...szwedzcy szpiedzy. I Lisbeth Salander, która przyniosła do naszego domu karton wypełniony materiałami wybuchowymi. Karton paskudny był, rozpadał się - więc Lisbeth zostawiła go w wiatrołapie. I na tym kartonie, bardzo zrelaksowany, spał sobie Mietek. Natomiast Antoś latał dookoła cały zjeżony i miauczał przeokrutnie. Tak, jestem na etapie Millenium Stiega Larssona - kończę trzecią część. Saga bardzo mocna***, jak dla mnie, ale świetnie się czyta. Niekrtóre wątki przewidywalne do bólu, niektóre zaś zaskakujące wielce. Ze wszystkich części chyba najbardziej podobała mi się pierwsza . Drugą przeczytałam z zainteresowaniem, ale bez ciśnienia. Nie umiem wejść w psychikę bohaterki (nie jestem geniuszem :P), to jakoś tak trochę byłam obok tej całej historii . Natomiast trzecią część pochłaniam - aż dziwne, bo historia tajnej grupy szpiegowskiej działającej nielegalnie w ramach wywiadu jest chyba jednak trochę za bardzo naciągana i wydumana. A może nie? Może takie historie się zdarzają? ;)
Więc zarywam sobie nocki, a co - raz się żyje. A jak postanowiłam sobie wczoraj nie czytać do 2 nad ranem a iść spać, to zbuntowało mi się dziecię. Zosia zażądała stanowczo (o 1.30 w nocy!) wyjęcia z łóżeczka. Szlochała bardzo i uspokoiła się dopiero, jak leżała sobie na moim brzuchu - siedziałam na krześle obok łóżeczka. Każda próba włożenia srajtka z powrotem kończyła się protestem. Wystraszyła się czegoś a na nocne lęki najlepszy jest Tata. Tylko Tata nie w domu a w Płocku, w delegacji, ajejej... Wyjęłam szczebelki z łóżeczka i zaczęło mi małe zombiakowe wędrować po domu. Wiecie, jaki to widok? Rozczochrane maksymalnie, ciągnące za sobą pieluszkę w jednej łapce, drugą przecierające oczy i energicznie żujące smoczek, tuptające nieszczęście ;) Wypisz-wymaluj - kolega Charliego Browna Pogardziła łóżkiem w sypialni, wróciła do swojego pokoju i władowała się na sofkę wtulając się w misia. Rozłożyłam sofkę i zapakowałam dziecię pod kołdrę. Ryk. Położyłam się obok. Cisza. Wyniosłam się pomaleńku do sypialni. Ryk. Wróciłam na sofkę. Cisza. Wyniosłam się ponownie pomaleńku do sypialni. Mamrotanie i nieszczęście w głosie. Zabrałam komórkę (budzik znaczy) i powędrowałam do Zochliny. Rano znalazłam dziecię w nogach sofki, zakopaną górną częścią ciała w kołdrę, z girami na wierzchu. Łóżeczko nietknięte - całą noc przespałyśmy razem. Fajnie niby, ale nie chcę jeszcze jej przenosić na sofkę - jeszcze niech pośpi trochę w łóżeczku (ze szczebelkami ;)) Oby tylko nie budziła się nam częściej, moja Mysza. I tym sposobem wszystkie noce, od początku tygodnia, mam elegancko zarwane ;)
Wracam do papierków. Coś jednak w robótce porobić trzeba ;) Za miesiąc wchodzą mi Biegli Rewidenci na badanie wstępne, ajejej...
Ale powiem Wam tylko jeszcze, że dzisiaj dekarze skończą robić nam podbitkę dachu. Ślicznie będzie. A w przyszłym tygodniu brukarze skończą szaleć z kostką - na razie mamy podjazd, dojście do furtki i ścieżkę dookoła domu. Cudnie! :) Co prawda kolejne długi - ale wiecie co? Chrzanię! Chcę mieszkać w ślicznym domu z czystym podwórkiem, o! :)
I tym optymistycznym... ;)
PS. Tekst był wyjustowany, ale Firefox mi dziczeje i się skiepściło było. Będzie nieładnie, trudno - jakoś to chyba przeżyję, co? ;)
______________________________________________________
*** Filmu raczej nie obejrzę - albo będzie zbyt brutalny albo niezgodny z książką ;)
naszybkospisane
15 października 2010, 12:41ta historia z sofka to odpowiedz na Twoje rozterki odnośnie łóżeczka dla Maleństwa? Może już czas na normalne łóżko dla Zosi, a Maleństwo wskoczy do szczebelkowego? Odbyło by się całkiem naturalnie i bez stresu. A Millenium wzbudziło we mnie dokładnie takie same uczucia... a na film nie poszłam, bo... nie chciałam się rozczarować... :D
migotka69
15 października 2010, 11:29jestem bardzo ciekawa jak wygląda!
Koncowa
15 października 2010, 11:12z prawej mańki, już podbitkę macie? no coty? no kureczka kureczek :D A może jak Zosia nie chciała dziś łózeczka to jej sie ciasno zrobiło i kanapy żąda ? :)
LondonCity
15 października 2010, 11:06bardzo dobry ale owszem brutalny. Moim zdaniem jedna z najlepszych adaptacji filmowych jakie widzialam a bylam sceptyczna. Widzialam wszystkie 3 czesci - ta ostatnia to moj kolega hacker sciagnal bo nie ma jej w kinach... ja polecam chociaz Bloomkvist troche rozczarowuje, ale Salander boska