobrze będzie miała z Tobą :) . Gdyby nie to, że buty takie drogie, też miałabym, kilka par :]
Lightblue
20 marca 2009, 10:26mówiąc o tej przeprowadzce- sama to przeszłam, też mieszkam teraz rawie w lesie , choć droga asfaltowa jest:) dojezdzam codziennie do pracy 45 km- ale da się życ i w dodatku mogę nawet wyjsc do ogrodka przed dom :) Co do pracy nie martw się:) powolutku i się wkręcisz na nowo... u mnie w pracy tez koleżanka wrocila dopiero po macierzynskim i musiala na spokojnie się wdrazac , ale nikt jej nie rzucal od razu na glęboką wode:) Pomyslę nad tą akcją księżycową:) PoZDRAWIAM
Koncowa
20 marca 2009, 08:29jak na swoim nowym kompie z Vistą w pracy... znaczy się myle i uczę "intuicyjnej" obsługi. Jak Ty robisz takie małe bilanse pod spodem i jak wklejasz słówka-linki? Hęęę
kilarka2
20 marca 2009, 06:05nic źle nie zrobiłaś. Vitalia ma spierniczony pomysł, fajny, ale nie działający ;) także ja też mam u siebie wklejony adres zamiast ładnie "kliknij tu" :*
SzukajacaSamejSiebie
20 marca 2009, 00:17a ja sie przylaczylam do akcji;] fajnie, bede bardziej zmotywowana do dzialania:) a ty nie stresuj sie juz! wszystko sie ulozy, a nerwy niepotrzebne:)*
calineczkazbajki
19 marca 2009, 23:57wyglądasz świetnie :)
gudelowa
19 marca 2009, 22:02dasz sobie radę! nie jesteś sama! jestem z Tobą! buziaki ig