Tytuł wpisu w pamiętniku odchudzania:
Dzielilam sie juz z Wami
15 września 2006
tyloma sprawami z mojego zycia, ze i teraz - nie moze byc inaczej.Wlasnie zadzwonilam do Tesciow, by dowiedziec sie o wyniki badan(biopsja) mojej Tesciowej...No, i coz...Dzien ten-w liturgi kosciola katolickiego, naznaczony jest swietem Matki Boskiej Bolesnej...no, i wiadomosc-tez jest bolesna. Matka mojego Meza, Babcia(jedyna juz) moich Dzieci- ma raka .... Czulam w glosie moje "przybranej" Matki-lek, taki lek, ktory sie kurczowo trzyma czegos stabilnego, i pyta sie-"co teraz bedzie?, jak ja to zniose?Nie, nie bylo zapytania:"dlaczego?"Nie, Mama wie, ze takie pytanie byloby egoizmem wobec Tych, ktorzy przezywaja wieksze tragedie...Jest tylko ludzki strach, w ktorego dzwiganiu mojej "przybranej" Matce- chce pomoc.Nie wiem, jak ja moge pomoc, bo sama nie zawsze umiem dzwigac swoich bardzo malutkich krzyzykow...a tu, nagle -ofairowac sie z pomoca w takiej przeciwnosci losu? I tu-kolejny sprawdzian z mojej wiary w Boga.Na ile moja wiara jest li tylko "dziedzictwem kulturowym", a na ile -zagoscila sie w moim zyciu jako wartosc najwieksza, ktora daje Nadzieje, Milosc?Nigdy nie bylam bardzo blisko emocjonalnie zwiazana z Tesciowa, ale teraz, widze, ze nie moge nie zrobic czegos wiecej dla Niej, czegos , co wykraczalo by poza ramy "poprawnych " stosunkow miedzy synowa a tesciowa.W koncu, to Ona nosila pod swoim sercem mojego Meza, a w moich Dzieciach plynie czesc jej krwi!I , prawde powiedziawszy-niczym mnie nie skrzywdzila, a ze roznia nas sprawy podejscia do niektorych problemow zycia?no, coz, kazdy jest Indywidualnoscia, ktora zaklada w sobie odrebnosc spojrzen w zachowaniu, mysleniu, odczuwaniu...Jedno wiem na dzisiaj, cokolwiek sie nie zadzieje z Tesciowa, nie chce pogrzebac okazji zblizenia sie z Nia, bo zycie jest takie krotkie!Zbyt krotkie, by zmarnowac kazda chwile...
number
16 września 2006, 03:23Kiedy przeczytalam Twoj artykul serce mi sie kraje.My tutaj martwimy sie o pare kilogramow nadwagi a ludzie obok nas walcza o zycie.Dziekuje Bogu , ze nikt z moich bliskich nie jest chory , ale wszystko w rekach Pana Boga.Mam nadzieje , ze Twoja tesciowa wygra ta straszna walke , czego jej i Tobie zycze z calego serca.
Bozka1
15 września 2006, 22:58Żona mojego brata ma raka piersi. Jest po operacji, po chemii i teraz ma lampy. Moja ciocia ma raka krtani. Jest po operacji. Nie mówi(usunęli jej nawet struny głosowe). Obie bardzo chcą żyć. My też chcemy i nikt tak naprawdę nie wie, co bedzie dalej...Myślę, że ten na górze tym jakos kieruje. Oby po naszej myśli.
anezob
15 września 2006, 22:05Ty mnie często zadziwiasz swoją wiarą... Na pewno będziesz wspaniałym oparciem dla Swe przybranej matki. Życzę, by Twoje dzieci miały tę jedyną babcię jak najdłużej. Buziaki
potty
15 września 2006, 17:54boszzzz... jak mi wstyd... ludzie przeżywają prawdziwe dramaty a ja się przejmuję tym że mi pupsko urosło... i to na moje własne życzenie... trzymam kciuki za mamę... różne choroby okazwywały się już uzdrawialne... dużo siły jej życzę... może lepiej jak nic już nie będę pisać...