Pierwszy dzień dobiega końca, było ciężko. Po pierwsze: powrót po długim weekendzie do pracy bywa bolesny, po drugie: zakwasy, niestety wczoraj ćwiczyło mi się dobrze, ale ciało nie było przygotowane stąd dzisiaj boli mnie prawie wszystko.
Dzisiejsze menu idealne jeszcze nie było, ale próbowałam:
- · Wielki biały rogal z boczkiem domowym z majerankiem, sosem chrzanowym i papryką - wiem masakra, ale to jeszcze nie koniec
- · 3 łyżeczki nutelli - wiem dalej masakra
- · 1 jabłko
- · Makaron razowy z pomidorami i selerem naciowym, dodatek oliwy i przypraw
- · 2 marchewki
Czyli druga część dnia zdecydowanie lepsza jedzeniowo.
Ćwiczeń dzisiaj brak, ale zapisałam się na masaż z analizą składu ciała. W najbliższą środę wędruje.
Nie jednak się nie poddam zaczynam dzisiaj 30-sto dniowy trening na jędrny tyłeczek – mój jeszcze jest wielki, ale może być jędrny. Więc do dzieła.
Zdjęcie zapożyczone z sieci.
A jak już zaczynam liczyć to dodaje też brzuszki, a co ;)