Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
:)


Nie było mnie tu już 10 dni :O Dużo, ale w te dni no nic szczególnego się nie działo oprócz tego że odstąpiłam od swojej diety, i cwiczenia nie były dla mnie codziennością tak jak wcześniej :( Od 7 sierpnia do 17 nie cwiczyłam 3/4 razy :( odpuściłam sobie, bo miałam po prostu "inne rzeczy" do zrobienia... Teraz jestem zła, bo jak widac brak cwiczeń, słodycze w diecie gubią mnie niesamowicie! Wspomniałam o tym już nie raz, wiem. Ale kurcze 10 dni bez tego no i co i znów waga 56 kg (szloch) Ubolewam nad tym! 
Przecież zrzucenie tych 3/4 kg to wydaje się nic, ale czemu to jest dla mnie takie trudne? Czemu nie potrafię na dłuższą mete wytrzymac bez słodyczy? Widzę teraz że ja nie mogę miec raz na tydzień CHEAT DAY'ów bo jeden taki dzien w ciągu jednego tygodnia gubi mnie i już jak zacznę to nie mogę skończyc. :( Znów musze zaczynac wszystko od początku, znów muszę sobie przyrzec że dam radę... Ale zwątpienie mnie dopada. Po za tym zostało już tylko 2 tygodnie wakacji :( Przez te 2 tyg muszę dac z siebie wszystko aby chociaż zrzucic 1 kg, bo w roku szkolnym nie wiem czy znajdę czas na cwiczenia więc tylko będę mogła liczyc na dietę bo przecież czeka mnie klasa maturalna, nauki będzie dużo a czasu dla siebie mało... A więc tak jak mówie przez te 2 tygodnie nie moge znów się zagubic w tym co chce osiągnąc :)
Po za tym widzę, że potrzebuje trochę motywacji, dopingu od kogoś... A tak na prawdę zamiast tego słyszę słowa "chodź pojedziemy na kebaba", "ej zamówmy pizze", "poczęstuj się", "no spróbuj mojego ciasta"... I w tych momentach moja słabiutka silna wola daje swoje znaki i łakomstwo bierze w górę... Jak mam sobie w tych momentach poradzic? Jak wziąśc się tak za siebie aby osiągnąc utęskniony efekt? Jak nie wracac do początku? :(

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.