Wczoraj się wyżaliłam, przeżyłam swój występek. Przy stole kusili okrutnie tym bardziej, że się przyznałam, że podżarłam dzień wcześniej z miski... Dużo zjadłam, na prawdę dużo wczoraj zjadłam, tyle, że ściśle przestrzegając diety. Dzisiaj waga w końcu zeszła do paskowej... Ja nie wiem co o tym myśleć. Już nic nie rozumiem.
Ok południa jedziemy do mojej siostry, będzie kolejny dzień wciskania jedzenia, z tym że u niej nic nie zjem, bo już opisała mi menu. Same pyszności, ale wszystko niedozwolone dla mnie, tak więc chyba zaopatrzę się sama w swoje kurczaczki chyba.
Miłego poniedziałku życzę!! Odpoczynku ;)
katy-waity
2 kwietnia 2018, 10:49w tym roku masz prawdziwa wojne w duszy z tymi swietami i jedzeniem;) Rozumiem to , o ile 3 dni (piatek, sobota i niedzila) z przyjemnoscia bylam poza dieta, to dzis tez nie mialam ochoty kontynuować 'swietowania" i z przyjemnoscia wracam do menu.