dietetycznie było kiepsko. ciągle była pizza, bo nie miałam możliwości gotowania. zresztą i tak Luby marzył o pizzy i oprócz tego klasycznie obżerał się drożdżówkami i lodami.
powinnam się teraz umartwiać w towarzystwie wody i sucharków.
od południa wracam do nienormalności, czyli swojej dietki. całe szczęście, że mi zostało trochę kasy na normalne jedzenie.
ważenie w poniedziałek.
pozdrawiam.
malinkapoziomka
23 maja 2013, 13:14no to trzymaj się w tym stanie nienormalności! pzdr!
anuszka1981
23 maja 2013, 11:20przynajmniej spędziłaś miło czas :) a pewnie też sporo spaliłaś ;)))