...jeszcze się zastanawiam.
Z jednej strony kiszka, bo mi żołądek wczoraj posłuszeństwa odmówił (ale nie na tyle NIESTETY, żeby w nocy nie zeżreć kawałka czekolady - nie wiem, co się ze mną dzieje, yyyyy :() a z drugiej - ruszyło się z opiekunkami w końcu i po czterech, na które się nie zdecydujemy dzisiaj widziałam się z dwoma fajnymi. Szkoda tylko, że na jedną z nich nas po prostu nie stać - ma wykształcenie (psycholog, teraz będzie robić dodatkowo pedagogikę), doświadczenie (referencje widziałam, a poza tym sama ma dziecko ze skazą białkową), kocha dzieci (co widać :)) a Zocha tak się do niej jarzyła, że aż miło popatrzeć :) No ale niestety. Z drugą umówieni jesteśmy na poniedziałek, że przyjdzie na trochę - fajna, energiczna, zmotoryzowana, młoda dziewczyna, która też zaczyna pedagogikę, lubi dzieci i koty i mieszka rzut beretem od naszego domu :) No cóż - zobaczymy. Dzisiaj mamy jeszcze jedno spotkanie. Ale przynajmniej nie boję się, że nie mam nikogo :) Wczorajsza pani mnie załamała tekstem, że jest wdową i "nie mam męża, którego mogę prosić o pieniądze" oraz drugim, że "jak pani wróci do pracy to pensja akurat wystarczy na opiekunkę". Ugryzłam się w język, żeby nie dodać, że także na waciki... Nie chcę, żeby moim dzieckiem opiekowała się kobieta, która sama ustawia się na gorszej pozycji względem faceta. Dla mnie człowiek, to człowiek - niezależnie od płci i rasy.
No, wygadałam się. Zosieńka zasnęła - idę oporządzić chatkę, wstawić nowe pranie, ułożyć suche rzeczy w garderobie i uprasować zosine ciuchy. Obiad pewnie będę robić, jak mi się Zmorka obudzi.
Buziaki środowe!
PS. Brzuszki robię. Dietę trzymam - chociaż zanotowałam wpadki ;( Basen leży i kwiczy.
Z jednej strony kiszka, bo mi żołądek wczoraj posłuszeństwa odmówił (ale nie na tyle NIESTETY, żeby w nocy nie zeżreć kawałka czekolady - nie wiem, co się ze mną dzieje, yyyyy :() a z drugiej - ruszyło się z opiekunkami w końcu i po czterech, na które się nie zdecydujemy dzisiaj widziałam się z dwoma fajnymi. Szkoda tylko, że na jedną z nich nas po prostu nie stać - ma wykształcenie (psycholog, teraz będzie robić dodatkowo pedagogikę), doświadczenie (referencje widziałam, a poza tym sama ma dziecko ze skazą białkową), kocha dzieci (co widać :)) a Zocha tak się do niej jarzyła, że aż miło popatrzeć :) No ale niestety. Z drugą umówieni jesteśmy na poniedziałek, że przyjdzie na trochę - fajna, energiczna, zmotoryzowana, młoda dziewczyna, która też zaczyna pedagogikę, lubi dzieci i koty i mieszka rzut beretem od naszego domu :) No cóż - zobaczymy. Dzisiaj mamy jeszcze jedno spotkanie. Ale przynajmniej nie boję się, że nie mam nikogo :) Wczorajsza pani mnie załamała tekstem, że jest wdową i "nie mam męża, którego mogę prosić o pieniądze" oraz drugim, że "jak pani wróci do pracy to pensja akurat wystarczy na opiekunkę". Ugryzłam się w język, żeby nie dodać, że także na waciki... Nie chcę, żeby moim dzieckiem opiekowała się kobieta, która sama ustawia się na gorszej pozycji względem faceta. Dla mnie człowiek, to człowiek - niezależnie od płci i rasy.
No, wygadałam się. Zosieńka zasnęła - idę oporządzić chatkę, wstawić nowe pranie, ułożyć suche rzeczy w garderobie i uprasować zosine ciuchy. Obiad pewnie będę robić, jak mi się Zmorka obudzi.
Buziaki środowe!
PS. Brzuszki robię. Dietę trzymam - chociaż zanotowałam wpadki ;( Basen leży i kwiczy.
gudelowa
11 lutego 2009, 14:45trzymam kciuki za tą Panią co przyjdzie w poniedziałek!!! buziaki ig