wczoraj też biegałam. taki sam dystans, ten sam czas, większe zmęczenie.
jemy.
ś. jajecznica z dwóch jajek z pieczarkami, pomidorem i dwoma plastrami anonimowej szynki. ćwierć kajzerki.
II. babeczka czekoladowa wypchana amarantusem ekspandowanym, płatkami migdałowymi i suszonymi morelami. 50% cukru zastąpiłam słodzikiem.
o. klops po meksykańsku. meksykańsko ostry. bez dodatków.
pk. druga babeczka czekoladowa.
znów marzy mi się wypad do Decathlonu po duperele wszelakie. widziałam fajne koszulki do biegania.
dziś dywanówki. mam nadzieję, że do osiemnastej dojdą moje hantelki i będę mogła sobie nimi już machać.
cudownego popołudnia.
kamaopr
23 maja 2014, 21:42"amarantusem ekspandowanym" - co to za łącina? nie kumam xD super, oby biegi były regularne, 3mam kciuki za zapał xD
Grubaska.Aneta
23 maja 2014, 08:32Ja juz na razie stopuję z tym bieganiem na zakupy:)