Zjedzone kalorie: 2866 kcal, aż głupio pisać
Aktywność fizyczna: obijam się do poniedziałku
Poziom zmotywowania: aż chce się płakać
Dzisiaj trzeba iść znowu do pracy. Wstaję więc z łóżka i robię sobie śniadanie do pracy, ubieram się, piję kawę, maluje. Następnie budzę brata i o godzinie 6:15 wychodzimy z domu a tu... pada. Stwierdziliśmy, że stanie na targu nie ma sensu w taką pogodę. Trzeba więc zadzwonić do tej pani co stoi ze mną ale nie znam jej numeru komórki. Trzeba więc zadzwonić do mamy, którą oczywiście obudziłam. Okazało się, że mama ma dwa numery pod tą samą nazwą i nie potrafi powiedzieć, która z tych dwóch pań to "odpowiednia" pani Ewa. No cóż napiszę wiadomość do dwóch pań obym tylko nie obudziła tej nieprawidłowej pani Ewy.
O godzinie 9:00 mój brat usiadł obok mnie i zaczął jeść bagietkę z masłem czosnkowym. Jak ona pięknie pachniała no i oczywiście też musiałam sobie taką kupić (no dobra kupiłam dwie) ale podzieliłam ją na dwie porcje (czyli cztery porcje). Wieczorem okazało się, że taka bagietka ma około 557 kcal , no ale mogłam się czegoś takiego spodziewać, przecież tam jest masło!!
Mój brat znowu mnie zaskoczył... zamówił dwie duże pizze. Jak tak można?! No i ponownie moja silna wola się złamała (powinnam raczej pisać słaba zamiast silna). Jest jednak mały plus tej sytuacji, od poniedziałku on też przechodzi na dietę więc był to posiłek po żegnający. Teraz będziemy się już na wzajem wspierać . Pizze (częściowo) zjedliśmy na meczu polskich siatkarek. Szkoda gadać, jutro gramy z Holandią, ciekawe jak nam to wyjdzie.