Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
To juz drugi wpis tego samego dnia....


Caly dzien snuje sie i nie wiem, co zrobic z natlokiem mysli..Wciaz mam w uszach glos Mamy mojego Meza, ktora jest najwyrazniej zatrwozona! Nie dziwie sie! Bo, niby kazdy jest z nas swiadomy, ze ktoregos dnia bedzie musial sie pozegnac z tym swiatem, wynoszac sie na zawsze, to jednak- nieznana data-jakos oddala w nieskonczonosc rozwazania i strach z tym zwiazany. Ja sie bardzo balam przekazac te informacje Mezowi...On sie jednak pociesza, ze wszytsko jest "do naprawienia".Oby! Pojechalam do kosciola na polskiej dzielnicy, wieczorem byla msza swieta, a mnie na placz zebralo sie! I pytalam sie samej siebie, dlaczego az tak reaguje? Przeciez moja matka juz zmarla tak dawno temu, wiec myslalam, ze posmierci "drugiej" nie bede plakac!(do smierci-moze jest jeszcze baaardzo daleko!).Gdy po skonczonej mszy, nikogo juz w kosciele nie bylo, ja wciaz stalam oparta o balustrade, bo wlasnie organista zagral na organach z pelna sila, na jaka mogl sobie pozwolic pod nieobecnosc ludzi, organy zadrzaly pelna moca, a ja odczulam czesc trwogi, ktora przezywa moja "druga" mama! naprawde...czulam strach, jakby to po czesci mnie dotyczylo! Swiatla pogasly, a organy wciaz drzaly swoja moca! Jakiez to wrazenie na mnie uczynilo! Trzeba sytuacji, czasu i obecnosci mysli, by wszytsko ulozylo sie w pewien obraz...Moze to moja wyobraznia? Moze, nie zaprzeczam, ale z nia mi przyjdzie zyc w te ciezkie dni , ktore czekaja mojego Meza, Jego ojca i sama Mame...O Matko Bolesna! O coz Ciebie prosic w takim momencie, kiedy Ty sama przezylas smierc swojego Syna?Poki jestes nasza Matka, Nadzieja trwa...i pogodzenie sie z tym, co nas zbliza do Twojego Syna...Przeciez , wszyscy kiedys odejdziemy z tego swiata....
  • ognisko

    ognisko

    18 września 2006, 08:52

    były noce, ze nie spalam, bo strach, ze się nie obudzę Ale kiedyś zesłano na mnie "wizję" nie mówię o tym bo to brzmi dla mnie samej niewiarygodnie. Otoczyła mnie jasność i uczucie wszechogarniającej miłości, cos czego nigdy (mimo kochających mnie ludzi) nie doswiadczyłam. Nie chciałam, zeby to się skonczyło. ALe równocześnie wiedziałam, ze to jeszcze nie dla mnie. Nie boję sie swojej śmierci, ale boję się śmierci najbliższych z egoizmu, no bo dlaczego oni mnie mogą opuścić. Mam nadzieję, że będzie jeszcze dobrze jeszcze z Twoją drugą mamą. Co do biegacza z Toronto w martonie warszawskim sprawdź www.maratonwarszawski.pl Siły!!!

  • malda

    malda

    17 września 2006, 11:31

    :( widzę, że bardzo ciężkie dni w Twoim życiu....Gdy czytam Twoje ostatnie wpisy wraca do mnie wszystko co przeżyłam niemal rok temu.... Co działo się, gdy czekałam w domu ze strachem w sercu, z obawą, że zadzwonią ze szpitala z przerażającą wiadomością... Nie potrafiłam i nie potrafię wyobrazic sobie życia bez moich rodziców... Wiem,że tego problemu nie przeskoczę...na to nie mam wpływu...że to musi kiedyś nastąpic...ale nie potrafię...<br> Potrafię za to wyobrazic sobie co Ty czujesz...Jest mi tak przykro...wiem, że żadne słowo nie poprawi Twego nastroju, nie potrafię napisac nic co by ulżyło Twojemu sercu...<br> Kompletnie nie wiem co napisac... Takie słowa "trzymaj się", "będzie dobrze", kompletnie nie pasują... Musisz byc silna, dla siebie, dzieci męża...dla teściowej...<br> Jestem myślami przy Tobie.

  • number

    number

    16 września 2006, 20:47

    Trzymaj sie mocno!Mysle , ze Twoja wiara Ci w tym pomoze, chociaz trudno to wszystko sobie wytlumaczyc.A najgorsze jest czekanie.Wiem cos o tym.Moja bratowa oczekuje dzidziusia i lekarze przepowiadaja , ze urodzi sie chore.Bardzo to wszyscy przezywamy i teraz tylko pozostala nam nadzieja i modlitwa.Mysle , ze bedzie dobrze!

  • anakow

    anakow

    16 września 2006, 09:20

    ileż Ty musisz mieć teraz w sobie siły...dlaczego tak reagujesz?..mam wrażenie, ze mimo wszystko zawsze czujesz ja tam w tle..tak jak ja swoją...pragnąc jej akceptacji i przychylności...moze nie tak mocno z nią byłas związana...ale ona gdzieś tam była...dobra babcia dla swoich wnuków i dobra matka dla swoich synów...potem w obliczu takiego nieszczęscia zdajemy sobie nagle sprawę..że dobrze miec takiego człowieka w poblizu... Krysiu z całego serca Ci zyczę aby jakos sie to ułozyło..abyście nie musieli dźwigac na sobie cierpienia..Twój mąz cierpienia swojej matki a Ty cierpienia matki męża i jego samego.

  • jojo39

    jojo39

    16 września 2006, 09:00

    <img src="http://smileys.smileycentral.com/cat/36/36_3_12.gif" alt="SmileyCentral.com" border="0"><img border="0" src="http://plugin.smileycentral.com/http%253A%252F%252Fimgfarm%252Ecom%252Fimages%252Fnocache%252Ftr%252Ffw%252Fsmiley%252Fsocial%252Egif%253Fi%253D36%252F36_3_12/image.gif">

  • malina07

    malina07

    16 września 2006, 08:37

    Bolesne sa tego typu wiadomosci.Ale taka jest kolej rzeczy.Zreszta nic jeszcze nie jest przesadzone.Co Ty mozesz zrobic?Mozesz wykorzystac ma maxa ten czas,ktory pozostal.Mozesz byc blisko tej Osoby,mozesz z nia rozmawiac.Niech Ona czuje ,ze jest kochana,ze sa przy niej bliscy ludzie.Z calego serca zycze Ci powodzenia.I glowa do gory.

© Fitatu 2005-24. Wszelkie prawa zastrzeżone.
Serwis stosuje zalecenia i normy Instytutu Żywności i Żywienia.