rzeczywiście dzisiejsze ważenie 63,7kg
Kolejna granica przekroczona.
Dietkę trzymam - nawet czasem przyjmuję mnie kalorii niż w diecie... Spokojnie podchodzę do wahań wagi - nawet jak trochę wzrośnie nie dołuje się i nie ekscytuje się mocno gwałtownym spadkiem.
Od jakiegoś czasu mam w sobie spokój i myślę, że dzięki temu waga pomalutku i systematycznie zbliża się do wymarzonej.
Pewnie oszaleję z radości, gdy wskazówka pokaże 5 z przodu - nawet jeśli będzie to 59,99999999kg.... Myślę, że potrwa to jeszcze miesiąc może troszkę dłużej. No i będzie preteks do ruszenia na sklepy po wymianę garderoby na mniejszą
Już nie mogę się doczekać...
Czytam sobie wasze pamiętniki i mocno mnie to motywuje... jak wy potraficie to ja przecież też dam radę... Wczoraj w ramach podbudowania morale obejrzałam program na TLC o ludziach, którzy zgubili ponad 50 kg!!!! NIesamowite, z wagi 120-130kg dochodzili do 60kg!!!! Oni już nie walczyli o ładną sylwetkę tylko o życie... Wygrali, zmienili cały swój świat i teraz są szczęśliwi..
Tak będzie też u mnie: dojdę do wymarzonej wagi i wtedy uwierzę, że mogę wiele - jeśli nie wszystko !!!