Mimo, ze przez weekend mocno pofolgowalam sobie z jedzeniem i alkoholem, wczorajszy dzien oceniam pozytywnie. Odbilo mi na punkcie silowni :) Wstalam wczesnie rano, czujac jeszcze w brzuchu niedzielne obzarcie i powiedzialam sobie koniec! Nienawidze tego uczucia. Chce budzic sie lekka a nie zdolowana tym, ze nie umiem kontrolowac swojego lakomstwa.
Mialam mnostwo energii i polecialam na uczelnie. Probuje zaplanowac eksperyment, mam nadzieje, ze zadziala. W przyszly poniedzialek prezentuje dla wydzialu i musze miec jakies wyniki... Takze czeka mnie intensywny tydzien.
Z dieta srednio - do powrotu do domu super (jogurt bez cukru z lyzka muesli na sniadanie, dwa jablka, salatka z jajkiem na lunch), ale na obiad musialam zjesc resztki z weekendu - czyli makaron z sosem bolonskim... Pomyslalam sobie - dobra, szybko dojem te resztki i od jutra bede jesc zdrowiej.
Normalnie po takim posilku polozylabym sie i ogladala film, ale zebralam sie w sobie i o 20:00 polecialam na godzine rowerku na silowni. Chyba jeszcze nigdy nie jezdzilam tak dlugo na rowerze stacjonarnym - najczesciej odpadam, bo mi sie nudzi, albo sie zmecze a tu prosze :) Spalilam makaron i bylo mi lzej na sercu.
Dzisiaj chyba nie dam rady pojsc na silownie, bo prowadze korki wieczorem, ale w srode i sobote na pewno sie wybiore, a w czwartek tenis :)
Oby tym razem sie udalo! <3