Ola Seniority! :)
Piszę do Was pałaszując te o to śniadanko jako świeżo uwolniona od sideł korporacji, walcząca o lepszą sylwetkę i lepsze życie kobieta:
(jajecznica z dwóch jajec z cebulką i pieczarkami posypana prażona dynia, słonecznikiem i szczypiorkiem z ciemnym chlebkiem)
W poniedziałek pożegnałam się ze swoją pracą i ... z pracą na etacie głęboko w to wierzę, że raz na zawsze. Emocje które mną w tym dniu targały są nie do opisania. Byłam bardzo przywiązana do mojej firmy a jeszcze bardziej do zespołu którym zarządzałam przez prawie dwa lata. Z resztą składał się on w 70% z ludzi którzy przeszli za mną z poprzedniej firmy więc pracowaliśmy razem znacznie więcej.
Nie obyło się więc bez łez, wzruszenia i innych rzeczy totalnie nie w moim stylu ckliwych zachowań. Dostałam też cudowne prezenty którymi niestety nie mogę się podzielić bo są to np: zdjęcie składające się ze zdjęć członków mojego zespołu trzymających kartki składających się w napis "Kochamy Cię Madzia", Skórzany notes i długopis z grawerem, wino i piękne kwiaty.
Z dietowo - treningowego pola bitwy melduję, że idzie cudownie! Wpadek dietowych nie ma i nawet trochę mnie do żadnych nie kusi. Od kilku dni nawet wszem i wobec bezczelnie twierdzę, że to już moment w którym na tyle zmieniły mi się nawyki żywieniowe, że nie mam o co się martwić. Bo poważnie zachcianek na cokolwiek zero. No ale ja miałam łatwiej bo nigdy nie byłam fanką słodyczy :) Z rzeczy "nielegalnych" ewentualnie wolałam słone przekąski typu chipsy i td ale nawet i na to ochoty nie mam. Alkoholu też nie piję i nawet mi się nie chce. A swojego czasu to wpadało coś co weekendzik a jak wiemy to ładnie w boczki idzie :)
W poprzednim tygodniu 3 razy zumba raz Mel B w domu różne ćwicznia łącznie 55 min. Łażę ile mogę, tańczę w domu jak wariatka ale to akurat robiłam zawsze :) Mam cholernie dużo mocy - jak ktoś chce to pożyczę.
Szykuje się dużo pracy więc nie wiem jak ja to ogarnę - wszak otwieram na raz firmę, robię przyśpieszony kurs prawa jazdy, dietuje, mieszkam i żyję sama, ćwiczę i jeszcze przy tym wszystkim mam zamiar nie zwariować.
Uda się, nie mam wątpiliwości!
Uciekam robić leczo i na zumbę pokręcić tłuszczykiem.
Za 6 dni mija dwa miechy odchudzania i coś czuję ,że magiczna dyszka zostanie przekroczona a może i ujrzę 7 z przodu - mam nadzieję bo z koleżanką "7" nie widziałyśmy się od ponad roku i baaardzo się za nią stęskniłam ;)
Miłego dnia życzę!
Domdom89
14 lutego 2018, 16:47A ja wlasnie szukam pracy w korpo haha Powodzenia i do 7 :)
ka_wu
14 lutego 2018, 14:38Powodzenia i żebyś zobaczyła tę "7" :)))
aniloratka
14 lutego 2018, 14:28jak sie w zyciu uklada to i dieta latwo idzie :D samych sukcesow ;)