...chce ktoś? :| Oddam za darmo. Nawet dopłacę.
Gryzę.
Kąsam.
Warczę.
Fukam.
Prycham.
Prawie pluję.
Tak, mam zły dzień. Pociesza mnie jedynie myśl, że duże większe prawdopodobieństwo jest, że będzie lepiej a nie gorzej. Bo jak małoby być gorzej, to chyba bym musiała odstrzelić sobie ten mój głupi łeb.
Pojutrze przychodzą biegli. Jeszcze nie na badanie, ale na omówienie sytuacji w spółkach. W jednej spółce mam wszystko "wysprzątane". W dwóch pozostałych nie zrobiłam jescze nic...
Jutro mam bolesne badanie w Invikcie. Strasznie się boję.
Dzisiaj jadę do banku:
1. załatwić sprawę
2. wyrazić poważne niezadowolenie z wysokiej niekompetencji jednego z pracowników (po polsku: masaryczna z baby guła) = opierdylić kogoś. Jak będzie trzeba, to do szefa pójdę...
Jak byliśmy ostatnio w banku, to zadałam pani pytanie "czy pieniądze na spłatę odsetek od kredytu mam przelewać na rachunek bieżący, czy jest jakieś inne subkonto dla kredytu?" (pytałam bo w poprzednim banku było osobne subkonto i nie chciałam sytuacji, że przeleję pieniądze na rachunek, będą leżeć a kredyt nie zostanie spłacony). I zgadnijcie, co mi pani odpowiedziała? Cytuję: "Nie wiem". Była tak uprzejma, że kazała mi pójść do doradcy od kredytów hipotecznych. Chociaż moim zdaniem powinna była sama do niego podejść i się zapytać. Ale pewnie się czepiam...
Ale tak naprawdę to idę z zupełnie innego powodu. Pani dała mi tylko hasło do logowania się przez internet - nie dała mi niestety mojego loginu. Nie mogę sprawdzić kursu, po którym muszę spłacić odsetki, bo nie mogę się zalogować (na ogólnodostępnej stronie nie ma kursów walut...) a nie mogę się zalogować, bo Pani Guła nie dała mi loginu. Może znów się czepiam, ale to chyba ona powinna wiedzieć, że login jest na potwierdzeniu wydania koperty z hasłem, nie ja, bo to ona jest pracownikiem banku a nie ja. A potwierdzenia nie dostałam.
Najbiedniejsza jestem dzisiaj, uszka mi oklapły i nic nie poprawia mi humoru. Nawet fakt, że idę na obiad do mojej Asi (fląderka, mniam!) i że mamy w planach zamordowanie mojego zaraza i ostateczną eksterminację jego rodziny (uparta cholera, dalej mi zatoki okupuje...) poprzez wygrzanie się w sałence. Dzisiaj w Aquaparku jest dzień babski, przynajmniej faceci nie będą nas oglądać i "dzwonić" przednimi męskimi zwisami.
Rzeczy pozytywnych dzisiaj nie opisuję, zbuntowałam się - postanowiłam mieć zły humor i już!***
Teraz wracam do papierzysk i dalszego hodowania wqrwa i roztkliwiania się, jakaż to jestem biedniutka, ajejej, ajejej...
Pozdrawiam pierdząco-marudząco-płaczliwo-zbuntowanie.
______________________________________________________________________________________
***Zatem zarąbistego sobotniego pokerka (na pieniądze! ha! ha!) i przefajne babskie spotkanie po latach opiszę, jak mi będzie lepiej.
1. załatwić sprawę
2. wyrazić poważne niezadowolenie z wysokiej niekompetencji jednego z pracowników (po polsku: masaryczna z baby guła) = opierdylić kogoś. Jak będzie trzeba, to do szefa pójdę...
Jak byliśmy ostatnio w banku, to zadałam pani pytanie "czy pieniądze na spłatę odsetek od kredytu mam przelewać na rachunek bieżący, czy jest jakieś inne subkonto dla kredytu?" (pytałam bo w poprzednim banku było osobne subkonto i nie chciałam sytuacji, że przeleję pieniądze na rachunek, będą leżeć a kredyt nie zostanie spłacony). I zgadnijcie, co mi pani odpowiedziała? Cytuję: "Nie wiem". Była tak uprzejma, że kazała mi pójść do doradcy od kredytów hipotecznych. Chociaż moim zdaniem powinna była sama do niego podejść i się zapytać. Ale pewnie się czepiam...
Ale tak naprawdę to idę z zupełnie innego powodu. Pani dała mi tylko hasło do logowania się przez internet - nie dała mi niestety mojego loginu. Nie mogę sprawdzić kursu, po którym muszę spłacić odsetki, bo nie mogę się zalogować (na ogólnodostępnej stronie nie ma kursów walut...) a nie mogę się zalogować, bo Pani Guła nie dała mi loginu. Może znów się czepiam, ale to chyba ona powinna wiedzieć, że login jest na potwierdzeniu wydania koperty z hasłem, nie ja, bo to ona jest pracownikiem banku a nie ja. A potwierdzenia nie dostałam.
Najbiedniejsza jestem dzisiaj, uszka mi oklapły i nic nie poprawia mi humoru. Nawet fakt, że idę na obiad do mojej Asi (fląderka, mniam!) i że mamy w planach zamordowanie mojego zaraza i ostateczną eksterminację jego rodziny (uparta cholera, dalej mi zatoki okupuje...) poprzez wygrzanie się w sałence. Dzisiaj w Aquaparku jest dzień babski, przynajmniej faceci nie będą nas oglądać i "dzwonić" przednimi męskimi zwisami.
Rzeczy pozytywnych dzisiaj nie opisuję, zbuntowałam się - postanowiłam mieć zły humor i już!***
Teraz wracam do papierzysk i dalszego hodowania wqrwa i roztkliwiania się, jakaż to jestem biedniutka, ajejej, ajejej...
Pozdrawiam pierdząco-marudząco-płaczliwo-zbuntowanie.
______________________________________________________________________________________
***Zatem zarąbistego sobotniego pokerka (na pieniądze! ha! ha!) i przefajne babskie spotkanie po latach opiszę, jak mi będzie lepiej.
asiak250
6 listopada 2007, 19:03Kazdy ma prawo do gorszego dnia, aniekompetencja urzędasów jest znana wszem i wobec. Powodzenia na badaniu jjutro i pozdrawiam ;)
Justyna40
6 listopada 2007, 18:33fajnie na basenie wygladasz:)
KOPIKO
6 listopada 2007, 15:56No cóż bankowa rzeczywistośc i totalna niekompetencja, skąd ja to znam. A resztą nie przejmuj się, wszystko wysprzątasz jak należy :)) Usmiechnij się, jutro zaświeci słoneczko :))
basian65
6 listopada 2007, 15:43No to strzel tę głupią gułę w banku w łeb!!! I to ze dwa razy. Co najmniej. Ja mam ochotę to zrobić za każdym razem, gdy idę do rybnego. Ja mówię: czy są fishburgery? A baba zza lady pyta: Hamburgery? Są! No i wtedy trafia mnie szlag!!! A na cenniku ma napisane wielkimi kulfonami: "Fishburgery 10 zł". Na razie daję radę, ale przyjdzie dzień... I strzelę jej w ten głupi łeb! Pozdrawiam