kupiłam na allegro kalendarz i ciężkodupy listonosz awizował przesyłkę. musiałam sama odebrać go na poczcie. idąc tam w połowie drogi (liczącej zaledwie 600 m) strasznie się zmęczyłam i zaczął mnie boleć kręgosłup w krzyżu. musiałam ciągle odpoczywać. i wtedy, 9 września 2009 roku przelała się czara goryczy. wzięłam się za siebie.
następny odcinek wspominek za jakiś czas.
menu na dziś.
śniadanie: bułka pełnoziarnista, pikantna pasta z dwóch jajek, pomidorek.
drugie śniadanie: surówka z marchwi, grzanka z konfiturą pomarańczową*
obiad: placuszki z cukinii.
poko: żelowany jogurt malinowy.
aktywność fizyczna: 30 minut na rowerku i długi spacer późnym popołudniem.
* konfitura pomarańczowa - coś wspaniałego. czasem potrafię wrąbać cały słoik.
miłego dnia.
Agusia948
29 lipca 2013, 18:26Smacznie! trzymam kciuki za dalsze sukcesy! :)
dorciaw1980
29 lipca 2013, 12:24Co za data, z taką nie ma innej opcji, sukces musi byc:) gratuluje postepow, tak trzymaj!!! Ps. Ciekawa jestem dalszego iagu wzpominkow:) pozdrawiam